Ohayo!
Pytanko do was:
Wolicie, by notki były krótsze, ale częściej dodawane...Czy raczej dłuższe, ale rzadziej publikowane?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Ruki*
Wybiegłem z domu, wpadając w drzwiach na Yuu. Uśmiechnąłem się przepraszająco. Co poradzę, że chodzę z rozwiązanymi sznurówkami? Chłopak nie wydawał się zły, wręcz przeciwne...O czym ja do cholery myślę.... Gdy weszliśmy rozejrzałem się po ogrodzie... Wszędzie powoli przebudzały się kwiaty. Biegałem od kwiatu do kwiatu, wąchając każdy z osobna. Aoi szedł powoli główną aleją przyglądają się mi. Co poradzę kwiaty przywoływały prawie tylko dobre wspomnienia. Oprócz jednej rośliny.
*Aoi*
Takanori biegał od krzaka do krzaka. Zupełnie nie rozumiem go. Co może być takiego niesamowitego w kwiatach? To tylko zwykłe chwasty, które za chwilę zwiędną. Rozejrzałem się w poszukiwaniu chłopaka. Zobaczyłem jego czerwoną czuprynę wystającą zza krzaku. Podeszłem do niego bliżej. Ruki wtulał twarz w różę i.... płakał? Tak, na pewno to łzy spływały po jego policzkach, ale dlaczego? Położyłem rękę na jego ramieniu. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie mokrymi oczami.
-Dlaczego płaczesz?-wyszeptałem i kucnąłem obok niego.
*Ruki*
Strasznie podobał mi się ogród. Niestety musiałem dojrzeć różę. Niby nic, by się nie stało, gdyby to była jakaś inna róża. Ale to była black baccara. To jedyny kwiat, który rozpoznam wszędzie i znam jego nazwę.
Zacząłem płakać nawet nie wiem kiedy. Po chwili poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Po chwili, osoba do, której to ręka należała kucnęła obok i zapytała, dlaczego płaczę. Pogładziłem opuszkami palców płatki róży i odezwałam się głosem bez emocji.
-Kiedy byłem dzieckiem miałem starszego brata. Zginął...przeze mnie. Byliśmy na wsi. Po drugiej stronie ulicy zobaczyłem różę. To był ten sam gatunek co tu rośnie. Brat zgodził się mi ją przynieść. Przeszedł, zerwał. Wracał by mi ją dać...i wtedy potrącił go samochód. Zginął od razu, a kwiat poturlał się pod moje stopy. Kierowca uciekł, a ja zostałem sam....Ale było minęło... Nic już nie zwróci mu życia- Podniosłem głowę z uśmiechem. Przecież każdy musi się wypłakać, ale robić z siebie siódme nieszczęście dłużej nie będę.
-To co idziemy dalej? Czy wracamy na kolację?- Chciałem już się stąd ruszyć...Nie lubię wspominać...
*Aoi*
Dziwny chłopak z tego Takanori'ego, ale... ciekawy. Nie wiem jak to inaczej opisać...Spojrzałem na niego, a on podniósł głowę i uśmiechnięty zapytał.
-To co idziemy dalej? Czy wracamy na kolację?-Ten jego uśmiech, nie był radosny, tylko raczej smutny... zamyślony to chyba lepsze porównanie...
-Na kolację-zadecydowałem i ruszyłem w stronę domu.
Miszmasz na skale światową, ot co!
27 czerwca 2013
14 czerwca 2013
yume 2
*Ruki*
Gdy podał mi adres pod jaki mam go zawieźć, byłem lekko zaskoczony. To był też mój adres zamieszkania. Czyżby to był ten tajemniczy Yuu, o którym wspominał ojciec.
-Chodźmy- pociągnąłem go za rękaw bluzki- Zostawiłem motor, na dworzu.
-Motor?-zapytał mnie zaskoczony Aoi.
-No tak-Teraz to ja miałem zaskoczenie wymalowane na twarzy.
Doszliśmy już do mojego cudeńka. Czerwony lakier lśnił w słońcu. Aoi podszedł do pojazdu zapatrzony w niego. Stałem z tyłu i przyglądałem się z zaciekawieniem reakcji chłopaka.
-Dasz mi poprowadzić? Proszę Cię, daj-Odwrócił się do mnie z proszącym uśmiechem.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, taki uśmiech, jaki zaprezentował Yuu, z pewnością wiele osób powaliłby na ziemie, a ja musiałem z zaskoczeniem stwierdzić, że należę do tej grupy ludzi.
-No, dobrze-rzuciłem mu kluczyki. Złapał je i wsiadł na motor.
-Wskakuj-odwrócił głowę do mnie i uśmiechnął się. Jego radość udzieliła się mi.Usiadłem za nim, obejmując go w pasie. Lubiłem przytulać i być przytulanym. Może to dlatego, że przez całe życie byłem sam? Chodź, nie zawsze... Kiedyś miałem małego kundelka... Zawsze, była przy mnie.Tak, ona. Gdy budziłem się rana, i gdy zasypiałem w nocy.... Byliśmy razem, dopóki mama nie stwierdziła, że pies to zbyt duża odpowiedzialność...Oddała ją do schroniska... Ktoś potrząsnął moim ramieniem.... Spojrzałem na niego. Kto to jest?....Aoi, odwiózł mnie do domu... Musiałem nieźle utonąć w wspomnieniach, skoro nie pamiętam drogi....
-Dojechaliśmy-Jeszcze raz mną potrząsnął.
-Oh...Okay...-Potrząsnąłem głową , by odgonić wspomnienia.Spojrzałem na swój nowy dom, którym będę mieszkać z Yuu. Obróciłem głowę w kierunku olbrzymiego ogrodu.
-Zwiedzałeś już go?-Aoi skinął głową w kierunku małego parku. Zadrżałem czując jego oddech na mojej szyi. Pokręciłem głową zaprzeczając.
-To Ci go jutro pokażę.-Uśmiechnął się pewnie, jakby przewidział, że się zgodzę- A teraz do domu, wieczorem pokażę Ci dom od środka...
Kolacja z ojcem upłynęła w nieprzyjemnej ciszy, przerywanej od czasu do czasu brząknięciem sztućców.
Atmosfera była przyciężka. Postanowiłem ulotnić się, więc wstałem od stołu. Burknąłem dziękuję i poszedłem do pokoju. Stanąłem przed szafą, wyjmując białe spodnie i tego samego koluru bluzkę z czerwonym napisem "it's only rock'n' roll". Stałem chwilę bez koszulki, wpatrując się w tą na moich rękach. Tak wiele się zmieniło od ostatniego radosnego dnia. Odwróciłem głowę, gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Aoi wszedł do pokoju z miną mówiącą "nie zbliżaj się, bo cię zabiję". Nie zauważył mnie od razu. Usiadł na łóżku. Spojrzał na mnie stojącego nadal przy szafie zaskoczony jego wybuchem. Zlustrował mnie wzrokiem, po czym powoli podniósł się z kanapy. Podszedł do mnie. Przejechał ręką po moim policzku, odgarniając włosy z mojej twarzy. Stałem zahipnotyzowany jego dotykiem. Nikt jeszcze nie obchodził się ze mną tak delikatnie. Gdy przybliżył swoją twarz do mojej, serca waliło mi jak głupie. Spojrzałem w jego czarne oczy.
-Gdy się ubierzesz pozwiedzamy-odsunął się ode mnie. Jęknąłem niepocieszony, że przestał gładzić mój policzek. Nawet nie nie wiem poco to zrobiłem. Aoi widząc moją reakcję uśmiechnął się drapieżnie.
-A co powiesz, by zwiedzić dziś ogród, a jutro dom?-kiwnął na zgodę głową. Włożyłem bluzkę i wyszedłem za Aoi'm do ogrodu.
Gdy podał mi adres pod jaki mam go zawieźć, byłem lekko zaskoczony. To był też mój adres zamieszkania. Czyżby to był ten tajemniczy Yuu, o którym wspominał ojciec.
-Chodźmy- pociągnąłem go za rękaw bluzki- Zostawiłem motor, na dworzu.
-Motor?-zapytał mnie zaskoczony Aoi.
-No tak-Teraz to ja miałem zaskoczenie wymalowane na twarzy.
Doszliśmy już do mojego cudeńka. Czerwony lakier lśnił w słońcu. Aoi podszedł do pojazdu zapatrzony w niego. Stałem z tyłu i przyglądałem się z zaciekawieniem reakcji chłopaka.
-Dasz mi poprowadzić? Proszę Cię, daj-Odwrócił się do mnie z proszącym uśmiechem.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, taki uśmiech, jaki zaprezentował Yuu, z pewnością wiele osób powaliłby na ziemie, a ja musiałem z zaskoczeniem stwierdzić, że należę do tej grupy ludzi.
-No, dobrze-rzuciłem mu kluczyki. Złapał je i wsiadł na motor.
-Wskakuj-odwrócił głowę do mnie i uśmiechnął się. Jego radość udzieliła się mi.Usiadłem za nim, obejmując go w pasie. Lubiłem przytulać i być przytulanym. Może to dlatego, że przez całe życie byłem sam? Chodź, nie zawsze... Kiedyś miałem małego kundelka... Zawsze, była przy mnie.Tak, ona. Gdy budziłem się rana, i gdy zasypiałem w nocy.... Byliśmy razem, dopóki mama nie stwierdziła, że pies to zbyt duża odpowiedzialność...Oddała ją do schroniska... Ktoś potrząsnął moim ramieniem.... Spojrzałem na niego. Kto to jest?....Aoi, odwiózł mnie do domu... Musiałem nieźle utonąć w wspomnieniach, skoro nie pamiętam drogi....
-Dojechaliśmy-Jeszcze raz mną potrząsnął.
-Oh...Okay...-Potrząsnąłem głową , by odgonić wspomnienia.Spojrzałem na swój nowy dom, którym będę mieszkać z Yuu. Obróciłem głowę w kierunku olbrzymiego ogrodu.
-Zwiedzałeś już go?-Aoi skinął głową w kierunku małego parku. Zadrżałem czując jego oddech na mojej szyi. Pokręciłem głową zaprzeczając.
-To Ci go jutro pokażę.-Uśmiechnął się pewnie, jakby przewidział, że się zgodzę- A teraz do domu, wieczorem pokażę Ci dom od środka...
Kolacja z ojcem upłynęła w nieprzyjemnej ciszy, przerywanej od czasu do czasu brząknięciem sztućców.
Atmosfera była przyciężka. Postanowiłem ulotnić się, więc wstałem od stołu. Burknąłem dziękuję i poszedłem do pokoju. Stanąłem przed szafą, wyjmując białe spodnie i tego samego koluru bluzkę z czerwonym napisem "it's only rock'n' roll". Stałem chwilę bez koszulki, wpatrując się w tą na moich rękach. Tak wiele się zmieniło od ostatniego radosnego dnia. Odwróciłem głowę, gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Aoi wszedł do pokoju z miną mówiącą "nie zbliżaj się, bo cię zabiję". Nie zauważył mnie od razu. Usiadł na łóżku. Spojrzał na mnie stojącego nadal przy szafie zaskoczony jego wybuchem. Zlustrował mnie wzrokiem, po czym powoli podniósł się z kanapy. Podszedł do mnie. Przejechał ręką po moim policzku, odgarniając włosy z mojej twarzy. Stałem zahipnotyzowany jego dotykiem. Nikt jeszcze nie obchodził się ze mną tak delikatnie. Gdy przybliżył swoją twarz do mojej, serca waliło mi jak głupie. Spojrzałem w jego czarne oczy.
-Gdy się ubierzesz pozwiedzamy-odsunął się ode mnie. Jęknąłem niepocieszony, że przestał gładzić mój policzek. Nawet nie nie wiem poco to zrobiłem. Aoi widząc moją reakcję uśmiechnął się drapieżnie.
-A co powiesz, by zwiedzić dziś ogród, a jutro dom?-kiwnął na zgodę głową. Włożyłem bluzkę i wyszedłem za Aoi'm do ogrodu.
7 czerwca 2013
Yume
Od autorki-Nie mam siły kończyć poprzedniego opowiadanka, ale to co zamieszczę będzie dużo lepsze. Specjalnie dla Adien, będzie Aoiki.
____________________________________________________________________________________
Spoglądałem na widoki zza okna samolotu. Zaraz lądujemy. Wracałem do Japonii, do miejsca gdzie się urodziłem i mieszkałem z ojcem do 7 roku życia. Później mama zabrała mnie od niego, do Irlandii. Żyłem z nią do póki ojciec, nie chciał mnie z powrotem. Stało to się gdy miałem 17 lat. Opowiedziałem wam całą historię mojego życie, oprócz tego dodam, że gram na perkusji i gitarze, ale od tych instrumentów wole śpiewać.
Nazywam się Takanori Matsumoto, dla znajomych Ruki i właśnie wróciłem do domu Ojca. Nie wiem, już które miejsce mogę nazywać domem. Jestem tylko rzeczą do pochwalenia, a gdy się znudzę jednemu z rodziców lecę do drugiego. Wysiadłem z samolotu, rozglądając się za ojcem. Stał w samym rogu, z mina mówiącą, że ma już dosyć mojego wyglądu.Chyba czerwone włosy z czarnym pasemkiem przez środek głowy będą spornym tematem przy rozmowie.
-Cześć tato!-wykrzyknąłem zbiegając ze schodów i machając ręką z torbą. Uwielbiam doprowadzać wszystkich wkoło do szaleństwa swoim dziecinnym zachowaniem. Umiem być poważny, chodź rzadko się do tego przyznaje.
W odpowiedzi na moje radosne powitanie, usłyszałem wyburczaną odpowiedź. No nic, nie każdy może być tak ładny i radosny jak ja.
-Słyszałem, że się przeprowadziłeś?-Próbowałem w jakikolwiek sposób zmusić mego rodzica do rozmowy. Ojciec był właścicielem jakieś dużej firmy. O ile się nie mylę to mieszka teraz w zamku, ale co szkodzi się zapytać. Tata zignorował moje pytanie. Wyciągnął tylko laptopa i zaczął wściekle uderzać w klawiaturę.
Po jakieś minucie przerwał tą niezmąconą cisze swoim głosem.
-Będziesz mieszkał w wierzy w prawym skrzydle
-Och, super-Naprawdę się cieszyłem z tego. Uwielbiam patrzeć na wszystko z góry.
-razem z Yuu.
-Yuu?-Nie przypominam sobie, żeby miał drugiego syna.
-Tak, z Yuu- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Nic nie odpowiedziałem tylko odwróciłem głowę w stronę okna, w geście focha. Reszta drogi upłynęła w milczeniu. W końcu podjechaliśmy pod moje nowe miejsce zamieszkania. Zamek był ogromny, płytki dachowe miały kolor nieba, a mury beżu. Wszytko to sprawiało wrażenie bajki. Będę mieszkał w przepięknym pałacu jak jakiś książę, jeszcze się pewnie zakocham i wszystko będzie jak w bajce. Eh, ja i moje marzenia. Ojciec pokazał mi jadalnię i kuchnię. Poinformował mnie, że kolacja będzie o 19, więc teraz mam czas dla siebie. Spojrzałem na zegarek. 15:30, uh, mam prawie 4 godziny dla siebie. Co ja będę robić przez ten czas?! Tata szedł dalej, a ja za nim do mojego pokoju. Mieścił się tak, jak powiedział wcześniej mój rodzic. Na samej górze wieży w prawym skrzydle domu. Weszliśmy do pokoju.
-Mam jeszcze kupę roboty- "Pracoholik... Bo co ma do roboty w piątek?!" pomyślałem, ale się nie odzywałem.-A tu masz mały prezent powitalny-Rzucił mi kluczyki i wyszedł
-Dzięki-powiedziałem do zamkniętych drzwi. Rozejrzałem się po pokoju, który będę dzielić z tajemniczym Yuu. Na północnej ścianie było wielkie okno. Od ziemi do sufitu. Wyjrzałem przez nie. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zielone drzewa rosły wkoło wielkiego jeziora, a na środku była mała zalesiona wysepka. Kiedyś będę musiał tam się jakoś dostać, ale to później. Zaraz idę pozwiedzać okolicę moim nowym pojazdem. Położyłem swoją ulubioną gitarę koło łóżka. Nikomu jej nie pozwalam dotykać. Zostawiłem walizkę obok swojego wielkiego łóżka. Chwyciłem plecak z tekstami piosenek i kilkoma innymi rzeczami. Nigdy nie wiadomo kiedy, zbiorę się do napisania czegoś. Pobiegłem prosto do garażu, bo tam stoi moje cudeńko. W podziemnym garażu nacisnąłem na kluczyki, by odezwał się mój pojazd. W samym rogu zapikał piękny czerwony motor. Z niedowierzaniem przejechałem ręką po karoserii. Wsiadłem na niego i wyjechałem z piskiem opon z garażu. Pojechałem do miasta. Do centrum handlowego. Może coś wpadnie mi w oko. Podróż zajęła mi około 30 minut. Dłużyła mi się niemiłosiernie. Po godzinie łażenia po sklepach, wyjąłem z plecaka teksty i miałem zamiar usiąść koło fontanny. Tuż przede mną przebiegł blondyn, o mało mnie nie potrącając. Niestety drugi czarnowłosy chłopak na mnie wpadł, a kartki się rozsypały się po ziemi. Chyba kilka wpadło do wody.
*Aoi*
Uru i Rei wyciągnęli mnie rano na zakupy. Zawieźli mnie tam samochodem Reity. Jestem na nich od 10 i nic jeszcze nie kupiłem, bo Uruha, ciągle biega od wystawy do wystawy. W końcu Koujou znikł mi i Reicie z oczy. Akira pobiegł pierwszy, a ja za nim. Jeśli Uru znika z oczu,to nie wróży nic dobrego. Rei wyminął jakiegoś chłopaka, ale ja nie miałem już takiego szczęścia. Wpadłem na niego. Kartki, które trzymał pofrunęły do góry, obaj upadliśmy na ziemie. Tyle, że on miał miękkie lądowanie, bo upadł na mnie.
-Przepraszam, nic Ci się nie stało-Zapytałem, spoglądając na osobę leżącą na mnie. Był ubrany w czarne rurki i czerwoną luźną bluzkę.
-Nic się nie stało. Żyję i to jest najważniejsze-Uśmiechnął się do mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki widziałem. Podniósł się, i zaczął zbierać kartki. Od razu mu pomogłem, bo jak tu nie pomóc komuś tak przystojnemu.
-Jestem Yuu Shiroyama, dla znajomych Aoi- wyciągnąłem rękę na powitanie.
-Takanori Matsumoto, ale wolę jak mówią na mnie Ruki- Znów uśmiechnął się zniewalająco.
Gdy już zebraliśmy wszystkie kartki, rozejrzałem się w poszukiwaniu przyjaciół.
-Kogo szukasz?-spojrzał na mnie pytająco Ruki.
-Przyjaciół, bo nie będzie mnie miał kto podwieźć do domu.
-Ja cię mogę podwieźć-zaproponował Takanori.
Gdy podałem mu adres, miał lekko zaskoczoną minę.
____________________________________________________________________________________
Spoglądałem na widoki zza okna samolotu. Zaraz lądujemy. Wracałem do Japonii, do miejsca gdzie się urodziłem i mieszkałem z ojcem do 7 roku życia. Później mama zabrała mnie od niego, do Irlandii. Żyłem z nią do póki ojciec, nie chciał mnie z powrotem. Stało to się gdy miałem 17 lat. Opowiedziałem wam całą historię mojego życie, oprócz tego dodam, że gram na perkusji i gitarze, ale od tych instrumentów wole śpiewać.
Nazywam się Takanori Matsumoto, dla znajomych Ruki i właśnie wróciłem do domu Ojca. Nie wiem, już które miejsce mogę nazywać domem. Jestem tylko rzeczą do pochwalenia, a gdy się znudzę jednemu z rodziców lecę do drugiego. Wysiadłem z samolotu, rozglądając się za ojcem. Stał w samym rogu, z mina mówiącą, że ma już dosyć mojego wyglądu.Chyba czerwone włosy z czarnym pasemkiem przez środek głowy będą spornym tematem przy rozmowie.
-Cześć tato!-wykrzyknąłem zbiegając ze schodów i machając ręką z torbą. Uwielbiam doprowadzać wszystkich wkoło do szaleństwa swoim dziecinnym zachowaniem. Umiem być poważny, chodź rzadko się do tego przyznaje.
W odpowiedzi na moje radosne powitanie, usłyszałem wyburczaną odpowiedź. No nic, nie każdy może być tak ładny i radosny jak ja.
-Słyszałem, że się przeprowadziłeś?-Próbowałem w jakikolwiek sposób zmusić mego rodzica do rozmowy. Ojciec był właścicielem jakieś dużej firmy. O ile się nie mylę to mieszka teraz w zamku, ale co szkodzi się zapytać. Tata zignorował moje pytanie. Wyciągnął tylko laptopa i zaczął wściekle uderzać w klawiaturę.
Po jakieś minucie przerwał tą niezmąconą cisze swoim głosem.
-Będziesz mieszkał w wierzy w prawym skrzydle
-Och, super-Naprawdę się cieszyłem z tego. Uwielbiam patrzeć na wszystko z góry.
-razem z Yuu.
-Yuu?-Nie przypominam sobie, żeby miał drugiego syna.
-Tak, z Yuu- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Nic nie odpowiedziałem tylko odwróciłem głowę w stronę okna, w geście focha. Reszta drogi upłynęła w milczeniu. W końcu podjechaliśmy pod moje nowe miejsce zamieszkania. Zamek był ogromny, płytki dachowe miały kolor nieba, a mury beżu. Wszytko to sprawiało wrażenie bajki. Będę mieszkał w przepięknym pałacu jak jakiś książę, jeszcze się pewnie zakocham i wszystko będzie jak w bajce. Eh, ja i moje marzenia. Ojciec pokazał mi jadalnię i kuchnię. Poinformował mnie, że kolacja będzie o 19, więc teraz mam czas dla siebie. Spojrzałem na zegarek. 15:30, uh, mam prawie 4 godziny dla siebie. Co ja będę robić przez ten czas?! Tata szedł dalej, a ja za nim do mojego pokoju. Mieścił się tak, jak powiedział wcześniej mój rodzic. Na samej górze wieży w prawym skrzydle domu. Weszliśmy do pokoju.
-Mam jeszcze kupę roboty- "Pracoholik... Bo co ma do roboty w piątek?!" pomyślałem, ale się nie odzywałem.-A tu masz mały prezent powitalny-Rzucił mi kluczyki i wyszedł
-Dzięki-powiedziałem do zamkniętych drzwi. Rozejrzałem się po pokoju, który będę dzielić z tajemniczym Yuu. Na północnej ścianie było wielkie okno. Od ziemi do sufitu. Wyjrzałem przez nie. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zielone drzewa rosły wkoło wielkiego jeziora, a na środku była mała zalesiona wysepka. Kiedyś będę musiał tam się jakoś dostać, ale to później. Zaraz idę pozwiedzać okolicę moim nowym pojazdem. Położyłem swoją ulubioną gitarę koło łóżka. Nikomu jej nie pozwalam dotykać. Zostawiłem walizkę obok swojego wielkiego łóżka. Chwyciłem plecak z tekstami piosenek i kilkoma innymi rzeczami. Nigdy nie wiadomo kiedy, zbiorę się do napisania czegoś. Pobiegłem prosto do garażu, bo tam stoi moje cudeńko. W podziemnym garażu nacisnąłem na kluczyki, by odezwał się mój pojazd. W samym rogu zapikał piękny czerwony motor. Z niedowierzaniem przejechałem ręką po karoserii. Wsiadłem na niego i wyjechałem z piskiem opon z garażu. Pojechałem do miasta. Do centrum handlowego. Może coś wpadnie mi w oko. Podróż zajęła mi około 30 minut. Dłużyła mi się niemiłosiernie. Po godzinie łażenia po sklepach, wyjąłem z plecaka teksty i miałem zamiar usiąść koło fontanny. Tuż przede mną przebiegł blondyn, o mało mnie nie potrącając. Niestety drugi czarnowłosy chłopak na mnie wpadł, a kartki się rozsypały się po ziemi. Chyba kilka wpadło do wody.
*Aoi*
Uru i Rei wyciągnęli mnie rano na zakupy. Zawieźli mnie tam samochodem Reity. Jestem na nich od 10 i nic jeszcze nie kupiłem, bo Uruha, ciągle biega od wystawy do wystawy. W końcu Koujou znikł mi i Reicie z oczy. Akira pobiegł pierwszy, a ja za nim. Jeśli Uru znika z oczu,to nie wróży nic dobrego. Rei wyminął jakiegoś chłopaka, ale ja nie miałem już takiego szczęścia. Wpadłem na niego. Kartki, które trzymał pofrunęły do góry, obaj upadliśmy na ziemie. Tyle, że on miał miękkie lądowanie, bo upadł na mnie.
-Przepraszam, nic Ci się nie stało-Zapytałem, spoglądając na osobę leżącą na mnie. Był ubrany w czarne rurki i czerwoną luźną bluzkę.
-Nic się nie stało. Żyję i to jest najważniejsze-Uśmiechnął się do mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki widziałem. Podniósł się, i zaczął zbierać kartki. Od razu mu pomogłem, bo jak tu nie pomóc komuś tak przystojnemu.
-Jestem Yuu Shiroyama, dla znajomych Aoi- wyciągnąłem rękę na powitanie.
-Takanori Matsumoto, ale wolę jak mówią na mnie Ruki- Znów uśmiechnął się zniewalająco.
Gdy już zebraliśmy wszystkie kartki, rozejrzałem się w poszukiwaniu przyjaciół.
-Kogo szukasz?-spojrzał na mnie pytająco Ruki.
-Przyjaciół, bo nie będzie mnie miał kto podwieźć do domu.
-Ja cię mogę podwieźć-zaproponował Takanori.
Gdy podałem mu adres, miał lekko zaskoczoną minę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)