1. Namioty mają drzwi...
2. Uruś boi się robali...
3. Nie widzicie latających przecinków! Ani tym bardzie innych błędów...
_________________________________________________________________________________
*Uruha*
Moi rodzice popełnili najgorsze przestępstwo jakiego można dokonać. Wysyłają mnie na kolonie! Okay, gdyby to był obóz nad morzem. Słoneczko, morze i wiaterek. Żadnych pająków i innych robali, zbyt blisko ciebie. Ale nie! Oni wysyłają mnie na obóz! Wiecie, rozbijamy namiot w lesie, śpimy w nim i takie tam. A obok czają się robale, które tylko czyhają jak zaśniesz, by Cię pożreć albo... wplątać we włosy! Tego,bym nie zniósł, zbyt kocham się, by pozwolić takiemu pająkowi na stworzenie pajęczyny w moich włoskach... Blee, na samą myśl mnie odrzuca. I jeszcze mam tam spędzić,aż 2 tygodnie dzieląc z kimś namiot...Oj, ten ktoś nie będzie miał ze mną słodkiego życia, chyba,że lubi zapach sprejów na owady. Właśnie pakuje się na ten koszmar. Zakryte, obcisłe ubrania,żaden robal nie wejdzie mi pod koszulkę! Wkładam ubrania do walizki, gdy w głębi szafy rzuciło mi się coś fioletowego. Spodenki...bardzo, krótkie spodenki. Do tego, z boku były paski, które trzymały resztę spodni, zaczynających się za kolanem. W trzech słowach, spodenki odsłaniały uda. Hmm, mają bardzo ładny kolor. Może je zabiorę..Nie, przecież po nogach mogą mi chodzić robale, ale... Jak będzie jakaś impreza...Będą pasować te tej fioletowej bluzki... Biorę...Najwyżej ich nie założę.
~Dzień wyjazdu~
Wstałem wcześnie rano, by się przygotować. Umyłem i ułożyłem włosy, nałożyłem makijaż. Standardowy strój na dwór- Czarna bluzka i rurki. Do tego obowiązkowo okulary przeciw słoneczne. Strój jest modny i praktyczny. Sprawdziłem ostatni raz czy wszystko mam, i zszedłem na dół targając moje 2 walizki+ kilka toreb. Śniadanie zjadłem w ciszy. Nie będę zaszczycał rozmową ludzi, którzy wysyłają mnie do tego królestwa robali!
-Zapakuj bagaże
do samochodu, jak zjesz. Po śniadaniu odwiozę Cię na miejsce
zbiórki.- Wyraźnie słyszałem satysfakcję w głosie matki, że
pozbędzie się mnie z domu na najbliższe 2 tygodnie. Może
liczyła,że pozbędzie się mojej fobii? Hah, marzenia.... W ciszy
dokończyłem jedzenie. Wytargałem bagaż i wsiadłem do samochodu.
W czasie drogi kontynuowałem swój milczący protest. Gdy
dojechaliśmy na miejsce zbiórki, sprawdziłem czy mam wszystko co
jest mi potrzebne i wysiadłem. Dotargałem swoje bagaże do autokaru
i wrzuciłem je do schowka. Rozejrzałem się wokół siebie.
Niektórzy żegnali się z rodzicami, inni walczyli z walizkami.
Spojrzałem na autokar. Był dwupiętrowy, miał kolor zgniłego
zielonego. Spojrzałem za siebie. Mama już odjechała. Pewnie
myślała,że wybiegnę z krzykiem z pojazdu i wrócę do samochodu.
Głupie... Wszedłem na drugie piętro autokaru i usiadłem pośrodku
pojazdu. Raczej nikt nie będzie wchodzić na 2 piętro, a co dopiero
siadał pośrodku. Tak jak przewidziałam, większość siedziała
na niższym piętrze, albo z tyłu na drugim piętrze. Usilnie starałem się zobaczyć
coś ciekawego w widoku zza oknem. Jakby się uprzeć to te dwa koty
tłukące się koło drogi, mogłyby być ciekawe. Odwróciłem głowę
i zobaczyłem jak obok mnie siada jakiś chłopak. Założyłem
słuchawki na uszy i znów przypatrywałem się widokom za oknem. Autokar ruszył
i odciął mnie od jedynego źródła rozrywki. Podniosłem się do
góry i przyjrzałem się innym uczestnikom podróży. Z tyłu, na
ostatnich dostrzegłem jakiegoś blondyna. Zawzięcie klepał w
komórkę, a na jego kolanach ktoś spał. Jakaś.... brunetka?
Niee... Wysiliłem wzrok i zobaczyłem, że to jest chłopak. Są
parą? Tak to wyglądało. Obok nich siedział czarnowłosy czytając
książkę. Wszyscy trzej nosili makijaż, tak jak ja. Obejrzałem
pozostałą cześć ludzi siedzących w autokarze. Nikt nie
przyciągał mojego wzroku. Dopiero mój sąsiad zainteresował mnie.
Spał, a jego przydługa czarna grzywka opadała na twarz. Nie mając
co robi, przypatrywałem się jemu. Miał delikatne rysy twarzy,
oddychał spokojnie, co jakiś czas obracając się. Liczyłem jego
wdechy, aż w końcu usunąłem. Obudziłem się na miejscu. Chłopak
obok mnie już nie spał tylko patrzył się we mnie z dziwnym wyrazem
twarzy. Wow, miał niesamowite oczy. Chyba o tym wiedział, bo
podkreślał to makijażem. Autokar zaparkował, a ja wraz z innymi
udałem się po swoje bagaże. Po ich wyciągnięciu zatrzymała nas
nauczycielka, oznajmiając, że na drzwiach jej domu jest lista kto z
kim, gdzie mieszka i jeślibyśmy mieli pytania, odpowie na nie w jej domku.
Cały dzisiejszy dzień mamy jak to określiła „na zapoznanie się
terenem i zawarcie nowych znajomości” Przepchałem się do listy.
Mieszkam w namiocie numer 11. Nie zdążyłem przeczytać z kim, bo
zostałem wypchnięty z tłumu. No trudno, dowiem się później.
-3...5...7....9....-mamrotałem
po nosem numerki domków. Dobrze, że nie mieszkamy w namiotach.
- Jest!
11!-Odwróciłem się, gdy usłyszałem jak ktoś wykrzykuje numer
mojego nowego lokum na najbliższe 2 tygodnie.
-Mieszkasz w
jedenastce?- zapytałem chłopaka stojącego za mną. Ehm, to był
ten czarnowłosy chłopak, co siedział z tyłu autokaru.
-Tak, jestem Yuu
Shiroyama, ale wolę jak mówią na mnie Aoi. A ty jesteś?
-Kouyou
Takashima, ale jak ty wolę jak mówią na mnie Uruha....-Po jego minie widziałem, że chciał się zapytać skąd taki pseudonim.-Nie pytaj, kuzyn tak mnie
nazwał i już zostało- Zaskoczenie miał wymalowane na twarzy.
Zabawnie wyglądał. Spojrzałem na moje lokum. Był to mały, przytulny drewniany domek.
-Z kim tu jeszcze
mieszkamy?- Zapytałem Yuu, bo wydawał się bardziej poinformowany
ode mnie. Aoi nie zdążył odpowiedzieć, bo uprzedził go mój
autokarowy sąsiad.
-Ze mną. Znaczy
się z Yutaką Tanabe, ale możecie mówić Kai. Musimy poczekać z
wejściem, bo Ruki i Reita zaraz przyniosą klucze. -Jak na
zawołanie, zaraz przybiegli.
Takanori Matsumoto, popularnie nazywany Ruki'm był ciągnięty przez wyższego chłopaka Akirę Suzuki'ego, zwanego najczęściej Reitą. Tak jak zgadywałem byli, parą. Ciekawie razem wyglądali. Maleństwo ciągające wszędzie Reitę, a on to z cierpiętniczą miną znosił.
Takanori Matsumoto, popularnie nazywany Ruki'm był ciągnięty przez wyższego chłopaka Akirę Suzuki'ego, zwanego najczęściej Reitą. Tak jak zgadywałem byli, parą. Ciekawie razem wyglądali. Maleństwo ciągające wszędzie Reitę, a on to z cierpiętniczą miną znosił.
-Mam
kluczę!-Wykrzyknął uradowany, podchodząc do drzwi. Chwilę
siłował się z zamkiem, ale w końcu drzwi ustąpiły, a my
weszliśmy do środka. Salon był jasnych kolorach. Na środku stała
beżowa kanapa, która miała służyć, za łóżko dla jednego z
nas. Na przeciwko niej stał story jak świat telewizor, który
zapewne odbierał tylko 3 czy 4 programy, jeśli w ogóle działał.
-Śpię na
kanapie!- Wykrzyknął Aoi, przeskakując oparcie sofy, miękko lądując na poduszkach.
-To co, Śliczny,
który pokoik bierzemy? Decyduj się szybko, zanim Ruki nie wniesie
wszystkich swoich bagaży, bo zostaniemy zmuszeni do pomocy w ich
wypakowania. Uprzedzę, twoje pytanie, Tak, on ma duuużo więcej,
rzeczy niż ty- Rozejrzałem się po salonie, a zarazem sypialni Aoi'ego. Po
prawej i lewej stronie były drzwi. Usłyszałem jak wejście się
otwiera. Rzuciłem się w kierunku najbliższych drzwi. Otworzyłem je, pryskając sprejem na owady. Może tam nikt dawno nie
wchodził, i jakiś pająk uplótł jakąś sieć przy wejściu, a ja
w nią wpadnę i się zaplącze?
-Wchodź! Idą po
nas, Aoi już się nie wymiga, ale my mamy szansę!- Wyszeptał mi do
ucha rozbawionym tonem Kai. Chłopak tuż przed nosem Maleństwa
zatrzasnął drzwi.
-Kai-chaaan,
Uru-chaaaan... Pomóżcie z rozpakowywaniem..-Ruki stanął po drugiej stronie i przesłodzonym
tonem zaczął nas namawiać.
-NIE...
-Ale dlaczego? Reita jest taki niedobry i nie chce mi pomóc, sądziłem, że wy jesteście inni!-
Zapytał oskarżycielskim tonem Ruki. Mogę przysiąc, że teraz robi kaczy
dzióbek.
Z oddali było
słychać głos Reity.
-Ehm, chodź
już... Ja ci pomogę- Ruki do wszystkiego umie zmusić Reity,
ciekawe jak to robi.
Odwróciłem się.
Sypialnia była w dużo ciemniejszych kolorach, niż reszta domu.
Szafa, okno, stolik nocny. Zwykła sypialnia, ale było tylko jedno małżeńskie łóżko.
-No to wygląda
na to,że śpimy razem- Kai oparł się o drzwi, by w razie, czego
nie wpuścić tu Ruki'ego. Reszta dnia upłynęła spokojnie. Ruki
nikogo już nie zmuszał do rozpakowywania swoich bagaży.
Poszedłem do łazienki, by ogarnąć się trochę po podróży. Gdy wróciłem do pokoju, Kai wygonie ułożył się na łóżku z książką w ręku. Usiadłem obok niego, trochę się dziwnie czułem z wiedzą, że będę dzielił łóżko z chłopakiem, który, nie ukrywam, podobał mi się.
-Co czytasz?- zapytałem, by przerwać niezręczną cisze.
-Książkę... o technikach gry na perkusji-Odpowiedział nie spuszczając wzroku z czcionki.
-Grasz?-próbowałem jakoś podtrzymać rozmowę. Może to dlatego, że lubiłem słuchać jego głosu, a może, nie chciałem usnąć, gdy wiedziałem, że za ścianą czekają pająki, by mnie pożreć, jak tylko zamknę oczy?
-Tak, od jakiś 3 lat. A ty grasz na czymś?- Teraz to on zadał pytanie.
-Tak, na gitarze-odpowiedziałem rozmarzonym głosem. Uwielbiam moja zieloną gitarę.
Dalej rozmowa się już nie kleiła. Więc oddałem się w ramiona snu.
~Następny dzień~
-Co czytasz?- zapytałem, by przerwać niezręczną cisze.
-Książkę... o technikach gry na perkusji-Odpowiedział nie spuszczając wzroku z czcionki.
-Grasz?-próbowałem jakoś podtrzymać rozmowę. Może to dlatego, że lubiłem słuchać jego głosu, a może, nie chciałem usnąć, gdy wiedziałem, że za ścianą czekają pająki, by mnie pożreć, jak tylko zamknę oczy?
-Tak, od jakiś 3 lat. A ty grasz na czymś?- Teraz to on zadał pytanie.
-Tak, na gitarze-odpowiedziałem rozmarzonym głosem. Uwielbiam moja zieloną gitarę.
Dalej rozmowa się już nie kleiła. Więc oddałem się w ramiona snu.
~Następny dzień~
Ktoś brutalnie potrząsnął moim ramieniem, w celu obudzenia. Nie otworzyłem oczu, byłem na to zbyt zmęczony. Coś delikatne musnęło mój policzek. Przerażony, wizją pająka chodzącego po mojej delikatnej skórze na policzku, otworzyłem oczy. Włożyłem rękę pod poduszkę, skąd wyciągnąłem mój podręczy sprej owadobójczy. Psiknąłem nim na oślep, rzucając się po łóżku, krzycząc ZABIĆ TO PASKUDZTWO! Gdy schowałem się po kołdrę, awaryjnie trzymając puszkę usłyszałem śmiech mojego współlokatora.
-Co się śmiejesz?- Wyjrzałem zza kołdry.
-Śniadanie... -wydusił pomiędzy salwami śmiechu. Rzuciłem w niego już pustą puszką środka owadobójczego. Dostał nią centralnie w środek głowy. Podniosłem się z łóżka, owinąłem kołdrą. Stanął przed Kai'm, który siedział na podłodze i śmiał się. Wyciągnąłem z mojej pościeli rękę i pogroziłem palcem perkusiście.
-To nieładnie śmiać się z czyiś fobii... Idę do łazienki, jakoś ogarnąć to siano, nim się komuś pokażę-wskazałem ręką na moje włosy i wydreptałem z sypialni. Przed drzwiami do łazienki siedział Aoi nawalając palcami w komórkę. Na chwilę spojrzał na mnie, po czym ponownie wlepił wzrok w ekranik urządzenia.
-Ruki siedzi tam od 1 godziny, 15 min i 35..teraz 38 sekund... Czekam na wolną łazienkę od jakiś 45 minut, Reita był mądrzejszy i poszedł do tych z domku obok skorzystać z niej.... Kurde! Przegrałem!-Wykrzyknął zdruzgotany, rzucając telefon na kanapę. Aoi wstał i zaczął walić pięścią w drzwi.
-Ruki wyłaź!
-No dobrze, dobrze- Po chwili drzwi otworzyły się, a z kłębów pary wyszła nizutka, bosa postać z bulwersem wymalowanym na twarzy. Aoi nic nie powiedział tylko przecisnął się w drzwiach i wypchnął Takanori'ego z pomieszczenia. Po czym zamknął drzwi i przekręcił zamek. Aoi uwinął się w łązience w jakieś 15 minut. Szkoda, że mi to zajmuje przynajmniej z 45 minut, a jak się sprężę pół godzinki. Gdy wszedłem do zaparowanego pomieszczenia. Przy wannie zobaczyłem zeszyt. Otworzyłem go i zobaczyłem zapisane schludnym pismem linijki.
Niezłe... To musi być Ruki'ego. Ciekawe o czym to jest...? Chyba nie powinienem czytać dalej... Oddam mu go jak tylko wyjdę z łazienki. Po 30 minutach do łazienki wpuściłem Kai'a. Zaczynałem czuć się trochę niezręcznie w jego obecności. Podobał mi się jego wygląd, zachowanie, głos. Wszystko! Po prostu ideał!
Usiadłem na kanapie obok Aoi'ego. Wrzuciłem do sypialni Ruksa zeszyt. Po chwili wszyscy mieszkańcy domku numer 11 ruszyli na śniadanie.
~Na stołówce~
-Kochani-Nauczycielka stanęła na krześle i zaklaskała w ręce- Jak wiecie w środę odbędzie się dyskoteka. Niestety nie mamy zespołu, który mógłby na niej zagrać. Czy mamy na obozie jakiś muzyków?-spytała i popatrzyła na nas z nadzieją. Po chwili wahania podniosłem rękę, a za moim przykładem poszła reszta moich współlokatorów.
-Oh, chłopcy! Na czym gracie?
-Gitara-odpowiedziałem równocześnie z Aoi'm
-Perkusja-Odezwał się Kai.
-Bas- powiedział Reita spoglądając sugestywnie na Ruki'ego.
-Ja mogę być na wokalu- Dopowiedziało z niepewną miną Maleństwo.
-No to mamy zespół-wykrzyknęła uradowana- Instrumenty powinny być w domku na samym końcu naszego obozowiska.
Dalej nie słuchałem, skupiłem się na spożywaniu mojej jajecznicy. Niestety dotarło do mnie ostatnie zdanie wypowiedziane przez nauczycielkę.
"Dzisiaj idziemy do jaskiń, więc ubierzcie się ciepło, bo tam jest około 10 stopni"
Jaskiń? Tam się przecież roi od różnego robactwa. Moja ręka zatrzymała się w połowie drogi do ust. Niestety moją reakcję zobaczył Tetsuya.
-Co? Boisz się?-wyszeptał gardzącym tonem. Postanowiłem go zignorować.
Na stołówce usiedliśmy przy stołach, tak jak byliśmy zakwaterowani w domkach. Na moje cholerne nieszczęście siedziałem obok mojego obiektu westchnień. Oh, jak to ładnie brzmi...
Już nie zwracałem uwagi na idiotyczne komentarze Tetsuyego...
Po skończonym posiłku nauczycielka powiedziała, że za równą godzinę spotykamy się przy autokarze. Pobiegłem do domku, by wziąć swoją torbę z całym wyposażeniem. To znaczy się z kilkoma rodzajami sprej na owady. Niestety zgubiłem swoją szczęśliwą pieszczochę. Szukałem dosłownie wszędzie. Zostało 10 minut do zbiórki, gdy do pokoju wszedł Kai.
-Czego szukasz?- zapytał mnie, gdy zobaczył jak nerwowo przerzucam ubrania, poduszki i inne rzeczy.
-Taka czarno-fioletowa pieszczocha-wyburczałem zaglądając pod łóżko.
-Ta, co leży na parapecie?- podniosłem głowę i spojrzałem we wskazanym kierunku.
-TAK! Dziękuję- Na chwilę zapominając się, rzuciłem na szyję Yutace. Lekko zaskoczony chłopak odwzajemnił uścisk. Szybko go puściłem i wybiegłem zza drzwi. Zatrzymałem się na chwilę, opierając się o drzwi. Jak mogłem być tak głupi? Jeszcze się jakoś dowie, że się w nim zakochałem, a wtedy stracę go na zawsze. Potrząsnąłem głową i pobiegłem do autokaru. Zająłem swoje miejsce i nałożyłem na głowę słuchawki. Nie zwróciłem uwagi na powolnie zapełniający się autokar. Zamknąłem oczy i chyba usnułem, bo Kai potrząsał moim ramieniem mówiąc, że dojechaliśmy.
-Proszę nie odłączajcie się od grupy- Powiedziała nauczycielka, po czym oddała nas w ręce przewodnika. Szedłem z tyłu, dopóki Tetsuya razem z kolegami nie zaczęli we mnie rzucać martwymi owadami. Jeden z nich wrzucił mi we włosy żywego pająka. Z piskiem uciekłem do przodu, wszędzie psikając środkami owadobójczymi. Mojej ucieczce towarzyszyły szydercze śmiechy sprawców mojej paniki. Z pewnością zgubiłbym się w tych jaskiniach, gdyby nie czyjeś silne ręce odciągnęły mnie na bok. Wciąż miałem oddech przyspieszony, ręce mi się trzęsły, a wzrok miałem rozbiegany.
-Uspokój się- powiedziała postać, która mnie uratowała. Oddech lekko mi się unormował, lecz ręce wciąż się trzęsły. Chłopak widząc, że to nie przynosi odpowiednich skutków przytulił mnie i głaskał po włosach, szeptając uspokajające słowa. Wciągnąłem głęboko zapach mojego bohatera. Takich samym perfum używał Kai. Chwila... A jeśli to jest Kai? Po co to robi? Po co mnie uspokaja? Przytula? Głaszcze? Wyrzuciłem z głowy te kłopotliwe pytania, rozkoszując się bliskością mojej sekretnej miłości. Mocniej przylgnąłem do chłopaka. Zaciągnąłem się jego zapachem, po czym chciałem się odsunąć, ale ręce Kai'a mi to uniemożliwiły. Uśmiechnąłem się pod nosem. Teraz aż do końca wycieczki, mogę się bezkarnie tulić do mojego ukochanego. Szliśmy daleko od Tetsuyi i jego bandy. Schowałem głowę w ramię Kai'a, by nie oglądać pełzających po ścianach karaluchów. Reszta wycieczki minęła mi na tuleniu się do Kai'a. Gdy wyszliśmy chciałem się ponownie od niego odsunąć, ale mi nie pozwolił, przytrzymując mnie za rękę. Spojrzałem na niego, ale nie patrzył na mnie. Skierowałem wzrok na nasze splecione dłonie i się lekko zarumieniłem. W autokarze postanowiłem sprawdzić, czy Kai pozwoli bym położył się na jego kolanach. Ułożyłem głowę wygodnie na jego udach i przykryłem się bluzą. Poczekałem kilka minut. Nic nie zrobił. Po chwili poczułem jak wplata swoje palce w moje włosy. Uspokojony jego dotykiem usnąłem. Obudziłem się w łóżku w domku numer 11. Kai musiał mnie przenieś. Jakie to romantyczne. Westchnąłem cicho.
-O! Widzę, że się już obudziłeś.- Kai wszedł do pokoju w samych spodniach, a z mokrych włosów skapywała woda na jego umięśniony tors.
-aww...Etto, tak- uśmiechnąłem się zakłopotany i spuściłem wzrok.
-Ruki, Aoi i Reita chcą zrobić próbę, podobno Reita i Ruki napisali jakąś piosenkę...
-No dobrze, to ja już do nich pójdę...- uciekłem z pokoju. Nie mogłem już patrzeć na Yutakę, bez obawy, że powiem coś nie taktownego... albo co gorsza zrobię.
Pobiegłem do domku z instrumentami. Na wejściu otrzymałem zieloną elektryczną gitarę wraz z nutami.
-Ćwiczysz to, aż będziesz umiał to do perfekcji!- nakazał Ruki. Aoi już siedział w kącie i pilnie ćwiczył swoją część. Usiadłem obok niego. Na chwilę przerwał grę.
-Ruki i Akira powiedzieli, że nasz występ może zmienić się w mini koncert i jeśli tak się stanie to nam przypada zrobienie fanservisu...- Spojrzałem na niego zaskoczony. Mały koncert? Już się cieszę, a tym fanservice'm to się wcale nie przejąłem. Będzie to pewnie jakiś buziak od Aoi'a w policzek czy coś w ten deseń.
-Koncert?- pisnąłem uradowany.- to ja lepiej zacznę już ćwiczyć- Tak jak powiedziałem tak zrobiłem. Chwilę później Kai dostał swoją część roboty i też ćwiczył. Jak na razie wychodził strasznie głośny hałas. Jednak po godzinie Kai zarządził, ze czas już zagrać całą piosenkę wspólnie. Świetnie odnalazł się w roli lidera. Zatraciłem się w dźwiękach wydawanym przez moją gitarę.
-To... Było coś chłopaki-Stwierdził Kai, gdy skończyliśmy już grać.
-No a jak? Jesteśmy najlepsi!- Dałem ponieść się euforii.
-Tak, tak-Kai uśmiechnął się do mnie. Klasnąłem w ręcę uradowany. Uwielbiałem jak przy uśmiechu pokazywał swoje dołeczki w policzkach.
-Ale możemy już na dzisiaj skończyć próbę, prawda?-zapytał zmęczonym tonem Aoi.
-Tak, ale jutro znowu ćwiczymy.- Odpowiedział mu nasz lider-sama.
~Dzień koncertu~
Wyciągnąłem z walizki swoje króciutkie fioletowe spodenki i resztę stroju. Podszedłem do lustra i zrobiłem sobie sceniczny makijaż. Malowałem się tak tylko na jakieś wyjątkowe okazje. Po jakieś godzinie stwierdziłem z zadowoleniem, że wyglądam jak człowiek więc postanowiłem opuścić pokój. Reszta mojego mini zespołu czekała na mnie i Ruki'ego. Spojrzałem na Kai'a. Chyba go lekko zatkało na mój widok. Niee, to musi być moja chora wyobraźnia. Chwilę później przyszedł Ruki. Był cały w skowronkach. Podskoczył i wskazał ręką na drzwi.
-Idziemy!-wykrzyknął. Skierowaliśmy się do drzwi. Reita i Ruki zostali w tyle. Kontem oka zobaczyłem jak Akira czule całuje na szczęście Takanori'ego. Też chciałbym, żeby jak tak się w stosunku do mnie zachowywał. Dobrze, by było gdyby też odwzajemniał moje uczucie. Przyspieszyłem kroku i znalazłem się przy chłopakach. Weszliśmy do domku. Kilka osób pracowało jeszcze przy dekoracjach. Kai usiadł przy bębnach i zaczął wygrywać jakiś rytm. Za jakieś 30 minut zaczną się schodzić obozowicze. Gdy pojawili się pierwsi ludzie zaczęliśmy grać. Tak jak przewidział Ruki i Akira dyskoteka zmieniła się to w nasz mały koncert. W czasie grania Baretty nasza publika skakała, śmiała się i tańczyła. Gdy graliśmy nasze popisowy duet z Aoi, gitarzysta oparł się o mnie plecami. Spojrzałem na niego zaskoczony, a on w odpowiedzi uśmiechnął się pokrzepiająco. Dziewczyny piszczały. Aoi odwrócił się do mnie i cmoknął w policzek, po czym uciekł na drugi koniec sceny. Uśmiechnąłem się i poszedłem w stronę swojego rogu sceny. Czy mi się wydawało, ze Kai mocniej zaczął uderzać w bębny. Reszta koncertowej dyskoteki minęła nam na graniu piosenek takich zespołów jak Xjapan. Wróciliśmy do domku wykończeni. Padłem na łóżko i od razu zasnąłem. Obudziłem się wtulone czyjeś ramiona. Podniosłem do góry głowę i spojrzałem na ową osobę. To był Kai! Czy wszystko się sprzymierzyło przeciw mnie? Chyba nic się nie stanie jak go pocałuje, prawda? No chyba, że się obudzi. Przybliżyłem swoje usta do jego. Zawahałem się. Wziąłem głęboko oddech i delikatnie musnąłem jego usta. Odwzajemnił pocałunek! Otworzyłem szeroko oczy. Śpi! Uf, zrobił to przez sen. Czym prędzej uwolniłem się z niechęcią, z jego objęć i pobiegłem do łazienki. Wziąłem długi zimny prysznic, by wszystko przemyśleć. Powinienem się opanować! Co ja do cholery robię? Oparłem się o ścianę, po czym sunąłem się po niej. Ukryłem twarz w dłoniach. Muszę... No właśnie co muszę? Postaram się unikać Kai'a. Nie chcę cierpieć z miłości. Po za tym, przecież gdy obóz się skończy już nigdy nie zobaczę go... Nigdy więcej nie poczuję jego zapachu, nie posmakuję ponownie miękkich ust, ani nie poczuję jego dotyku na mojej skórze... Miałem się ochotę rozpłakać! Trzeba się podnieść i iść dalej... Chociaż udawać, że jest ok. Podniosłem się z podłogi, by za chwilę ponownie na niej usiąść. Dzisiaj jedziemy pod namiot na 2 dni! Będziemy nocować w lesie! Odgrodzeni od królestwa mojego koszmaru tylko cienkim materiałem! Zacząłem płakać w niekontrolowanych drgawkach. Ktoś zapukał do drzwi.
-Wypierdzielaj stąd!-wykrzyknąłem płaczliwym tonem, po czym pociągnąłem nosem. Nie chciałem się nikomu pokazywać w tym stanie. Podciągnąłem nogi pod brodę. Niestety osoba po drugiej stronie mnie nie posłuchała i weszła do łazienki. Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem Aoi'ego.
-Śliczny co się stało?-zapytał mnie i objął przyjacielsko ramieniem.
-Zakochałem się w niewłaściwej osobie, juro jedziemy pod namiot, a ja się panicznie boję wszystkiego co lata, pełza i pływa!- Nie wiem czemu się mu zwierzałem. Może po prostu potrzebowałem pocieszenia.
-To powiedz tej osobie co czujesz, przecież po obozie, jest minimalna szansa, że ją spotkasz prawda? Chyba, że to Reita, Ruki albo ja, to wtedy nic nie mów, bo mieszkamy w tym samym mieście, a może nawet chodzimy do tej samej szkoły.- Uśmiechnął się żartobliwie- Poza tym czego się boisz? Tyle wypsikałeś tych swoich preparatów, że miną lata, za nim jakiś pająk do ciebie podejdzie. A teraz wybacz muszę już pójść, przyszedłem tu po śrubokręt. Ruki zatrzasnął się w pokoju i ja, i Akira go teraz ratujemy.- Wziął wcześniej wspomnianą rzecz i wyszedł. Ciekawe skąd tu ten śrubokręt. Reszta dnia mijała mi spokojnie, unikałem Kai'a jak mogłem, spakowałem się na ten 2 dniowy wyjazd do lasu. Rozmyślałem też o tym co powiedział Aoi.
~Dzień wyjazdu do lasu~
Znów mam wrażenie, że świat zaprzysiągł się przeciw mnie. Jestem w namiocie z obiektem moich westchnień. Aoi miał farta, bo z nikim nie dzieli namiotu. Cały dzień łaziliśmy po lesie, a ja wypsikałem 3 puszki środka owadobójczego... Wieczorek rozpadało się. Postanowiłem dzisiaj wyznać Kai'owi o moich uczuciach. Usiadłem w rogu namiotu i czekałem jak Kai wejdzie do namiotu. Deszcz przybierał na sile.
Wejście namiotu zostało otwarte. Zapytałem go poważnym głosem.
-Yutaka, możemy porozmawiać?- Głos zadrżał mi z przejęcia. Miałem cichą nadzieję, ze odmówi.
-Tak, a co się stało?- Odpowiedział pytaniem na pytanie. Po jego minie widać było, że jest zaciekawiony.
-Kai, przepraszam, ale już nie mogę! Kocham Cię!- Opuściłem szybko głowę, bo łzy cisnęły się mi do oczu.
- To dlaczego pocałował na scenie Cię Aoi, do niego się przytulałeś w łazience!?- Jego głos brzmiał bezwzględnie. Nie wiedziałem, że mnie widział takiego zapłakanego w łazience. Teraz płakałem już na dobre. Deszcz przerodził się w burzę.
-Bo Ruki i Rei zaplanowali coś na kształt fanservisu, i mnie do tego oraz Aoi'ego wyznaczyli! W łazience żaliłem mu się jaki jestem nieszczęśliwie zakochany w tobie!- Wybiegłem z namiotu i skierowałem się do Aoi'ego. Chłopak, gdy mnie zobaczył nic nie mówił. Pozwolił mi się wypłakać. Gdy skończyłem opowiadać co się stało, Aoi spojrzał na mnie współczująco.
-Powinienem już wracać. Wybacz, że zająłem ci tyle czasu. Dziękuje, ze pozwoliłeś mi się wypłakać.-ukłoniłem się i już wychodziłem, gdy Aoi odezwał się do mnie.
-Tanabe jest głupcem skoro cię nie chce- wyszedłem i pobiegłem do mojego namiotu, który dzieliłem z chłopakiem, który załamał mi serce. Nie było go.
Wsunąłem się w śpiwór i symulowałem sen. Chciałem pozbierać myśli. Nagle drzwi namiotu otworzyły się a do środka wpadł przemoczony Kai. Podszedł do mojego śpiwora i odgarnął moje włosy z twarzy.
-Śpi... Już się bałem, że coś ci cię stało! Przepraszam, za moje zachowanie... Byłem chyba zazdrosny- pogładził mój policzek i usiał obok mnie- Też Cię kocham, ale nie chcę byś po obozie bardziej cierpiał- On mnie kocha! Nie umiałem się powstrzymać i odwróciłem się z wielkim bananem na twarzy.
-Ty.. NIE ŚPISZ?- wykrzyknął przerażony, a raczej zawstydzony.
-Nie śpię- Uśmiechnąłem się promiennie i władowałem się na jego kolana.- i chce mieć chociaż kilka dobrych wspomnień- Nie wiem co mnie pchnęło bym to powiedział. Pocałowałem go delikatnie. Zszokowany nie oddawał pocałunku. Zaplotłem ręce na jego karku. Po chwili oddał pocałunek. To on przejął inicjatywę. Językiem badał moje podniebienie. Wsunął dłonie pod materiał mojej koszulki i delikatnie pieścił mój brzuch i tors, zahaczając o sutki.
-Przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ze też cię kocham- Przyciągnąłem go ponownie do pocałunku.
Same jego usta sprawiały, że się podniecałem. Pozwoliłem mu zdjąć z siebie spodnie i całą resztę. Pozbył się też swoich ubrań i wrócił do mnie. Całował czule każdy skrawek mojego ciała. Zjechał w dół i zaczął bawić się moją męskością liżąc ją i całując. Było mi już naprawdę gorąco… Cieszyłem się, że odwzajemnia moje uczucia.
Ruki zakręcił w wypadło na mnie.
-Czy jest ktoś na tym obozie, kto Ci się podoba?
-Tak- uśmiechnąłem się do Kai'a. Niestety to był mój błąd. Ruki nie dał mi już spokoju. Koniecznie chciał się dowiedzieć kto, jak to nazwał "Jest tym szczęściarzem" Dowiedział się, kto nim jest dopiero w dniu wyjazdu, ponieważ Kai na pożegnanie namiętnie mnie pocałował.
-HA! Wiedziałem, że to on!- Ruki wyskoczył z autokaru i zaczął skakać obok mnie i Kai'ego.
-Ruki, chodź już- krzyknął Reita z niebieskiej Lanci.
-Do zobaczenia w szkole Uruha!- krzyknął Takanori na pożegnanie i wsiadł do wozu. Odjechali z piskiem opon.
-Spotkamy się jeszcze, prawda?-zapytałem Kai.
-I to szybciej niż myślisz.- Uśmiechnął się do mnie pokazując urocze dołeczki. Ciekawe co miał na myśli?
Dni do szkoły mijały mi monotonie. Zostałem żywym trupem...
W końcu nadeszła szkoła. W klasie usiadłem na samym końcu, w ławce pod oknem, by móc rozważać moja beznadziejną sytuację. Gdy nauczyciel produkował się pod tablicą, do klasy wszedł dyrektor.
-Kochani, mam nadzieję, że gorąco powitacie nowego ucznia. Oto Yutaka Tanabe- Na dźwięk tego imienia podniosłem głowę. Zobaczyłem Kai'a. We własnej osobie. Wstałem z ławki i rzuciłem się mu na szyję, a on bez skrępowania mnie pocałował. Od tego dnia żyłem jak w raju. Kai zawsze był przy mnie. Był czuły, kochający i tylko mój. Nie pozbyłem się swojej fobii, ale Kai mnie bronił przed robalami. Nawet gramy dalej w naszym zespole, który nazwaliśmy The GazettE! Mamy coraz więcej fanów, a niedługo wydamy nasz pierwszy singiel!
_________________________________________________________________________________
* tłumaczenie Baretty by Mariko Link do całego tłumaczenia
-Co się śmiejesz?- Wyjrzałem zza kołdry.
-Śniadanie... -wydusił pomiędzy salwami śmiechu. Rzuciłem w niego już pustą puszką środka owadobójczego. Dostał nią centralnie w środek głowy. Podniosłem się z łóżka, owinąłem kołdrą. Stanął przed Kai'm, który siedział na podłodze i śmiał się. Wyciągnąłem z mojej pościeli rękę i pogroziłem palcem perkusiście.
-To nieładnie śmiać się z czyiś fobii... Idę do łazienki, jakoś ogarnąć to siano, nim się komuś pokażę-wskazałem ręką na moje włosy i wydreptałem z sypialni. Przed drzwiami do łazienki siedział Aoi nawalając palcami w komórkę. Na chwilę spojrzał na mnie, po czym ponownie wlepił wzrok w ekranik urządzenia.
-Ruki siedzi tam od 1 godziny, 15 min i 35..teraz 38 sekund... Czekam na wolną łazienkę od jakiś 45 minut, Reita był mądrzejszy i poszedł do tych z domku obok skorzystać z niej.... Kurde! Przegrałem!-Wykrzyknął zdruzgotany, rzucając telefon na kanapę. Aoi wstał i zaczął walić pięścią w drzwi.
-Ruki wyłaź!
-No dobrze, dobrze- Po chwili drzwi otworzyły się, a z kłębów pary wyszła nizutka, bosa postać z bulwersem wymalowanym na twarzy. Aoi nic nie powiedział tylko przecisnął się w drzwiach i wypchnął Takanori'ego z pomieszczenia. Po czym zamknął drzwi i przekręcił zamek. Aoi uwinął się w łązience w jakieś 15 minut. Szkoda, że mi to zajmuje przynajmniej z 45 minut, a jak się sprężę pół godzinki. Gdy wszedłem do zaparowanego pomieszczenia. Przy wannie zobaczyłem zeszyt. Otworzyłem go i zobaczyłem zapisane schludnym pismem linijki.
Słoneczniki przesiąknięte deszczem
pragną przyszłości dla nas
czuwając nad nami Oczekując dnia,
kiedy będą mogły wdzięcznie zakwitnąć
ze spokojnym obliczem*
Niezłe... To musi być Ruki'ego. Ciekawe o czym to jest...? Chyba nie powinienem czytać dalej... Oddam mu go jak tylko wyjdę z łazienki. Po 30 minutach do łazienki wpuściłem Kai'a. Zaczynałem czuć się trochę niezręcznie w jego obecności. Podobał mi się jego wygląd, zachowanie, głos. Wszystko! Po prostu ideał!
Usiadłem na kanapie obok Aoi'ego. Wrzuciłem do sypialni Ruksa zeszyt. Po chwili wszyscy mieszkańcy domku numer 11 ruszyli na śniadanie.
~Na stołówce~
-Kochani-Nauczycielka stanęła na krześle i zaklaskała w ręce- Jak wiecie w środę odbędzie się dyskoteka. Niestety nie mamy zespołu, który mógłby na niej zagrać. Czy mamy na obozie jakiś muzyków?-spytała i popatrzyła na nas z nadzieją. Po chwili wahania podniosłem rękę, a za moim przykładem poszła reszta moich współlokatorów.
-Oh, chłopcy! Na czym gracie?
-Gitara-odpowiedziałem równocześnie z Aoi'm
-Perkusja-Odezwał się Kai.
-Bas- powiedział Reita spoglądając sugestywnie na Ruki'ego.
-Ja mogę być na wokalu- Dopowiedziało z niepewną miną Maleństwo.
-No to mamy zespół-wykrzyknęła uradowana- Instrumenty powinny być w domku na samym końcu naszego obozowiska.
Dalej nie słuchałem, skupiłem się na spożywaniu mojej jajecznicy. Niestety dotarło do mnie ostatnie zdanie wypowiedziane przez nauczycielkę.
"Dzisiaj idziemy do jaskiń, więc ubierzcie się ciepło, bo tam jest około 10 stopni"
Jaskiń? Tam się przecież roi od różnego robactwa. Moja ręka zatrzymała się w połowie drogi do ust. Niestety moją reakcję zobaczył Tetsuya.
-Co? Boisz się?-wyszeptał gardzącym tonem. Postanowiłem go zignorować.
Na stołówce usiedliśmy przy stołach, tak jak byliśmy zakwaterowani w domkach. Na moje cholerne nieszczęście siedziałem obok mojego obiektu westchnień. Oh, jak to ładnie brzmi...
Już nie zwracałem uwagi na idiotyczne komentarze Tetsuyego...
Po skończonym posiłku nauczycielka powiedziała, że za równą godzinę spotykamy się przy autokarze. Pobiegłem do domku, by wziąć swoją torbę z całym wyposażeniem. To znaczy się z kilkoma rodzajami sprej na owady. Niestety zgubiłem swoją szczęśliwą pieszczochę. Szukałem dosłownie wszędzie. Zostało 10 minut do zbiórki, gdy do pokoju wszedł Kai.
-Czego szukasz?- zapytał mnie, gdy zobaczył jak nerwowo przerzucam ubrania, poduszki i inne rzeczy.
-Taka czarno-fioletowa pieszczocha-wyburczałem zaglądając pod łóżko.
-Ta, co leży na parapecie?- podniosłem głowę i spojrzałem we wskazanym kierunku.
-TAK! Dziękuję- Na chwilę zapominając się, rzuciłem na szyję Yutace. Lekko zaskoczony chłopak odwzajemnił uścisk. Szybko go puściłem i wybiegłem zza drzwi. Zatrzymałem się na chwilę, opierając się o drzwi. Jak mogłem być tak głupi? Jeszcze się jakoś dowie, że się w nim zakochałem, a wtedy stracę go na zawsze. Potrząsnąłem głową i pobiegłem do autokaru. Zająłem swoje miejsce i nałożyłem na głowę słuchawki. Nie zwróciłem uwagi na powolnie zapełniający się autokar. Zamknąłem oczy i chyba usnułem, bo Kai potrząsał moim ramieniem mówiąc, że dojechaliśmy.
-Proszę nie odłączajcie się od grupy- Powiedziała nauczycielka, po czym oddała nas w ręce przewodnika. Szedłem z tyłu, dopóki Tetsuya razem z kolegami nie zaczęli we mnie rzucać martwymi owadami. Jeden z nich wrzucił mi we włosy żywego pająka. Z piskiem uciekłem do przodu, wszędzie psikając środkami owadobójczymi. Mojej ucieczce towarzyszyły szydercze śmiechy sprawców mojej paniki. Z pewnością zgubiłbym się w tych jaskiniach, gdyby nie czyjeś silne ręce odciągnęły mnie na bok. Wciąż miałem oddech przyspieszony, ręce mi się trzęsły, a wzrok miałem rozbiegany.
-Uspokój się- powiedziała postać, która mnie uratowała. Oddech lekko mi się unormował, lecz ręce wciąż się trzęsły. Chłopak widząc, że to nie przynosi odpowiednich skutków przytulił mnie i głaskał po włosach, szeptając uspokajające słowa. Wciągnąłem głęboko zapach mojego bohatera. Takich samym perfum używał Kai. Chwila... A jeśli to jest Kai? Po co to robi? Po co mnie uspokaja? Przytula? Głaszcze? Wyrzuciłem z głowy te kłopotliwe pytania, rozkoszując się bliskością mojej sekretnej miłości. Mocniej przylgnąłem do chłopaka. Zaciągnąłem się jego zapachem, po czym chciałem się odsunąć, ale ręce Kai'a mi to uniemożliwiły. Uśmiechnąłem się pod nosem. Teraz aż do końca wycieczki, mogę się bezkarnie tulić do mojego ukochanego. Szliśmy daleko od Tetsuyi i jego bandy. Schowałem głowę w ramię Kai'a, by nie oglądać pełzających po ścianach karaluchów. Reszta wycieczki minęła mi na tuleniu się do Kai'a. Gdy wyszliśmy chciałem się ponownie od niego odsunąć, ale mi nie pozwolił, przytrzymując mnie za rękę. Spojrzałem na niego, ale nie patrzył na mnie. Skierowałem wzrok na nasze splecione dłonie i się lekko zarumieniłem. W autokarze postanowiłem sprawdzić, czy Kai pozwoli bym położył się na jego kolanach. Ułożyłem głowę wygodnie na jego udach i przykryłem się bluzą. Poczekałem kilka minut. Nic nie zrobił. Po chwili poczułem jak wplata swoje palce w moje włosy. Uspokojony jego dotykiem usnąłem. Obudziłem się w łóżku w domku numer 11. Kai musiał mnie przenieś. Jakie to romantyczne. Westchnąłem cicho.
-O! Widzę, że się już obudziłeś.- Kai wszedł do pokoju w samych spodniach, a z mokrych włosów skapywała woda na jego umięśniony tors.
-aww...Etto, tak- uśmiechnąłem się zakłopotany i spuściłem wzrok.
-Ruki, Aoi i Reita chcą zrobić próbę, podobno Reita i Ruki napisali jakąś piosenkę...
-No dobrze, to ja już do nich pójdę...- uciekłem z pokoju. Nie mogłem już patrzeć na Yutakę, bez obawy, że powiem coś nie taktownego... albo co gorsza zrobię.
Pobiegłem do domku z instrumentami. Na wejściu otrzymałem zieloną elektryczną gitarę wraz z nutami.
-Ćwiczysz to, aż będziesz umiał to do perfekcji!- nakazał Ruki. Aoi już siedział w kącie i pilnie ćwiczył swoją część. Usiadłem obok niego. Na chwilę przerwał grę.
-Ruki i Akira powiedzieli, że nasz występ może zmienić się w mini koncert i jeśli tak się stanie to nam przypada zrobienie fanservisu...- Spojrzałem na niego zaskoczony. Mały koncert? Już się cieszę, a tym fanservice'm to się wcale nie przejąłem. Będzie to pewnie jakiś buziak od Aoi'a w policzek czy coś w ten deseń.
-Koncert?- pisnąłem uradowany.- to ja lepiej zacznę już ćwiczyć- Tak jak powiedziałem tak zrobiłem. Chwilę później Kai dostał swoją część roboty i też ćwiczył. Jak na razie wychodził strasznie głośny hałas. Jednak po godzinie Kai zarządził, ze czas już zagrać całą piosenkę wspólnie. Świetnie odnalazł się w roli lidera. Zatraciłem się w dźwiękach wydawanym przez moją gitarę.
-To... Było coś chłopaki-Stwierdził Kai, gdy skończyliśmy już grać.
-No a jak? Jesteśmy najlepsi!- Dałem ponieść się euforii.
-Tak, tak-Kai uśmiechnął się do mnie. Klasnąłem w ręcę uradowany. Uwielbiałem jak przy uśmiechu pokazywał swoje dołeczki w policzkach.
-Ale możemy już na dzisiaj skończyć próbę, prawda?-zapytał zmęczonym tonem Aoi.
-Tak, ale jutro znowu ćwiczymy.- Odpowiedział mu nasz lider-sama.
~Dzień koncertu~
Wyciągnąłem z walizki swoje króciutkie fioletowe spodenki i resztę stroju. Podszedłem do lustra i zrobiłem sobie sceniczny makijaż. Malowałem się tak tylko na jakieś wyjątkowe okazje. Po jakieś godzinie stwierdziłem z zadowoleniem, że wyglądam jak człowiek więc postanowiłem opuścić pokój. Reszta mojego mini zespołu czekała na mnie i Ruki'ego. Spojrzałem na Kai'a. Chyba go lekko zatkało na mój widok. Niee, to musi być moja chora wyobraźnia. Chwilę później przyszedł Ruki. Był cały w skowronkach. Podskoczył i wskazał ręką na drzwi.
-Idziemy!-wykrzyknął. Skierowaliśmy się do drzwi. Reita i Ruki zostali w tyle. Kontem oka zobaczyłem jak Akira czule całuje na szczęście Takanori'ego. Też chciałbym, żeby jak tak się w stosunku do mnie zachowywał. Dobrze, by było gdyby też odwzajemniał moje uczucie. Przyspieszyłem kroku i znalazłem się przy chłopakach. Weszliśmy do domku. Kilka osób pracowało jeszcze przy dekoracjach. Kai usiadł przy bębnach i zaczął wygrywać jakiś rytm. Za jakieś 30 minut zaczną się schodzić obozowicze. Gdy pojawili się pierwsi ludzie zaczęliśmy grać. Tak jak przewidział Ruki i Akira dyskoteka zmieniła się to w nasz mały koncert. W czasie grania Baretty nasza publika skakała, śmiała się i tańczyła. Gdy graliśmy nasze popisowy duet z Aoi, gitarzysta oparł się o mnie plecami. Spojrzałem na niego zaskoczony, a on w odpowiedzi uśmiechnął się pokrzepiająco. Dziewczyny piszczały. Aoi odwrócił się do mnie i cmoknął w policzek, po czym uciekł na drugi koniec sceny. Uśmiechnąłem się i poszedłem w stronę swojego rogu sceny. Czy mi się wydawało, ze Kai mocniej zaczął uderzać w bębny. Reszta koncertowej dyskoteki minęła nam na graniu piosenek takich zespołów jak Xjapan. Wróciliśmy do domku wykończeni. Padłem na łóżko i od razu zasnąłem. Obudziłem się wtulone czyjeś ramiona. Podniosłem do góry głowę i spojrzałem na ową osobę. To był Kai! Czy wszystko się sprzymierzyło przeciw mnie? Chyba nic się nie stanie jak go pocałuje, prawda? No chyba, że się obudzi. Przybliżyłem swoje usta do jego. Zawahałem się. Wziąłem głęboko oddech i delikatnie musnąłem jego usta. Odwzajemnił pocałunek! Otworzyłem szeroko oczy. Śpi! Uf, zrobił to przez sen. Czym prędzej uwolniłem się z niechęcią, z jego objęć i pobiegłem do łazienki. Wziąłem długi zimny prysznic, by wszystko przemyśleć. Powinienem się opanować! Co ja do cholery robię? Oparłem się o ścianę, po czym sunąłem się po niej. Ukryłem twarz w dłoniach. Muszę... No właśnie co muszę? Postaram się unikać Kai'a. Nie chcę cierpieć z miłości. Po za tym, przecież gdy obóz się skończy już nigdy nie zobaczę go... Nigdy więcej nie poczuję jego zapachu, nie posmakuję ponownie miękkich ust, ani nie poczuję jego dotyku na mojej skórze... Miałem się ochotę rozpłakać! Trzeba się podnieść i iść dalej... Chociaż udawać, że jest ok. Podniosłem się z podłogi, by za chwilę ponownie na niej usiąść. Dzisiaj jedziemy pod namiot na 2 dni! Będziemy nocować w lesie! Odgrodzeni od królestwa mojego koszmaru tylko cienkim materiałem! Zacząłem płakać w niekontrolowanych drgawkach. Ktoś zapukał do drzwi.
-Wypierdzielaj stąd!-wykrzyknąłem płaczliwym tonem, po czym pociągnąłem nosem. Nie chciałem się nikomu pokazywać w tym stanie. Podciągnąłem nogi pod brodę. Niestety osoba po drugiej stronie mnie nie posłuchała i weszła do łazienki. Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem Aoi'ego.
-Śliczny co się stało?-zapytał mnie i objął przyjacielsko ramieniem.
-Zakochałem się w niewłaściwej osobie, juro jedziemy pod namiot, a ja się panicznie boję wszystkiego co lata, pełza i pływa!- Nie wiem czemu się mu zwierzałem. Może po prostu potrzebowałem pocieszenia.
-To powiedz tej osobie co czujesz, przecież po obozie, jest minimalna szansa, że ją spotkasz prawda? Chyba, że to Reita, Ruki albo ja, to wtedy nic nie mów, bo mieszkamy w tym samym mieście, a może nawet chodzimy do tej samej szkoły.- Uśmiechnął się żartobliwie- Poza tym czego się boisz? Tyle wypsikałeś tych swoich preparatów, że miną lata, za nim jakiś pająk do ciebie podejdzie. A teraz wybacz muszę już pójść, przyszedłem tu po śrubokręt. Ruki zatrzasnął się w pokoju i ja, i Akira go teraz ratujemy.- Wziął wcześniej wspomnianą rzecz i wyszedł. Ciekawe skąd tu ten śrubokręt. Reszta dnia mijała mi spokojnie, unikałem Kai'a jak mogłem, spakowałem się na ten 2 dniowy wyjazd do lasu. Rozmyślałem też o tym co powiedział Aoi.
~Dzień wyjazdu do lasu~
Znów mam wrażenie, że świat zaprzysiągł się przeciw mnie. Jestem w namiocie z obiektem moich westchnień. Aoi miał farta, bo z nikim nie dzieli namiotu. Cały dzień łaziliśmy po lesie, a ja wypsikałem 3 puszki środka owadobójczego... Wieczorek rozpadało się. Postanowiłem dzisiaj wyznać Kai'owi o moich uczuciach. Usiadłem w rogu namiotu i czekałem jak Kai wejdzie do namiotu. Deszcz przybierał na sile.
Wejście namiotu zostało otwarte. Zapytałem go poważnym głosem.
-Yutaka, możemy porozmawiać?- Głos zadrżał mi z przejęcia. Miałem cichą nadzieję, ze odmówi.
-Tak, a co się stało?- Odpowiedział pytaniem na pytanie. Po jego minie widać było, że jest zaciekawiony.
-Kai, przepraszam, ale już nie mogę! Kocham Cię!- Opuściłem szybko głowę, bo łzy cisnęły się mi do oczu.
- To dlaczego pocałował na scenie Cię Aoi, do niego się przytulałeś w łazience!?- Jego głos brzmiał bezwzględnie. Nie wiedziałem, że mnie widział takiego zapłakanego w łazience. Teraz płakałem już na dobre. Deszcz przerodził się w burzę.
-Bo Ruki i Rei zaplanowali coś na kształt fanservisu, i mnie do tego oraz Aoi'ego wyznaczyli! W łazience żaliłem mu się jaki jestem nieszczęśliwie zakochany w tobie!- Wybiegłem z namiotu i skierowałem się do Aoi'ego. Chłopak, gdy mnie zobaczył nic nie mówił. Pozwolił mi się wypłakać. Gdy skończyłem opowiadać co się stało, Aoi spojrzał na mnie współczująco.
-Powinienem już wracać. Wybacz, że zająłem ci tyle czasu. Dziękuje, ze pozwoliłeś mi się wypłakać.-ukłoniłem się i już wychodziłem, gdy Aoi odezwał się do mnie.
-Tanabe jest głupcem skoro cię nie chce- wyszedłem i pobiegłem do mojego namiotu, który dzieliłem z chłopakiem, który załamał mi serce. Nie było go.
Wsunąłem się w śpiwór i symulowałem sen. Chciałem pozbierać myśli. Nagle drzwi namiotu otworzyły się a do środka wpadł przemoczony Kai. Podszedł do mojego śpiwora i odgarnął moje włosy z twarzy.
-Śpi... Już się bałem, że coś ci cię stało! Przepraszam, za moje zachowanie... Byłem chyba zazdrosny- pogładził mój policzek i usiał obok mnie- Też Cię kocham, ale nie chcę byś po obozie bardziej cierpiał- On mnie kocha! Nie umiałem się powstrzymać i odwróciłem się z wielkim bananem na twarzy.
-Ty.. NIE ŚPISZ?- wykrzyknął przerażony, a raczej zawstydzony.
-Nie śpię- Uśmiechnąłem się promiennie i władowałem się na jego kolana.- i chce mieć chociaż kilka dobrych wspomnień- Nie wiem co mnie pchnęło bym to powiedział. Pocałowałem go delikatnie. Zszokowany nie oddawał pocałunku. Zaplotłem ręce na jego karku. Po chwili oddał pocałunek. To on przejął inicjatywę. Językiem badał moje podniebienie. Wsunął dłonie pod materiał mojej koszulki i delikatnie pieścił mój brzuch i tors, zahaczając o sutki.
-Przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ze też cię kocham- Przyciągnąłem go ponownie do pocałunku.
Same jego usta sprawiały, że się podniecałem. Pozwoliłem mu zdjąć z siebie spodnie i całą resztę. Pozbył się też swoich ubrań i wrócił do mnie. Całował czule każdy skrawek mojego ciała. Zjechał w dół i zaczął bawić się moją męskością liżąc ją i całując. Było mi już naprawdę gorąco… Cieszyłem się, że odwzajemnia moje uczucia.
- P… Proszę – wyjąkałem, a on uśmiechnął się i wziął moją męskość do ust. Zaczął poruszać szybko głową, a ja krzyczeć z rozkoszy jaką mnie obdarzał. Dodatkowo wsunął we mnie jeden palec i zaczął nim poruszać. Wygiąłem się w łuk i jęknąłem. Po chwili dodał drugi palec i lekko mnie rozciągał. Wiłem się pod nim. W pewnym momencie jęknąłem głośno z bólu, bo Kai dołożył trzeci palec. Zaczął mnie rozciągać i coraz szybciej poruszać głową. Znowu czułem tylko przyjemność. To było wspaniałe uczucie. Wiłem się pod nim z rozkoszy. Doprowadzał mnie do szału. W końcu doszedłem głośno to oznajmiając. Szatyn odsunął się ode mnie i wszystko połknął. Opadłem na ziemię starając się unormować oddech, ale było to trudne, gdyż ciągle poruszał we mnie palcami. Nachylił się i pocałował mnie namiętnie.
- Chcesz mnie? – szepnął między pocałunkami. I po co on się pyta? No po co?
- Ch… Chcę, bardzo chcę – jęknąłem spragniony tego uczucia.
Wyjął palce i zastąpił je swoją męskością. Jęknąłem z bólu, a z oczu spłynęły łzy. Kou szybko je scałował i zaczął pieścić ustami moją szyję i sutki. Dał mi czas, aż przyzwyczaję się do jego obecności. Poruszyłem biodrami mimo ciągłego uczucia bólu. Powoli i delikatnie zaczął się poruszać. Przyśpieszał swoje ruchy, a ja jęczałem głośno z przyjemności i powtarzałem jego imię. Po moim ciele rozlała się niesamowita fala rozkoszy, gdy uderzył w moją prostatę. Oznajmiłem mu to głośnym krzykiem oraz zadrapaniem na jego plecach, gdzie trzymałem ręce. Wyszedł ze mnie prawie cały i wszedł z powrotem. Krzyknąłem ponownie z rozkoszy. Zaczął wchodzić już tylko pod tym kątem. Jeszcze kilka pchnięć i zacisnąłem na nim mocno swoje mięśnie. Doszliśmy równocześnie wykrzykując nasze imiona. Opadliśmy zmęczeni na śpiwory, które robiły za posłanie. Wtuliłem się w niego normując oddech. Jemu udało się to pierwszemu.
Usnąłem w jego ramionach. Jutro wracaliśmy do naszych domków. Od dzisiejszego dnia Kai częściej mnie obejmował, głaskał po włosach czy całował. Pewnego dnia Miyavi wpadł na pomysł zagrania w butelkę.Ruki zakręcił w wypadło na mnie.
-Czy jest ktoś na tym obozie, kto Ci się podoba?
-Tak- uśmiechnąłem się do Kai'a. Niestety to był mój błąd. Ruki nie dał mi już spokoju. Koniecznie chciał się dowiedzieć kto, jak to nazwał "Jest tym szczęściarzem" Dowiedział się, kto nim jest dopiero w dniu wyjazdu, ponieważ Kai na pożegnanie namiętnie mnie pocałował.
-HA! Wiedziałem, że to on!- Ruki wyskoczył z autokaru i zaczął skakać obok mnie i Kai'ego.
-Ruki, chodź już- krzyknął Reita z niebieskiej Lanci.
-Do zobaczenia w szkole Uruha!- krzyknął Takanori na pożegnanie i wsiadł do wozu. Odjechali z piskiem opon.
-Spotkamy się jeszcze, prawda?-zapytałem Kai.
-I to szybciej niż myślisz.- Uśmiechnął się do mnie pokazując urocze dołeczki. Ciekawe co miał na myśli?
Dni do szkoły mijały mi monotonie. Zostałem żywym trupem...
W końcu nadeszła szkoła. W klasie usiadłem na samym końcu, w ławce pod oknem, by móc rozważać moja beznadziejną sytuację. Gdy nauczyciel produkował się pod tablicą, do klasy wszedł dyrektor.
-Kochani, mam nadzieję, że gorąco powitacie nowego ucznia. Oto Yutaka Tanabe- Na dźwięk tego imienia podniosłem głowę. Zobaczyłem Kai'a. We własnej osobie. Wstałem z ławki i rzuciłem się mu na szyję, a on bez skrępowania mnie pocałował. Od tego dnia żyłem jak w raju. Kai zawsze był przy mnie. Był czuły, kochający i tylko mój. Nie pozbyłem się swojej fobii, ale Kai mnie bronił przed robalami. Nawet gramy dalej w naszym zespole, który nazwaliśmy The GazettE! Mamy coraz więcej fanów, a niedługo wydamy nasz pierwszy singiel!
_________________________________________________________________________________
* tłumaczenie Baretty by Mariko Link do całego tłumaczenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisu, pisu, bo chcemy się rozwijać, a bez Twojej opinii tego nie zrobimy, ne?