7 czerwca 2013

Yume

Od autorki-Nie mam siły kończyć poprzedniego opowiadanka, ale to co zamieszczę będzie dużo lepsze. Specjalnie dla Adien, będzie Aoiki.
____________________________________________________________________________________

Spoglądałem na widoki zza okna samolotu. Zaraz lądujemy. Wracałem do Japonii, do miejsca gdzie się urodziłem i mieszkałem z ojcem do 7 roku życia. Później mama zabrała mnie od niego, do Irlandii. Żyłem z nią do póki ojciec, nie chciał mnie z powrotem. Stało to się gdy miałem 17 lat. Opowiedziałem wam całą historię mojego życie, oprócz tego dodam, że gram na perkusji i gitarze, ale od tych instrumentów wole śpiewać.
Nazywam się Takanori Matsumoto, dla znajomych Ruki i właśnie wróciłem do domu Ojca. Nie wiem, już które miejsce mogę nazywać domem. Jestem tylko rzeczą do pochwalenia, a gdy się znudzę jednemu z rodziców lecę do drugiego. Wysiadłem z samolotu, rozglądając się za ojcem. Stał w samym rogu, z mina mówiącą, że ma już dosyć mojego wyglądu.Chyba czerwone włosy z czarnym pasemkiem przez środek głowy będą spornym tematem przy rozmowie.
-Cześć tato!-wykrzyknąłem zbiegając ze schodów i machając ręką z torbą. Uwielbiam doprowadzać wszystkich wkoło do szaleństwa swoim dziecinnym zachowaniem. Umiem być poważny, chodź rzadko się do tego przyznaje.
W odpowiedzi na moje radosne powitanie, usłyszałem wyburczaną odpowiedź. No nic, nie każdy może być tak ładny i radosny jak ja.
-Słyszałem, że się przeprowadziłeś?-Próbowałem w jakikolwiek sposób zmusić mego rodzica do rozmowy. Ojciec był właścicielem jakieś dużej firmy. O ile się nie mylę to mieszka teraz w zamku, ale co szkodzi się zapytać. Tata zignorował moje pytanie. Wyciągnął tylko laptopa i zaczął wściekle uderzać w klawiaturę.
Po jakieś minucie przerwał tą niezmąconą cisze swoim głosem.
-Będziesz mieszkał w wierzy w prawym skrzydle
-Och, super-Naprawdę się cieszyłem z tego. Uwielbiam patrzeć na wszystko z góry.
-razem z Yuu.
-Yuu?-Nie przypominam sobie, żeby miał drugiego syna.
-Tak, z Yuu- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Nic nie odpowiedziałem tylko odwróciłem głowę w stronę okna, w geście focha. Reszta drogi upłynęła w milczeniu. W końcu podjechaliśmy pod moje nowe miejsce zamieszkania. Zamek był ogromny, płytki dachowe miały kolor nieba, a mury beżu. Wszytko to sprawiało wrażenie bajki. Będę mieszkał w przepięknym pałacu jak jakiś książę, jeszcze się pewnie zakocham i wszystko będzie jak w bajce. Eh, ja i moje marzenia. Ojciec pokazał mi jadalnię i kuchnię. Poinformował mnie, że kolacja będzie o 19, więc teraz mam czas dla siebie. Spojrzałem na zegarek. 15:30, uh, mam prawie 4 godziny dla siebie. Co ja będę robić przez ten czas?! Tata szedł dalej, a ja za nim do mojego pokoju. Mieścił się tak, jak powiedział wcześniej mój rodzic. Na samej górze wieży w prawym skrzydle domu. Weszliśmy do pokoju.
-Mam jeszcze kupę roboty- "Pracoholik... Bo co ma do roboty w piątek?!" pomyślałem, ale się nie odzywałem.-A tu masz mały prezent powitalny-Rzucił mi kluczyki i wyszedł
-Dzięki-powiedziałem do zamkniętych drzwi. Rozejrzałem się po pokoju, który będę dzielić z tajemniczym Yuu. Na północnej ścianie było wielkie okno. Od ziemi do sufitu. Wyjrzałem przez nie. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zielone drzewa rosły wkoło wielkiego jeziora, a na środku była mała zalesiona wysepka. Kiedyś będę musiał tam się jakoś dostać, ale to później. Zaraz idę pozwiedzać okolicę moim nowym pojazdem. Położyłem swoją ulubioną gitarę koło łóżka. Nikomu jej nie pozwalam dotykać. Zostawiłem walizkę obok swojego wielkiego łóżka. Chwyciłem plecak z tekstami piosenek i kilkoma innymi rzeczami. Nigdy nie wiadomo kiedy, zbiorę się do napisania czegoś. Pobiegłem prosto do garażu, bo tam stoi moje cudeńko. W podziemnym garażu nacisnąłem na kluczyki, by odezwał się mój pojazd. W samym rogu zapikał piękny czerwony motor. Z niedowierzaniem  przejechałem ręką po karoserii. Wsiadłem na niego i wyjechałem z piskiem opon z garażu. Pojechałem do miasta. Do centrum handlowego. Może coś wpadnie mi w oko. Podróż zajęła mi około 30 minut. Dłużyła mi się niemiłosiernie. Po godzinie łażenia po sklepach, wyjąłem z plecaka teksty i miałem zamiar usiąść koło fontanny. Tuż przede mną przebiegł blondyn, o mało mnie nie potrącając. Niestety drugi czarnowłosy chłopak na mnie wpadł, a kartki się rozsypały się po ziemi. Chyba kilka wpadło do wody.

*Aoi*
Uru i Rei wyciągnęli mnie rano na zakupy. Zawieźli mnie tam samochodem Reity. Jestem na nich od 10 i nic jeszcze nie kupiłem, bo Uruha, ciągle biega  od wystawy do wystawy. W końcu Koujou znikł mi i Reicie z oczy. Akira pobiegł pierwszy, a ja za nim. Jeśli Uru znika z oczu,to nie wróży nic dobrego. Rei wyminął jakiegoś chłopaka, ale ja nie miałem już takiego szczęścia. Wpadłem na niego. Kartki, które trzymał pofrunęły do góry,  obaj upadliśmy na ziemie. Tyle, że on miał miękkie lądowanie, bo upadł na mnie.
-Przepraszam, nic Ci się nie stało-Zapytałem, spoglądając na osobę leżącą na mnie. Był ubrany w czarne rurki i czerwoną luźną bluzkę.
-Nic się nie stało. Żyję i to jest najważniejsze-Uśmiechnął się do mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki widziałem. Podniósł się, i zaczął zbierać kartki. Od razu mu pomogłem, bo jak tu nie pomóc komuś tak przystojnemu.
-Jestem Yuu Shiroyama, dla znajomych Aoi- wyciągnąłem rękę na powitanie.
-Takanori Matsumoto, ale wolę jak mówią na mnie Ruki- Znów uśmiechnął się zniewalająco.
Gdy już zebraliśmy wszystkie kartki, rozejrzałem się w poszukiwaniu przyjaciół.
-Kogo szukasz?-spojrzał na mnie pytająco Ruki.
-Przyjaciół, bo nie będzie mnie miał kto podwieźć do domu.
-Ja cię mogę podwieźć-zaproponował Takanori.
Gdy podałem mu adres, miał lekko zaskoczoną minę.
 

1 komentarz:

Pisu, pisu, bo chcemy się rozwijać, a bez Twojej opinii tego nie zrobimy, ne?