22 sierpnia 2013

Ja, on i...

 Wybaczcie, takie na odwal pisane.... Muszę sobie jakieś terminy wyznaczyć, bo jak nie robię czegoś na czas, to mogę to robić wieczność... Mam zaciesz z powodu Fadelles i wyjścia filmu Miasto kości, więc dodaję oneshota! Przed przeczytaniem
1. Namioty mają drzwi...
2. Uruś boi się robali...
3. Nie widzicie latających przecinków! Ani tym bardzie innych błędów...

_________________________________________________________________________________


*Uruha*

Moi rodzice popełnili najgorsze przestępstwo jakiego można dokonać. Wysyłają mnie na kolonie! Okay, gdyby to był obóz nad morzem. Słoneczko, morze i wiaterek. Żadnych pająków i innych robali, zbyt blisko ciebie. Ale nie! Oni wysyłają mnie na obóz! Wiecie, rozbijamy namiot w lesie, śpimy w nim i takie tam. A obok czają się robale, które tylko czyhają jak zaśniesz, by Cię pożreć albo... wplątać we włosy! Tego,bym nie zniósł, zbyt kocham się, by pozwolić takiemu pająkowi na stworzenie pajęczyny w moich włoskach... Blee, na samą myśl mnie odrzuca. I jeszcze mam tam spędzić,aż 2 tygodnie dzieląc z kimś namiot...Oj, ten ktoś nie będzie miał ze mną słodkiego życia, chyba,że lubi zapach sprejów na owady. Właśnie pakuje się na ten koszmar. Zakryte, obcisłe ubrania,żaden robal nie wejdzie mi pod koszulkę! Wkładam ubrania do walizki, gdy w głębi szafy rzuciło mi się coś fioletowego. Spodenki...bardzo, krótkie spodenki. Do tego, z boku były paski, które trzymały resztę spodni, zaczynających się za kolanem. W trzech słowach, spodenki odsłaniały uda. Hmm, mają bardzo ładny kolor. Może je zabiorę..Nie, przecież po nogach mogą mi chodzić robale, ale... Jak będzie jakaś impreza...Będą pasować te tej fioletowej bluzki... Biorę...Najwyżej ich nie założę.
~Dzień wyjazdu~
Wstałem wcześnie rano, by się przygotować. Umyłem i ułożyłem włosy, nałożyłem makijaż. Standardowy strój na dwór- Czarna bluzka i rurki. Do tego obowiązkowo okulary przeciw słoneczne. Strój jest modny i praktyczny. Sprawdziłem ostatni raz czy wszystko mam, i zszedłem na dół targając moje 2 walizki+ kilka toreb. Śniadanie zjadłem w ciszy. Nie będę zaszczycał rozmową ludzi, którzy wysyłają mnie do tego królestwa robali!
-Zapakuj bagaże do samochodu, jak zjesz. Po śniadaniu odwiozę Cię na miejsce zbiórki.- Wyraźnie słyszałem satysfakcję w głosie matki, że pozbędzie się mnie z domu na najbliższe 2 tygodnie. Może liczyła,że pozbędzie się mojej fobii? Hah, marzenia.... W ciszy dokończyłem jedzenie. Wytargałem bagaż i wsiadłem do samochodu. W czasie drogi kontynuowałem swój milczący protest. Gdy dojechaliśmy na miejsce zbiórki, sprawdziłem czy mam wszystko co jest mi potrzebne i wysiadłem. Dotargałem swoje bagaże do autokaru i wrzuciłem je do schowka. Rozejrzałem się wokół siebie. Niektórzy żegnali się z rodzicami, inni walczyli z walizkami. Spojrzałem na autokar. Był dwupiętrowy, miał kolor zgniłego zielonego. Spojrzałem za siebie. Mama już odjechała. Pewnie myślała,że wybiegnę z krzykiem z pojazdu i wrócę do samochodu. Głupie... Wszedłem na drugie piętro autokaru i usiadłem pośrodku pojazdu. Raczej nikt nie będzie wchodzić na 2 piętro, a co dopiero siadał pośrodku. Tak jak przewidziałam, większość siedziała na niższym piętrze, albo z tyłu na drugim piętrze. Usilnie starałem się zobaczyć coś ciekawego w widoku zza oknem. Jakby się uprzeć to te dwa koty tłukące się koło drogi, mogłyby być ciekawe. Odwróciłem głowę i zobaczyłem jak obok mnie siada jakiś chłopak. Założyłem słuchawki na uszy i znów przypatrywałem się widokom za oknem. Autokar ruszył i odciął mnie od jedynego źródła rozrywki. Podniosłem się do góry i przyjrzałem się innym uczestnikom podróży. Z tyłu, na ostatnich dostrzegłem jakiegoś blondyna. Zawzięcie klepał w komórkę, a na jego kolanach ktoś spał. Jakaś.... brunetka? Niee... Wysiliłem wzrok i zobaczyłem, że to jest chłopak. Są parą? Tak to wyglądało. Obok nich siedział czarnowłosy czytając książkę. Wszyscy trzej nosili makijaż, tak jak ja. Obejrzałem pozostałą cześć ludzi siedzących w autokarze. Nikt nie przyciągał mojego wzroku. Dopiero mój sąsiad zainteresował mnie. Spał, a jego przydługa czarna grzywka opadała na twarz. Nie mając co robi, przypatrywałem się jemu. Miał delikatne rysy twarzy, oddychał spokojnie, co jakiś czas obracając się. Liczyłem jego wdechy, aż w końcu usunąłem. Obudziłem się na miejscu. Chłopak obok mnie już nie spał tylko patrzył się we mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Wow, miał niesamowite oczy. Chyba o tym wiedział, bo podkreślał to makijażem. Autokar zaparkował, a ja wraz z innymi udałem się po swoje bagaże. Po ich wyciągnięciu zatrzymała nas nauczycielka, oznajmiając, że na drzwiach jej domu jest lista kto z kim, gdzie mieszka i jeślibyśmy mieli pytania, odpowie na nie w jej domku. Cały dzisiejszy dzień mamy jak to określiła „na zapoznanie się terenem i zawarcie nowych znajomości” Przepchałem się do listy. Mieszkam w namiocie numer 11. Nie zdążyłem przeczytać z kim, bo zostałem wypchnięty z tłumu. No trudno, dowiem się później.
-3...5...7....9....-mamrotałem po nosem numerki domków. Dobrze, że nie mieszkamy w namiotach.
- Jest! 11!-Odwróciłem się, gdy usłyszałem jak ktoś wykrzykuje numer mojego nowego lokum na najbliższe 2 tygodnie.
-Mieszkasz w jedenastce?- zapytałem chłopaka stojącego za mną. Ehm, to był ten czarnowłosy chłopak, co siedział z tyłu autokaru.
-Tak, jestem Yuu Shiroyama, ale wolę jak mówią na mnie Aoi. A ty jesteś?
-Kouyou Takashima, ale jak ty wolę jak mówią na mnie Uruha....-Po jego minie widziałem, że chciał się zapytać skąd taki pseudonim.-Nie pytaj, kuzyn tak mnie nazwał i już zostało- Zaskoczenie miał wymalowane na twarzy. Zabawnie wyglądał. Spojrzałem na moje lokum. Był to mały, przytulny drewniany domek.
-Z kim tu jeszcze mieszkamy?- Zapytałem Yuu, bo wydawał się bardziej poinformowany ode mnie. Aoi nie zdążył odpowiedzieć, bo uprzedził go mój autokarowy sąsiad.
-Ze mną. Znaczy się z Yutaką Tanabe, ale możecie mówić Kai. Musimy poczekać z wejściem, bo Ruki i Reita zaraz przyniosą klucze. -Jak na zawołanie,  zaraz przybiegli.
Takanori Matsumoto, popularnie nazywany Ruki'm był ciągnięty przez wyższego chłopaka Akirę Suzuki'ego, zwanego najczęściej Reitą. Tak jak zgadywałem byli, parą. Ciekawie razem wyglądali. Maleństwo ciągające wszędzie Reitę, a on to z cierpiętniczą miną znosił.
-Mam kluczę!-Wykrzyknął uradowany, podchodząc do drzwi. Chwilę siłował się z zamkiem, ale w końcu drzwi ustąpiły, a my weszliśmy do środka. Salon był jasnych kolorach. Na środku stała beżowa kanapa, która miała służyć, za łóżko dla jednego z nas. Na przeciwko niej stał story jak świat telewizor, który zapewne odbierał tylko 3 czy 4 programy, jeśli w ogóle działał.
-Śpię na kanapie!- Wykrzyknął Aoi, przeskakując oparcie sofy, miękko lądując na poduszkach.
-To co, Śliczny, który pokoik bierzemy? Decyduj się szybko, zanim Ruki nie wniesie wszystkich swoich bagaży, bo zostaniemy zmuszeni do pomocy w ich wypakowania. Uprzedzę, twoje pytanie, Tak, on ma duuużo więcej, rzeczy niż ty- Rozejrzałem się po salonie, a zarazem sypialni Aoi'ego. Po prawej i lewej stronie były drzwi. Usłyszałem jak wejście się otwiera. Rzuciłem się w kierunku najbliższych drzwi. Otworzyłem je, pryskając sprejem na owady. Może tam nikt dawno nie wchodził, i jakiś pająk uplótł jakąś sieć przy wejściu, a ja w nią wpadnę i się zaplącze?
-Wchodź! Idą po nas, Aoi już się nie wymiga, ale my mamy szansę!- Wyszeptał mi do ucha rozbawionym tonem Kai. Chłopak tuż przed nosem Maleństwa zatrzasnął drzwi.
-Kai-chaaan, Uru-chaaaan... Pomóżcie z rozpakowywaniem..-Ruki stanął po drugiej stronie i przesłodzonym tonem zaczął nas namawiać.
-NIE...
-Ale dlaczego? Reita jest taki niedobry i nie chce mi pomóc, sądziłem, że wy jesteście inni!- Zapytał oskarżycielskim tonem Ruki. Mogę przysiąc, że teraz robi kaczy dzióbek.
Z oddali było słychać głos Reity.
-Ehm, chodź już... Ja ci pomogę- Ruki do wszystkiego umie zmusić Reity, ciekawe jak to robi.
Odwróciłem się. Sypialnia była w dużo ciemniejszych kolorach, niż reszta domu. Szafa, okno, stolik nocny. Zwykła sypialnia, ale było tylko jedno  małżeńskie łóżko.
-No to wygląda na to,że śpimy razem- Kai oparł się o drzwi, by w razie, czego nie wpuścić tu Ruki'ego. Reszta dnia upłynęła spokojnie. Ruki nikogo już nie zmuszał do rozpakowywania swoich bagaży.
Poszedłem do łazienki, by ogarnąć się trochę po podróży. Gdy wróciłem do pokoju, Kai wygonie ułożył się na łóżku z książką w ręku. Usiadłem obok niego, trochę się dziwnie czułem z wiedzą, że będę dzielił łóżko z chłopakiem, który, nie ukrywam, podobał mi się.
-Co czytasz?- zapytałem, by przerwać niezręczną cisze.
-Książkę... o technikach gry na perkusji-Odpowiedział nie spuszczając wzroku z czcionki.
-Grasz?-próbowałem jakoś podtrzymać rozmowę. Może to dlatego, że lubiłem słuchać jego głosu, a może, nie chciałem usnąć, gdy wiedziałem, że za ścianą czekają pająki, by mnie pożreć, jak tylko zamknę oczy?
-Tak, od jakiś 3 lat. A ty grasz na czymś?- Teraz to on zadał pytanie.
-Tak, na gitarze-odpowiedziałem rozmarzonym głosem. Uwielbiam moja zieloną gitarę.
Dalej rozmowa się już nie kleiła.  Więc oddałem się w ramiona snu.
~Następny dzień~
Ktoś brutalnie potrząsnął moim ramieniem, w celu obudzenia. Nie otworzyłem oczu, byłem na to zbyt zmęczony. Coś delikatne musnęło mój policzek. Przerażony, wizją pająka chodzącego po mojej delikatnej skórze na policzku, otworzyłem oczy. Włożyłem rękę pod poduszkę, skąd wyciągnąłem mój podręczy sprej owadobójczy. Psiknąłem nim na oślep, rzucając się po łóżku, krzycząc ZABIĆ TO PASKUDZTWO! Gdy schowałem się po kołdrę, awaryjnie trzymając puszkę usłyszałem śmiech mojego współlokatora.
-Co się śmiejesz?- Wyjrzałem zza kołdry.
-Śniadanie... -wydusił pomiędzy salwami śmiechu. Rzuciłem w niego już pustą puszką środka owadobójczego. Dostał nią centralnie w środek głowy. Podniosłem się z łóżka, owinąłem kołdrą. Stanął przed Kai'm, który siedział na podłodze i śmiał się. Wyciągnąłem z mojej pościeli rękę i pogroziłem palcem perkusiście.
-To nieładnie śmiać się z czyiś fobii... Idę do łazienki, jakoś ogarnąć to siano, nim się komuś pokażę-wskazałem ręką na moje włosy i wydreptałem z sypialni. Przed drzwiami do łazienki siedział Aoi nawalając palcami w komórkę. Na chwilę spojrzał na mnie, po czym ponownie wlepił wzrok w ekranik urządzenia.
-Ruki siedzi tam od 1 godziny, 15 min i 35..teraz 38 sekund... Czekam na wolną łazienkę od jakiś 45 minut, Reita był mądrzejszy i poszedł do tych z domku obok skorzystać z niej.... Kurde! Przegrałem!-Wykrzyknął zdruzgotany, rzucając telefon na kanapę. Aoi wstał i zaczął walić pięścią w drzwi.
-Ruki wyłaź!
-No dobrze, dobrze- Po chwili drzwi otworzyły się, a z kłębów pary wyszła nizutka, bosa postać z bulwersem wymalowanym na twarzy. Aoi nic nie powiedział tylko przecisnął się w drzwiach i wypchnął Takanori'ego z pomieszczenia. Po czym zamknął drzwi i przekręcił zamek.  Aoi uwinął się w łązience w jakieś 15 minut. Szkoda, że mi to zajmuje przynajmniej z 45 minut, a jak się sprężę pół godzinki. Gdy wszedłem do zaparowanego pomieszczenia. Przy wannie zobaczyłem zeszyt. Otworzyłem go i zobaczyłem zapisane schludnym pismem linijki.
Słoneczniki przesiąknięte deszczem 
pragną przyszłości dla nas 
czuwając nad nami Oczekując dnia,
kiedy będą mogły wdzięcznie zakwitnąć 
ze spokojnym obliczem*

 Niezłe... To musi być Ruki'ego. Ciekawe o czym to jest...? Chyba nie powinienem czytać dalej... Oddam mu go jak tylko wyjdę z łazienki. Po 30 minutach do łazienki wpuściłem Kai'a. Zaczynałem czuć się trochę niezręcznie w jego obecności. Podobał mi się jego wygląd, zachowanie, głos. Wszystko! Po prostu ideał!

 Usiadłem na kanapie obok Aoi'ego. Wrzuciłem do sypialni Ruksa zeszyt. Po chwili wszyscy mieszkańcy domku numer 11 ruszyli na śniadanie.
~Na stołówce~
-Kochani-Nauczycielka stanęła na krześle i zaklaskała w ręce- Jak wiecie w środę odbędzie się dyskoteka. Niestety nie mamy zespołu, który mógłby na niej zagrać. Czy mamy na obozie jakiś muzyków?-spytała i popatrzyła na nas z nadzieją. Po chwili wahania podniosłem rękę, a za moim przykładem poszła reszta moich współlokatorów.
-Oh, chłopcy! Na czym gracie?
-Gitara-odpowiedziałem równocześnie z Aoi'm
-Perkusja-Odezwał się Kai.
-Bas- powiedział Reita spoglądając sugestywnie na Ruki'ego.
-Ja mogę być na wokalu- Dopowiedziało z niepewną miną Maleństwo.
-No to mamy zespół-wykrzyknęła uradowana- Instrumenty powinny być w domku na samym końcu naszego obozowiska.
Dalej nie słuchałem, skupiłem się na spożywaniu mojej jajecznicy. Niestety dotarło do mnie ostatnie zdanie wypowiedziane przez nauczycielkę.
"Dzisiaj idziemy do jaskiń, więc ubierzcie się ciepło, bo tam jest około 10 stopni"
Jaskiń? Tam się przecież roi od różnego robactwa. Moja ręka zatrzymała się w połowie drogi do ust. Niestety moją reakcję zobaczył Tetsuya.
-Co? Boisz się?-wyszeptał gardzącym tonem. Postanowiłem go zignorować.
Na stołówce usiedliśmy przy stołach, tak jak byliśmy zakwaterowani w domkach. Na moje cholerne nieszczęście siedziałem obok mojego obiektu westchnień. Oh, jak to ładnie brzmi...
Już nie zwracałem uwagi na idiotyczne komentarze Tetsuyego...
Po skończonym posiłku nauczycielka powiedziała, że za równą godzinę spotykamy się przy autokarze. Pobiegłem do domku, by wziąć swoją torbę z całym wyposażeniem. To znaczy się z kilkoma rodzajami sprej na owady. Niestety zgubiłem swoją szczęśliwą pieszczochę. Szukałem dosłownie wszędzie. Zostało 10 minut do zbiórki, gdy do pokoju wszedł Kai.
-Czego szukasz?- zapytał mnie, gdy zobaczył jak nerwowo przerzucam ubrania, poduszki i inne rzeczy.
-Taka czarno-fioletowa pieszczocha-wyburczałem zaglądając pod łóżko.
-Ta, co leży na parapecie?- podniosłem głowę i spojrzałem we wskazanym kierunku.
-TAK! Dziękuję- Na chwilę zapominając się, rzuciłem na szyję Yutace. Lekko zaskoczony chłopak odwzajemnił uścisk. Szybko go puściłem i wybiegłem zza drzwi. Zatrzymałem się na chwilę, opierając się o drzwi. Jak mogłem być tak głupi? Jeszcze się jakoś dowie, że się w nim zakochałem, a wtedy stracę go na zawsze. Potrząsnąłem głową i pobiegłem do autokaru. Zająłem swoje miejsce i nałożyłem na głowę słuchawki. Nie zwróciłem uwagi na powolnie zapełniający się autokar. Zamknąłem oczy i chyba usnułem, bo Kai potrząsał moim ramieniem mówiąc, że dojechaliśmy.
-Proszę nie odłączajcie się od grupy- Powiedziała nauczycielka, po czym oddała nas w ręce przewodnika. Szedłem z tyłu, dopóki Tetsuya razem z kolegami nie zaczęli we mnie rzucać martwymi owadami. Jeden z nich wrzucił mi we włosy żywego pająka. Z piskiem uciekłem do przodu, wszędzie psikając środkami owadobójczymi. Mojej ucieczce towarzyszyły szydercze śmiechy sprawców mojej paniki. Z pewnością zgubiłbym się w tych jaskiniach, gdyby nie czyjeś silne ręce odciągnęły mnie na bok. Wciąż miałem oddech przyspieszony, ręce mi się trzęsły, a wzrok miałem rozbiegany.
-Uspokój się- powiedziała postać, która mnie uratowała. Oddech lekko mi się unormował, lecz ręce wciąż się trzęsły. Chłopak widząc, że to nie przynosi odpowiednich skutków przytulił mnie i głaskał po włosach, szeptając uspokajające słowa. Wciągnąłem głęboko zapach mojego bohatera. Takich samym perfum używał Kai. Chwila... A jeśli to jest Kai? Po co to robi? Po co mnie uspokaja? Przytula? Głaszcze? Wyrzuciłem z głowy te kłopotliwe pytania, rozkoszując się bliskością mojej sekretnej miłości. Mocniej przylgnąłem do chłopaka. Zaciągnąłem się jego zapachem, po czym chciałem się odsunąć, ale ręce Kai'a mi to uniemożliwiły. Uśmiechnąłem się pod nosem. Teraz aż do końca wycieczki, mogę się bezkarnie tulić do mojego ukochanego. Szliśmy daleko od Tetsuyi i jego bandy. Schowałem głowę w ramię Kai'a, by nie oglądać pełzających po ścianach karaluchów. Reszta wycieczki minęła mi na tuleniu się do Kai'a. Gdy wyszliśmy chciałem się ponownie od niego odsunąć, ale mi nie pozwolił, przytrzymując mnie za rękę. Spojrzałem na niego, ale nie patrzył na mnie. Skierowałem wzrok na nasze splecione dłonie i się lekko zarumieniłem. W autokarze postanowiłem sprawdzić, czy Kai pozwoli bym położył się na jego kolanach. Ułożyłem głowę wygodnie na jego udach i przykryłem się bluzą. Poczekałem kilka minut. Nic nie zrobił. Po chwili poczułem jak wplata swoje palce w moje włosy. Uspokojony jego dotykiem usnąłem. Obudziłem się w łóżku w domku numer 11.  Kai musiał mnie przenieś. Jakie to romantyczne. Westchnąłem cicho.
-O! Widzę, że się już obudziłeś.- Kai wszedł do pokoju w samych spodniach, a z mokrych włosów skapywała woda na jego umięśniony tors.
-aww...Etto, tak- uśmiechnąłem się zakłopotany i spuściłem wzrok.
-Ruki, Aoi i Reita chcą zrobić próbę, podobno Reita i Ruki napisali jakąś piosenkę...
-No dobrze, to ja już do nich pójdę...- uciekłem z pokoju. Nie mogłem już patrzeć na Yutakę, bez obawy, że powiem coś nie taktownego... albo co gorsza zrobię.
Pobiegłem do domku z instrumentami. Na wejściu otrzymałem zieloną elektryczną gitarę wraz z nutami.
-Ćwiczysz to, aż będziesz umiał to do perfekcji!- nakazał Ruki. Aoi już siedział w kącie i pilnie ćwiczył swoją część. Usiadłem obok niego. Na chwilę przerwał grę.
-Ruki i Akira powiedzieli, że nasz występ może zmienić się w mini koncert i jeśli tak się stanie to nam przypada zrobienie fanservisu...- Spojrzałem na niego zaskoczony. Mały koncert? Już się cieszę, a tym fanservice'm to się wcale nie przejąłem. Będzie to pewnie jakiś buziak od Aoi'a w policzek czy coś w ten deseń.
-Koncert?- pisnąłem uradowany.- to ja lepiej zacznę już ćwiczyć- Tak jak powiedziałem tak zrobiłem. Chwilę później Kai dostał swoją część roboty i też ćwiczył. Jak na razie wychodził strasznie głośny hałas. Jednak po godzinie Kai zarządził, ze czas już zagrać całą piosenkę wspólnie. Świetnie odnalazł się w roli lidera. Zatraciłem się w dźwiękach wydawanym przez moją gitarę.
-To... Było coś chłopaki-Stwierdził Kai, gdy skończyliśmy już grać.  
-No a jak? Jesteśmy najlepsi!- Dałem ponieść się euforii.
-Tak, tak-Kai uśmiechnął się do mnie. Klasnąłem w ręcę uradowany. Uwielbiałem jak przy uśmiechu pokazywał swoje dołeczki w policzkach.
-Ale możemy już na dzisiaj skończyć próbę, prawda?-zapytał zmęczonym tonem Aoi.
-Tak, ale jutro znowu ćwiczymy.- Odpowiedział mu nasz lider-sama.
~Dzień koncertu~
Wyciągnąłem z walizki swoje króciutkie fioletowe spodenki i resztę stroju. Podszedłem do lustra i zrobiłem sobie sceniczny makijaż. Malowałem się tak tylko na jakieś wyjątkowe okazje. Po jakieś godzinie stwierdziłem z zadowoleniem, że wyglądam jak człowiek więc postanowiłem opuścić pokój. Reszta mojego mini zespołu czekała na mnie i Ruki'ego. Spojrzałem na Kai'a. Chyba go lekko zatkało na mój widok. Niee, to musi być moja chora wyobraźnia. Chwilę później przyszedł Ruki. Był cały w skowronkach. Podskoczył i wskazał ręką na drzwi.
-Idziemy!-wykrzyknął. Skierowaliśmy się do drzwi. Reita i Ruki zostali w tyle. Kontem oka zobaczyłem jak Akira czule całuje na szczęście Takanori'ego. Też chciałbym, żeby jak tak się w stosunku do mnie zachowywał. Dobrze, by było gdyby też odwzajemniał moje uczucie. Przyspieszyłem kroku i znalazłem się przy chłopakach. Weszliśmy do domku. Kilka osób pracowało jeszcze przy dekoracjach. Kai usiadł przy bębnach i zaczął wygrywać jakiś rytm. Za jakieś 30 minut zaczną się schodzić obozowicze. Gdy pojawili się pierwsi ludzie zaczęliśmy grać. Tak jak przewidział Ruki i Akira dyskoteka zmieniła się to w nasz mały koncert. W czasie grania Baretty nasza publika skakała, śmiała się i tańczyła. Gdy graliśmy nasze popisowy duet z Aoi, gitarzysta oparł się o mnie plecami. Spojrzałem na niego zaskoczony, a on w odpowiedzi uśmiechnął się pokrzepiająco. Dziewczyny piszczały. Aoi odwrócił się do mnie i cmoknął w policzek, po czym uciekł na drugi koniec sceny. Uśmiechnąłem się i poszedłem w stronę swojego rogu sceny. Czy mi się wydawało, ze Kai mocniej zaczął uderzać w bębny. Reszta koncertowej dyskoteki minęła nam na graniu piosenek takich zespołów jak Xjapan. Wróciliśmy do domku wykończeni. Padłem na łóżko i od razu zasnąłem. Obudziłem się wtulone czyjeś ramiona. Podniosłem do góry głowę i spojrzałem na ową osobę. To był Kai! Czy wszystko się sprzymierzyło przeciw mnie? Chyba nic się nie stanie jak go pocałuje, prawda? No chyba, że się obudzi. Przybliżyłem swoje usta do jego. Zawahałem się. Wziąłem głęboko oddech i delikatnie musnąłem jego usta. Odwzajemnił pocałunek! Otworzyłem szeroko oczy. Śpi! Uf, zrobił to przez sen. Czym prędzej uwolniłem się z niechęcią, z jego objęć i pobiegłem do łazienki.  Wziąłem długi zimny prysznic, by wszystko przemyśleć. Powinienem się opanować! Co ja do cholery robię? Oparłem się o ścianę, po czym sunąłem się po niej. Ukryłem twarz w dłoniach. Muszę... No właśnie co muszę? Postaram się unikać Kai'a. Nie chcę cierpieć z miłości. Po za tym, przecież gdy obóz się skończy już nigdy nie zobaczę go... Nigdy więcej nie poczuję jego zapachu, nie posmakuję ponownie miękkich ust, ani nie poczuję jego dotyku na mojej skórze... Miałem się ochotę rozpłakać! Trzeba się podnieść i iść dalej...  Chociaż udawać, że jest ok. Podniosłem się z podłogi, by za chwilę ponownie na niej usiąść. Dzisiaj jedziemy pod namiot na 2 dni! Będziemy nocować w lesie! Odgrodzeni od królestwa mojego koszmaru tylko cienkim materiałem! Zacząłem płakać w niekontrolowanych drgawkach. Ktoś zapukał do drzwi.
-Wypierdzielaj stąd!-wykrzyknąłem płaczliwym tonem, po czym pociągnąłem nosem. Nie chciałem się nikomu pokazywać w tym stanie. Podciągnąłem nogi pod brodę. Niestety osoba po drugiej stronie mnie nie posłuchała i weszła do łazienki. Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem Aoi'ego.
-Śliczny co się stało?-zapytał mnie i objął przyjacielsko ramieniem.
-Zakochałem się w niewłaściwej osobie, juro jedziemy pod namiot, a ja się panicznie boję wszystkiego co lata, pełza i pływa!- Nie wiem czemu się mu zwierzałem. Może po prostu potrzebowałem pocieszenia.
-To powiedz tej osobie co czujesz, przecież po obozie, jest minimalna szansa, że ją spotkasz prawda? Chyba, że to Reita, Ruki albo ja, to wtedy nic nie mów, bo mieszkamy w tym samym mieście, a może nawet chodzimy do tej samej szkoły.- Uśmiechnął się żartobliwie- Poza tym czego się boisz? Tyle wypsikałeś tych swoich preparatów, że miną lata, za nim jakiś pająk do ciebie podejdzie. A teraz wybacz muszę już pójść, przyszedłem tu po śrubokręt. Ruki zatrzasnął się w pokoju i ja, i Akira go teraz ratujemy.- Wziął wcześniej wspomnianą rzecz i wyszedł. Ciekawe skąd tu ten śrubokręt. Reszta dnia mijała mi spokojnie, unikałem Kai'a jak mogłem, spakowałem się na ten 2 dniowy wyjazd do lasu. Rozmyślałem też o tym co powiedział Aoi.
~Dzień wyjazdu do lasu~
Znów mam wrażenie, że świat zaprzysiągł się przeciw mnie. Jestem w namiocie z obiektem moich westchnień. Aoi miał farta, bo z nikim nie dzieli namiotu. Cały dzień łaziliśmy po lesie, a ja wypsikałem 3 puszki środka owadobójczego...  Wieczorek rozpadało się. Postanowiłem dzisiaj wyznać Kai'owi o moich uczuciach. Usiadłem w rogu namiotu i czekałem jak Kai wejdzie do namiotu. Deszcz przybierał na sile.
Wejście namiotu zostało otwarte.  Zapytałem go poważnym głosem.
-Yutaka, możemy porozmawiać?- Głos zadrżał mi z przejęcia. Miałem cichą nadzieję, ze odmówi.
-Tak, a co się stało?- Odpowiedział pytaniem na pytanie. Po jego minie widać było, że jest zaciekawiony.
-Kai, przepraszam, ale już nie mogę! Kocham Cię!- Opuściłem szybko głowę, bo łzy cisnęły się mi do oczu.
- To dlaczego pocałował na scenie Cię Aoi, do niego się przytulałeś w łazience!?- Jego głos brzmiał bezwzględnie. Nie wiedziałem, że mnie widział takiego zapłakanego w łazience. Teraz płakałem już na dobre. Deszcz przerodził się w burzę.
-Bo Ruki i Rei zaplanowali coś na kształt fanservisu, i mnie do tego oraz Aoi'ego wyznaczyli! W łazience żaliłem mu się jaki jestem nieszczęśliwie zakochany w tobie!- Wybiegłem z namiotu i skierowałem się do Aoi'ego. Chłopak, gdy mnie zobaczył nic nie mówił. Pozwolił mi się wypłakać. Gdy skończyłem opowiadać co się stało, Aoi spojrzał na mnie współczująco.
-Powinienem już wracać. Wybacz, że zająłem ci tyle czasu. Dziękuje, ze pozwoliłeś mi się wypłakać.-ukłoniłem się i już wychodziłem, gdy Aoi odezwał się do mnie.
-Tanabe jest głupcem skoro cię nie chce- wyszedłem i pobiegłem do mojego namiotu, który dzieliłem z chłopakiem, który załamał mi serce. Nie było go.
Wsunąłem się w śpiwór i symulowałem sen. Chciałem pozbierać myśli. Nagle drzwi namiotu otworzyły się a do środka wpadł przemoczony Kai. Podszedł do mojego śpiwora i odgarnął moje włosy z twarzy.
-Śpi... Już się bałem, że coś ci cię stało! Przepraszam, za moje zachowanie... Byłem chyba zazdrosny- pogładził mój policzek i usiał obok mnie- Też Cię kocham, ale nie chcę byś po obozie bardziej cierpiał- On mnie kocha! Nie umiałem się powstrzymać i odwróciłem się z wielkim bananem na twarzy.
-Ty.. NIE ŚPISZ?- wykrzyknął przerażony, a raczej zawstydzony.
   -Nie śpię- Uśmiechnąłem się promiennie i władowałem się na jego kolana.- i chce mieć chociaż  kilka dobrych wspomnień- Nie wiem co mnie pchnęło bym to powiedział. Pocałowałem go delikatnie. Zszokowany nie oddawał pocałunku. Zaplotłem ręce na jego karku. Po chwili oddał pocałunek. To on przejął inicjatywę. Językiem badał moje podniebienie. Wsunął dłonie pod materiał mojej koszulki i delikatnie pieścił mój brzuch i tors, zahaczając o sutki. 
-Przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ze też cię kocham- Przyciągnąłem go ponownie do pocałunku.  
Same jego usta sprawiały, że się podniecałem. Pozwoliłem mu zdjąć z siebie spodnie i całą resztę. Pozbył się też swoich ubrań i wrócił do mnie. Całował czule każdy skrawek mojego ciała. Zjechał w dół i zaczął bawić się moją męskością liżąc ją i całując. Było mi już naprawdę gorąco… Cieszyłem się, że odwzajemnia moje uczucia.
- P… Proszę – wyjąkałem, a on uśmiechnął się i wziął moją męskość do ust. Zaczął poruszać szybko głową, a ja krzyczeć z rozkoszy jaką mnie obdarzał. Dodatkowo wsunął we mnie jeden palec i zaczął nim poruszać. Wygiąłem się w łuk i jęknąłem. Po chwili dodał drugi palec i lekko mnie rozciągał. Wiłem się pod nim. W pewnym momencie jęknąłem głośno z bólu, bo Kai dołożył trzeci palec. Zaczął mnie rozciągać i coraz szybciej poruszać głową. Znowu czułem tylko przyjemność. To było wspaniałe uczucie. Wiłem się pod nim z rozkoszy. Doprowadzał mnie do szału. W końcu doszedłem głośno to oznajmiając. Szatyn odsunął się ode mnie i wszystko połknął. Opadłem na ziemię starając się unormować oddech, ale było to trudne, gdyż ciągle poruszał we mnie palcami. Nachylił się i pocałował mnie namiętnie.
- Chcesz mnie? – szepnął między pocałunkami. I po co on się pyta? No po co?
- Ch… Chcę, bardzo chcę – jęknąłem spragniony tego uczucia.
 Wyjął palce i zastąpił je swoją męskością. Jęknąłem z bólu, a z oczu spłynęły łzy. Kou szybko je scałował i zaczął pieścić ustami moją szyję i sutki. Dał mi czas, aż przyzwyczaję się do jego obecności. Poruszyłem biodrami mimo ciągłego uczucia bólu. Powoli i delikatnie zaczął się poruszać. Przyśpieszał swoje ruchy, a ja jęczałem głośno z przyjemności i powtarzałem jego imię. Po moim ciele rozlała się niesamowita fala rozkoszy, gdy uderzył w moją prostatę. Oznajmiłem mu to głośnym krzykiem oraz zadrapaniem na jego plecach, gdzie trzymałem ręce. Wyszedł ze mnie prawie cały i wszedł z powrotem. Krzyknąłem ponownie z rozkoszy. Zaczął wchodzić już tylko pod tym kątem. Jeszcze kilka pchnięć i zacisnąłem na nim mocno swoje mięśnie. Doszliśmy równocześnie wykrzykując nasze imiona. Opadliśmy zmęczeni na śpiwory, które robiły za posłanie. Wtuliłem się w niego normując oddech. Jemu udało się to pierwszemu.
Usnąłem w jego ramionach. Jutro wracaliśmy do naszych domków. Od dzisiejszego dnia Kai częściej mnie obejmował, głaskał po włosach czy całował. Pewnego dnia Miyavi wpadł na pomysł zagrania w butelkę.
Ruki zakręcił w wypadło na mnie.
-Czy jest ktoś na tym obozie, kto Ci się podoba?
-Tak- uśmiechnąłem się do Kai'a. Niestety to był mój błąd. Ruki nie dał mi już spokoju. Koniecznie  chciał się dowiedzieć kto, jak to nazwał "Jest tym szczęściarzem" Dowiedział się, kto nim jest dopiero w dniu wyjazdu, ponieważ Kai na pożegnanie namiętnie mnie pocałował.
-HA! Wiedziałem, że to on!- Ruki wyskoczył z autokaru i zaczął skakać obok mnie i Kai'ego.
-Ruki, chodź już- krzyknął Reita z  niebieskiej Lanci.
-Do zobaczenia w szkole Uruha!- krzyknął Takanori na pożegnanie i wsiadł do wozu. Odjechali z piskiem opon.
-Spotkamy się jeszcze, prawda?-zapytałem Kai.
-I to szybciej niż myślisz.- Uśmiechnął się do mnie pokazując urocze dołeczki. Ciekawe co miał na myśli?
Dni do szkoły mijały mi monotonie. Zostałem żywym trupem...
W końcu nadeszła szkoła. W klasie usiadłem na samym końcu, w ławce pod oknem, by móc rozważać moja beznadziejną sytuację. Gdy nauczyciel produkował się pod tablicą, do klasy wszedł dyrektor.
-Kochani, mam nadzieję, że gorąco powitacie nowego ucznia. Oto Yutaka Tanabe- Na dźwięk tego imienia podniosłem głowę. Zobaczyłem Kai'a. We własnej osobie. Wstałem z ławki i rzuciłem się mu na szyję, a on bez skrępowania mnie pocałował. Od tego dnia żyłem jak w raju. Kai zawsze był przy mnie. Był czuły, kochający i tylko mój. Nie pozbyłem się swojej fobii, ale Kai mnie bronił przed robalami. Nawet gramy dalej w naszym zespole, który nazwaliśmy The GazettE! Mamy coraz więcej fanów, a niedługo wydamy nasz pierwszy singiel!



_________________________________________________________________________________

* tłumaczenie Baretty by Mariko Link do całego tłumaczenia

16 sierpnia 2013

Kurabu 2

No to jak obiecałam, dodaję kolejną część kurabu, piszę jeszcze jednego oneschota z Urukai...
Uwaga latające przecinki, i pełno błędów, bo nie chce mi się tego sprawdzać... A więc zapraszam do czytania,a ja zabieram się za dalsze pisanie
_________________________________________________________________________________

Dojechaliśmy pod studio. Zszedłem z motoru na miękkich nogach. Reita jeździ jak wariat. Ciekawe kto dał mu prawo jazdy? Chyba bardziej mnie interesuje, Czy on kiedykolwiek jakikolwiek przepis przestrzegał!

Gdy, weszliśmy do sali naszą uwagę zwróciła całująca się na kanapie para. Rozpoznałem chłopaka z kolczykiem i szatyna. Widziałem ich w barze. Reita chrząknął znacząco.

-Aoi, ehm.. Mógłbyś mi przedstawić swojego kolegę?- Stanąłem na palcach i wyjrzałem głową nad ramieniem Reity. Aoi odwrócił się do nas i z uśmiechem powiedział.

-To jest Uruha, gra na gitarze. Musisz go kiedyś posłuchać niezły jest.-Słysząc pochwałę chłopak się zarumienił. Zachowuje się jak dziewczyna, zresztą z wyglądu ją przypomina. - A ty przyprowadziłeś ..?-Podniósł sceptycznie brwi patrząc na mnie.
-Ruki, też gram na gitarze, perkusji, ale wolę śpiewać...- wyręczyłem Akirę od odpowiedzi- Jeszcze czasami zdarzy mi się jakieś teksty napisać-dodałem po chwiali zastanowienia. Lubiłem się chwalić. To taka moja malutka wada.
-O! Utalentowane maleństwo- Skomentował Aoi z uśmiechem.
-Odszczekaj. To. Natychmiast! Bo. Nie dożyjesz. Jutra- Wycedziłem wyraźnie każde słowo. Nienawidziłem, gdy ktoś komentował mój wzrost. Aoi nie zdążył odpowiedzieć. bo do sali wszedł Kai. Stwierdziłem, że to on, po mrożącym krew w żyłach spojrzeniu kierowanym na Basistę i gitarzystę. Wydawało się mówić "znowu, to robicie". Czyżby przyprowadzali tu wszystkich co wpadli im w oko, a potem nie spodziewanie zostawiają. Reita po dzisiejszym ranku, nie wydawał się takim człowiekiem. Był czuły, opiekuńczy, a nie zimny, obojętny i… okrutny, żeby rozkochać kogoś w sobie, a potem go zostawić. Nie znam go zbyt długo, ale... No, właśnie. Zawsze jest jakieś ale. Nie wierzę, że Akira taki jest, a może... nie chce wierzyć? Bo chce poczuć się kochany?Czy to możliwe, by Rei udawł kogoś innego, by rozkoszować się cierpieniem innej osoby, gdy odkryje jego naturę.
-Zaraz tu wbiegną  Totsu i Mashiri. Zwykle się spóźniają.- Powiedział Reita, przerywając gonitwę moich myśli. Aoi pokiwał głową, na znak potwierdzenia jego słów. Tak jak przewidywali do sali wbiegło dwóch zdyszanych muzyków. Nie pozwolę, by Reita mnie zostwił, nie, gdy w końcu poczułem bliskość drugiego człowieka. Oj, Rei-Rei, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo...
-O! Kolejne zabaweczki? Akira-kun, Yuu-kun, dawno nie przyprowadzaliście chłopaków. Czy jak wam się znudzą, będę się ja mógł z nimi zabawić?- Uśmiechnął się zawadiacko. Miałem dziwne wrażenie, że ten z pozoru przyjazny uśmiech, a naprawdę niepokojący, był kierowany do mnie. Zaczynam się faceta bać.
-Wybacz Mashiri, ale Śliczny, to nie zabawka. Jeśli on będzie chciał, bo ja tego pragnę do szaleństwa, zostanę z nim na zawsze. - K'you zarumienił się słysząc o wyznanie z ust Aoi'a, Ten uśmiechnął się do niego ciepło i złożył na jego wargach delikatny pocałunek. Spojrzałem na Akirę. Widać było po jego minie, że o czymś intensywnie myśli. Po chwili, rysy jego twarzy złagodniały, a on objął mnie ramieniem.
-No, nic zawsze pozostaje on- Skierował palce na mnie przyłożył je do ust.  Po czym przejechał po nich językiem. Zaskoczony wtuliłem się w Akirę. Mashiri mnie przerażał.
-No to skoro jesteśmy w komplecie, zaczynamy próbę!- Odpowiedział mu zgody stęk, ale wszyscy zabrali się o pracy. Spojrzałem na Totsu wydawał się niezadowolony zachowaniem kolegi. Usiadłem obok Uruhy, przyglądając się muzyką. Mashiri był na wokalu, Aoi i Totsu na gitarach, Rei na basie, a ich lider siedział za perkusją. Chłopaki nieźle grali, ale czegoś im brakowało. Kai zarządził koniec próby, Totsu i Mashiri wyszli, gdy tylko dostali pozwolenie. Wokalista rzucił na odchodnym, tak cicho, bym tylko ja to usłyszał.
-Jeszcze będziesz mój- Co on chciał niby zrobić? Ja nigdy nie będę należeć do nikogo, zbyt tragicznie to się poprzednim razem skończyło.  Z zamyślenie wyrwał mnie lekko wkurzony głos Uru.
-Nie!
-Ale dlaczego?
-Bo tak chce.
-Proszę, tak bardzo cię proszę- spojrzał na niego, robiąc kaczy dziubek. Od jakiś 5 minut Aoi próbował przekonać ślicznego, by zagrał na gitarze.
-Dobrze, jeśli Ruki zaśpiewa!- Oj, Uruha musi, być dobrym obserwatorem, skoro zauważył, że jestem strasznie uparty. Poza tym dawno nie śpiewałem.
-Nawet o tym nie myśl, by nie przekonać. Odpowiedź brzmi niezmiennie: NIE-ostrzegłem Aoi’a, by niepotrzebnie, nie marnował sił, na przekonanie mnie.
-Reita weź go przekonaj! To w końcu twój chłopak- spuściłem głowę. Nie wiem, czy po pierwsze zakochałem się w Akirze, i czy on we mnie. Chyba chciałem, by naprawdę byliśmy razem. Reita westchnął ciężko i bardzo blisko podszedł do mojej upartej osoby. Wręcz usiadł okrakiem na mnie. Podniósł ręką mój podbródek, by patrzeć w mi w oczy.  Przejechał ręką po moim policzku, a ja wstrzymałem oddech. Ten chłopak dziwnie na mnie dział
-Ruki, proszę- Ciekawe w jaki sposób chce mnie przekonać?
-Nie.
-Ruki…- szepnął mi na ucho, po chwili je liżąc
-Niee- głos odrobinie mi  zadrżał z zaskoczenia. Nie spodziewałem się takiego nieczystego zagrania. Musiał widzieć, jak reagowałem na jego dotyk.  Reita myśląc, że się łamię, pocałował mnie w nos.
-Proszę.
-Niiee- Akira pocałował mnie w policzek. Musiałem przyznać, że jestem ciekawy jak smakują jego usta.
-Rukiii, ładnie cię proszę…
-Ech, nie…- Basista znów mnie pocałował odrobinę bliżej ust.
-Proszę cię, Ruki- Pocałował mnie w kącik ust.
-Achm, Niee- pocałował mnie w drugi kącik.
-Wygrałeś, zaśpiewam…- Mam dosyć tych jego gierek. Zgodzę się, by w końcu przestał się ze mną droczyć i albo się osunął, albo mnie pocałował w usta.
-Dziękuje- Reita uśmiechnął się czule, poczym pocałował mnie namiętnie w usta. Zaskoczony rozchyliłem je, z  czego chętnie skorzystał wkładając tam swój język. Zarzuciłem mu ręce na kark i niezdarnie oddałem pocałunek. Reita położył ręce na moim nagim brzuchu. Delikatnie go pogładził. Akira badał językiem moje podniebienie. Było mi bardzo przyjemnie.  Chłopak całował czule i delikatnie, a nie brutalnie, jak to sobie wyobrażałem. Muszę przyznać sam przed sobą, że jest ze mną coraz gorzej. Zaczynam mieć jakieś fantazje dotyczące blondyna. Akira delikatnie pieścił moje wargi.
-Reita
-Może coś Xjapan? Ruki co o tym sądzisz?- Zapytał speszony Takashima. Kiwnąłem potakująco głową. Wciąż byłem lekko zdezorientowany pocałunkiem.
Chłopak zaczęli grać. Spojrzałem na Aoi’a. Wlepiał zaskoczony gały w Uru, a on speszony grał dalej. Kai po chwili postanowił się dołączyć. Reita poszedł w ślady lidera,a za nimi Aoi. Po chwili był już zatracony w dźwiękach wydawanych przez swój bas. Sprawnie palcami jeździł po gryfie, a mnie chodziły po głowie nieprzyzwoite myśli, co on jeszcze potrafi zrobić tymi palcami Skarciłem się w myślach ze te fantazje i zacząłem śpiewać.  Musiałem przyznać, że całkiem mi nieźle szło. Gdy skończyliśmy do sali wpadło dwóch chłopaków .
-Zapomniałem kluczy- Zawstydzony Totsu wziął wspomnianą rzecz i stanął ze Mashiri’m.
-Chłopaki idziecie z nami na piwo? Nie dawno otworzyli nowy bar.
-No dobra. Zbieramy się, kochani-krzyknął Kai.
Aoi z Uruhą pobiegli za znikającymi za drzwiami muzykami. Za chwilę również z Reitą poszliśmy za wspomnianymi wcześniej.  Przed wyjściem Akira objął mnie ramieniem. Zobaczyłem, jak Rei rzuca zwycięskie spojrzenie Mashiri’emu, a on spoglądał na nas z miną mówiącą “Przegrałem bitwę, ale nie wojnę”.  Chyba zostałem główną nagrodą w jakiejś chorej rywalizacji między nimi dwoma.
Droga upłynęła w słuchaniu jak Aoi i Kai o czymś radośnie gadali.
W barze Kai zebrał zamówienia, a my poszliśmy zająć stolik. Reita usiadł na sofie i pociągnął mnie na swoje kolana. Zarumieniłem się, nie byłem przyzwyczajony do takiego traktowania.  Gdy Kai wrócił, postawił przed każdym jego zamówienie. Dostałem niebieskiego drinka. Nieufnie powąchałem.
-Pij, nie jest zatruty-szepnął mi do ucha Rei. Sięgając po swoje piwo.  Spojrzałem na Yutakę. Spokojnie sączył kawę.
-Kai-san, ty nie pijesz?
-Nie, będę was odwozić do domów. Takie zadanie lidera- Uśmiechnął się do mnie promiennie, ukazując słodkie dołeczki w policzkach. Westchnąłem zauroczony, niestety Akira to zauważył i szepnął mi obrażonym tonem do ucha
-Jestem ładniejszy!
-Nie fochaj się- odpowiedziałem mu ze słodkim uśmiechem. Nic nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę. Nie chce, by się na mnie gniewał. Nie lubię, gdy ludzie są na mnie źli. A może by go pocałować? Nie, głupi pomysł....
-Proszę Cię, przecież nic się nie stało-Nic nie odpowiedział-Skoro nie chcesz gadać, to nie- Miałem zamiar zgramolić z jego kolan, ale jego ręce mi to uniemożliwiły.
-Nie schodź-szepnął skruszonym tonem.- Nie mogę być już zazdrosny?- Spojrzałem na niego zaskoczony.  Zazdrosny? Ale o co?  O mnie? Patrzyłem  na niego z niezrozumiałym wzrokiem. Zaplotłem ręcę na klatce piersiowej. Musze sobie przemyśleć całą tą sytuację, w której się znalazłem.
-Chłopaki, moja ciotka ma nad morzem domek, a raczej dom. Kazała mi go popilnować przez 2 tygodnie zaczynając o poniedziałku. Chcecie jechać ze mną?
-Pewnie- Totsu i Mashiri zgodzili się od razu. Aoi chwilę szeptał na ucho coś Ślicznemu, ale odpowiedzieli twierdząco na pytanie Kai'a. Spojrzałem na Reitę. Chciałem zobaczyć morze. Uwielbiałem szum fal. Spotkałem kiedyś, dziewczynę, co chodziła brzegiem morza w słuchawkach. Zatrzymałem ją, i spytałem czego sucha. Ku mojemu zaskoczeniu, podała mi swoje słuchawki. Nałożyłem je na głowę i i usłyszałem, nagrany szum morza.
-Chcesz jechać?- Otrząsnąłem się z zamyślenia. Nie chce do niczego zmuszać Reia.
-Chce jeśli, i ty chcesz
-No to postanowione. Liderze-sama jedziemy wszyscy nad morze!
-To świetnie, już myślałem, że nie będę mógł wam robić prób- Teraz uśmiech Yutaki był diaboliczny. Gdzie się podział ten chłopak od dołeczków?- Spotkamy się w środę o 6 przed moim domem.
Reszta wieczoru upłynęła spokojnie, chodź moim zdaniem Mashiri był stanowczo za blisko mnie i robił dość dwuznaczne aluzje.

5 sierpnia 2013

Atarashī genjitsu 1

No, więc, w tym kraju co aktualnie znajduje się nasz bohater, panują zwyczaje japońskie, i posługują się językiem japońskim, ale ….Ehm, jak to wytłumaczyć?! O! To jest japońska Francja, albo Anglia…. Może jak przeczytacie, zrozumiecie…. Acha, epoki, są pomieszane, więc nie doszukujcie się tu zgody z historią.
_________________________________________________________________________________
Poruszyłem się niespokojnie. Było mi ciepło i wygodnie. Po prostu raj, gdyby nie wkurzający piskliwy głosik, każący mi wstać. Otworzyłem powoli jedno oko. Leżałem zakopany w fioletowej, aksamitnej pościeli. Ehm, od kiedy ja mam takie wielkie łóżko, że mieszczę się w poprzek? Ktoś niepewnie potrząsnął moim ramieniem.
-Panienko, pora wstawać- znów ten wkurzający głosik. Coś jak piszczenie myszy. Z pewnością to nie jest moje sumiennie, ponieważ ono ma z pewnością niższy, wręcz basowy głos. Poza tym dlaczego, miało by się odzywać, przecież nie dlaego, że spóźniam się na próbę mojego zespołu, na której mam poznać nowego basistę? W sumie nawet jestem trochę ciekawy, ale ósma rano, to stanowczo za wcześnie na próbę. Nikt, no prawie nikt, nie odważył się mnie budzić wcześniej niż przed dziesiątą. Oprócz Kouyou, ale on odkąd się zakochał stracił zdrowy rozsądek. Otworzyłem drugie oko, próbując zlokalizować osobę, o tak piskliwym głosem. Właścicielka wyglądała na pokojówkę.
-Proszę, niech panienka już wstaje, bo spóźni się na śniadanie- Chwila… Czy ta odważna osoba zwraca się do mnie “panienko“? Pewnie to kolejny durnowaty żart Kouyou, ale chyba tym razem w tym przedsięwzięciu musiała brać reszta zespołu. Może to kara, za notoryczne spóźnianie się na próby?
-Dzisiaj, ma panienka, po śniadaniu lekcje z Mauricio, a panienki matka, prosi o założenie tej błękitnej sukienki, którą dostała panienka od ojca z okazji przyjęcia oświadczyn - Przewróciłem oczami, ignorując jej wypowiedź. Nie będę brać udziału w ty
m dowcipie, przyjaciół., a poza tym nie założę żadnej z tych sukienek. Rozejrzałem się niepewnie po pokoju. Każdą z ścian pokrywały freski. Jedne przedstawiały rośliny, inne zwierzęta. Ręcznie zdobione szafy stały o obu stronach łóżka z baldachimem, na którym leżałem. Naprzeciwko mnie był ogromny kominek, a nad nim lustro w złotej oprawie. Innymi słowy, pokój był wyjęty z muzeum. Spojrzałem na osobę, która odważyła się mnie obudzić. Dziewczyna miała na sobie czarną sukienkę z białym fartuszkiem i czepek. Ciekawe, jak mnie tu przenieśli, i ile osób brało w tym udział. Zrzuciłem nogi z łóżka i z przerażeniem odkryłem, że nie mam swojego ukochanego uniformu piłkarskiego, robiącego mi za piżamę, a długą do kostek, kremową koszulę nocną, z falbanami i koronkami. Od razu zapragnąłem wydostać się z tej luźnej kupy szmat. Wolę, gdy ubranie bardziej przylega do ciała, jak rurki, a nie jak ten worek na ziemniaki. Nie zamierzam zakładać, żadnej sukienki, więc spokojnie ignorowałem obecność dziewczyny w pokoju, majdając w powietrzu nogami. Ciekawe, jak mnie przebrali w nocy, że się nie obudziłem? Gdy, rozważałem do czego porównać te bufiaste rękawy, do pokoju wparowała kobieta. Miała surowe rysy twarzy, a gładko ściągnięte włosy do koka, nie dodawały jej uroku. Za nią przytruchtało 3 identycznie ubrane pokojówki.
-Takanoria (To chyba lepiej brzmi, niż Ruksonia, albo Rukigunda co zaproponowała koleżanka- od aut,)- zacząłem się niepowstrzymanie śmiać, ten dowcip K’you zaczyna być śmieszny - Zachowuj się- Fuknęła na mnie- Ubrać ją, i przyszykować, ma cię 15 minut-zwróciła się do pokojówek, i wyszła. Chodziła tak, jakby połknęła kij od szczotki. Zawsze myślałem, że to jest przenośnia, a tu się okazuję, że nie. Ciekawe, skąd Śliczny, wytrzasnął takie stroje. Dziewczęta, wręcz rzuciły się na mnie, zdjęły ze mnie worek na ziemniaki, a zastąpiły go gorsetem. Wiem, że wcześniej narzekałem na zbyt luźne ciuchy, ale to jest już przesada. Oddychać się nie da, a co dopiero schylić czy iść. Gdy rozmyślałem o wadach gorsetu, zostałem ubrany w błękitną suknie. Posadziły mnie na krześle i umalowały. Nielubię co prawda takiego cukierkowatego makijażu, ale przyznam, gdybym nie wiedział, że to ja, sam bym się wziął za dziewczynę. Taką sweet lolitkę. Dosyć tych wygłupów. Potrząsnąłem swoimi brązowymi, sięgającymi do ramion lokami. Podniosłem się z krzesła. Stanął niepewnie na nogach. Nie runąłem do przodu, ani do tyłu w tych butach na obcasie. Super! 25% sukcesu, jeszcze teraz móc postawić krok. YEAH! Postawiłem i nadal trzymam się w pionie! 50% sukcesu za mną. A teraz najtrudniejsza część, chodzenie! Nieśmiało postawiłem krok, a za nim kolejny. Tak zrobiłem kółko po pokoju. Z każdym kolejnym szło mi coraz lepiej. Po 5 minutach chodzenia w kółko, mogłem już stwierdzić, że stawianie kroków w butach na obcasie mam opanowane.