20 października 2013

Nowa rzeczywistość

A to ma cie na osłodę, że kończę Kurabu... Ostrzegam w następne części będą zawierały dużo fantasy...
A oto zdjęcie pocky,z Francji, które Rivaille przywiozła... Zły mój brat je nam podjadał... Wiecie ile jest mang yaoi we Francji... Jak poprosicie Rivaille, to może zdjęcia wam wrzuci... I opowie jak grupę odciągała od yaoi, albo krzyczała do Japończyków robiącym im zdjęcia Ohayo
I Julciaa uwielbiam Cię za te komentarze! Mam nadzieje, ze ta seria przypadnie ci bardziej do gustu...




~~
Stanąłem pod drzwiami mojego pokoju w nowej szkole z internatem dla trudnej młodzieży. Rano zostawiłem tu walizki z potrzebnymi rzeczami do metamorfozy Kou. Zapewne ciekawi, was jak tu trafiłem? No więc o przyjeździe tutaj zadecydowali moi rodzice, gdy wszyscy na komendzie policji dobrze mnie znali. Nie każdy w końcu nastolatek, zostaje przywożony tu średnio 5 razy w miesiącu. Głównym powodem trafienia tu, była bójka w szkole z nauczycielem. Gościu czepiał się mojego wyglądu, kolczyka w wardze, bo "nie tak ma wyglądać uczeń naszej szkoły". Pfu, głupi facet. Któryś z uczniów wezwał policje, gdy zobaczył, że jego kochany nauczyciel przegrywa. Po jakimś czasie do klasy wszedł policjant. Na chwile przerwałem okładanie faceta pięściami. 
-Cześć Yuu! Dawno się nie widzieliśmy, co?-rzucił na powitanie- Rodzice już są na komisariacie, a ja mam Cię tam zawieźć.
 -Raptem się widzieliśmy tydzień temu, Hayato -mruknąłem. Chyba się wtedy upiłem, czy coś w ten teges. Chwycił mnie za barki i wyprowadził z klasy. Wsadził do samochodu. Sięgnąłem do schowka, by odnaleźć jakieś rockowe płyty. Policjant wyprzedził mnie i chwile później w aucie rozbrzmiał głos wokalisty. Hayoto wiedział, że to mój ulubiony gatunek muzyki, w końcu nie raz mnie zgarniał. Na komisariacie rodzice powitali mnie przemową pod tytułem "Nie tak Cię wychowaliśmy" i "Jak możesz przynosić nam taki wstyd ". Niezbyt się tym przejąłem. Słuchałem tego już trzeci raz w tym miesiącu. .Po chwili do holu wszedł szef Hayato, Hijirawa-sensei i poprosił moich rodziców do swojego gabinetu. Usiadłem na plastikowym krześle przy drzwiach za którymi znikli opiekunowie. Moja ciekawość przezwyciężyła dumę i przyłożyłem ucho do drzwi. Słyszałem tylko urywki zdań.
-Dzień dobry... Trzeci raz... proponuje...
-Tak... Wiemy... Dlaczego... Co pan radzi?
- Szkoła z internatem... Oni... Utemperować.... Trudnej młodzieży..
.- Oczywiście.... Przepraszamy...Kiedy...Do widzenia
 Gwałtownie odsunąłem się,by nie dostać klamką w twarz. O co im chodzi? Jaka szkoła z internatem?
-Yuu, do samochodu. Już- rzucił lodowatym tonem mój ojciec.
-Dobra-mruknąłem i pomachałem na do widzenia sekretarce, pani  Haname. Przemiła starsza pani, która podczas moich wizyt na policji często częstowała mnie swoimi wypiekami domowej roboty.
Po powrocie z komisariatu walnąłem się na łóżko. Założyłem słuchawki czekając jak głos Toshi'ego przeniesie mnie do krainy morfeusza. Rano,znaczy się koło dziesiątej zszedłem na dół, by przygotować sobie coś do jedzenia. Można powiedzieć, że miałam luźne podejście do szkoły i punktualności. W kuchni przywitali mnie rodzice kamiennymi wyrazami twarzy.
-Synu, pojedziesz do prywatnej szkoły z internatem dla trudnej młodzieży. Mamy nadzieje, że tam uda się utemperować twój temperament. Pan Hijirawa polecił nam tą placówkę. Jej adres jest tajny, więc to on Cię tam zawiezie. Będzie o godzinie szesnastej.- nie odpowiedziałem. Nie było sensu. Decyzja zapadła. Rodzice nigdy nie zmieniają zdania. Poza tym dość szybko mnie z niej wyleją. Zrobiłem sobie szybko płatki z mlekiem i zmyłem się do pokoju, by spakować rzeczy na wyjazd. Postawiłem talerz na biurku i podszedłem do szafy. Zgarnąłem wszystkie ciuchy do walizki, ale w oczy rzuciły mi się jakieś krótkie fioletowe spodenki z doczepianymi nogawkami. Nigdy bym czegoś takiego nie włożył. Po pierwsze były na mnie ciut za duże, po drugie do takiego stroju trzeba mieć naprawdę ładne nogi. Nie wiem co mnie wtedy podkusiło, ale zostawiłem je w walizce. Poszedłem do łazienki i zgarnąłem do torby wszystkie moje kosmetyki, farby do włosów i ulubiony arbuzowy żel pod prysznic. Co chwile wychodziłem i wracałem do pokoju,podjadając płatki. Tym sposobem już po trzynastej byłem spakowany i po śniadaniu. Położyłem się na łóżku i wpatrywałem w sufit. Nim zdążyłem zauważyć, minęły moje ostatnie chwile w tym domu.
-Yuu, chodź tu-krzyknęła moja mama-Pan Hijirawa przyjechał- chwyciłem swój dobytek w ręce i zszedłem na dół.
Znacie już historie mojego trafienia tu,ale opowiem wam jeszcze o mojej szkole. 
W placówce powitał mnie przewodniczący. Uśmiechnięty chłopak, który wszystko organizował.
-Cześć, zapewne ty jesteś Yuu Shiroyama?
-Mów mi Aoi-uśmiechnąłem się lekko.
- Bardzo chciałbym Cię oprowadzić, ale mam jeszcze kilka spraw do zrobienia. Zamiast mnie szkołę pokaże CI Kou. Takashima, chodź tu!
-Już jestem, Kai-chłopak wyglądał tragicznie, chodź wbrew pozorom można było dostrzec jego urodę. 
-Kouyou Takashima-wyciągnął rękę na powiatanie.
-Yuu Shiroyama, ale mów mi Aoi-uścisnąłem jego dłoń
-Chodzisz do IID razem ze mną i szychami w szkole. Tu mamy biologię, która aktualnie trwa-zatrzymał się pod drzwiami sali 123- Biologiczka jest naszą wychowawczynią, więc jak  teraz tam wejdziesz nie uwolnisz się od dziwnych pytań. Proponuje pozwiedzać teraz szkołę, a w czasie przerwy obiadowej przedstawię Cię klasie-mruknąłem na zgodę. Przez następne 20 minut Kau pokazywał mi szkołę, rąbniętą bibliotekarkę i jej królestwo i tym podobne rzeczy. 
W końcu zadzwonił upragniony dzwonek, uczniowie wysypali się z klas,a my udaliśmy się do stołówki. Na samym środku stał stoli,a przy nim siedziała dwójka chłopaków, a wkoło nich tłum ludzi. Jeden z nich niziutki,a ustawiał wszystkich. Drugi, wyższy z bandaną na nosie, siedział wyprostowany, a jego mina mówiła "Mam wszystko w dupie" wpatrywał się w butelkę. Podniósł na chwile głowę. Spojrzał na Kou i uśmiechnął się, po czym wrócił do przerwanej czynności. Mój przewodnik zawstydzony spuścił wzrok. Hmm, czyżby podobał mu się ten chłopak. 
-Kou, kto to?
-Ten niższy to Takanori "Ruki" Matsumoto, to on rządzi w szkole. Wyższy to Akira "Reita" Suzuki, jego przyjaciel.- On rządzi w szkole? W poprzedniej budzie, ja pełniłem tą role i tu też zamierzam. Tylko jak to zrobić?
-Podoba Ci się ten chłopak, Reita?-zapytałem go prosto z mostu. Od jego odpowiedzi zależał mój plan przejęcia władzy w szkole.
-NIE!-jak na mój gust zbyt zbulwersował się przy tej odpowiedzi.
-Kou, nie kłam. Widzę jak na niego patrzysz.Podoba Ci się?
-Niee- jego głos juz nie brzmiał tak pewnie.
-Kou?
-Taak- zająknął się i spuścił wzrok-Tak bardzo to widać? 
-Nie. Po prostu jestem dobrym obserwatorem. To co pomóc Ci go zdobyć?- Jeśli Kou będzie z Akirą, to tym samym będę bliżej Matsumoto. Łatwiej będzie mi go zepchnąć z jego "tronu", jeśli będę znać jego słabe strony.
-Jak?-zapytał zrozpaczony Kou.
-Mam swoje sposoby... A teraz chodź, chce się czegoś napić-  wskazałem na automat z kawą. Podeszliśmy do tej wspaniałej maszyny. Wrzuciłem monety i po chwili mogłem się cieszyć ciepłym napojem.
-Chodź usiądziemy-wskazałem stolik niedaleko środka. Kiedy przechodziłem obok Matsumoto, ten kurdupel podstawił mi nogę. Przewróciłem się pod nogi chłopaka i wylałem napój.
-Oj, jaka niezdara-wykrzyknął tonem próbującym naśladować współczucie- Jesteś nowy, więc wybaczę Ci ubrudzenie moich butów. Na przyszłość znaj swoje miejsce-odwrócił się i ponownie zaczął oczarowywać towarzystwo.
Szybko podniosłem się z ziemi i usiadłem przy stoliku, pociągając za sobą Kou. 
-Jeśli chcesz zdobyć Akire, musisz najpierw zmienić swój wygląd. Po lekcjach u ciebie się tym zajmiemy, u ciebie oki?- Nie znałem się jeszcze swojego współlokatora, więc nie chciałem zapraszać Kou do siebie.
-Dobrze-uśmiechnął się uradowany-Pokój 202- Chciałem obalić rządy Matsumoto, ale też go zranić. Nikt nie będzie mnie upokarzać. Gdy już będę blisko niego, rozkocham go w sobie,a potem zostawię. W końcu nic nie boli bardziej niż nieodwzajemniona miłość, prawda? Uśmiechnąłem się do siebie. Taak, Yuu ma genialny pomysł. Przez resztę lekcji Kou robił maślane oczy d Reity. Trzeba będzie go tego oduczyć, a ja z Matsumoto mierzyliśmy się wzrokiem. Po zakończeniu lekcji pognałem do pokoju. Miałem zamiar dać Kou te fioletowe spodenki, bo uu mnie by tylko miejsce zajmowały. Pofarbujemy i obetniemy mu włosy, to może będzie lepiej wyglądał. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do pokoju.

Ładnie proszę o komentarze!
-O? Stęskniłeś się?- mój nowy współlokator uśmiechnął się wrednie.

18 października 2013

Kurabu 4

Myślę, nad zakończeniem tego czegoś.... Może jeszcze 2 lub 3 długie części i koniec...
Mam pomysł na kolejne opowiadanie, ale muszę znaleźć czas na napisanie go... Zla szkola, duzo sprawdzianów i jeszcze zawody...Pfu... Potrzebuję jakiś paring do tej nowej serii... Acha, i mam nadzieję, ze lubicie fantastykę, bo mam zamiar umieścić dużo z niej w serii...
Ten obiecany prolog, muszę z Riv, poprawić, bo, moim zdaniem, jest straszny.... Reita jest jakiś bez wyrazu, taki nijaki... A Ruki jest jak miód posłodzony cukrem.... Innymi słowy, musimy to jakoś ugruntować, bo postacie raz są dobre, raz złe...  
Gadam i gadam, a raczej piszę, a powinnam zaprosić do czytania... A zresztą to jest masakryczne, więc niedługo się z Kurabu pożegnamy i dodam coś dużo, dużo lepszego...

~~~~~~
-Dzisiaj wypłyniemy w morze!- uradowany Kou skoczył na mnie zrzucając nas z kanapy.
-W morze?!- wyszeptałem przerażony- Uruha, ja nie umiem pływać!
-Twój problem- Gitarzysta wzruszył ramionami. Po prostu uwielbiam jego niefrasobliwe podejście do życia.
-Akira-wydarłem się na całe gardło- Uruha chce mnie utopić!
-Ruki cicho bądź,bo Kai śpi.- Yuu wychylił się z kuchni- Kochanie-chłopak zwrócił się do Ślicznego, który siedział na moich nogach- chyba poczuje się zazdrosny-odwrócił się i znów zniknął w kuchni.
-Yuu, poczekaj-wykrzyknął przerażony Kou i pobiegł za czarnowłosym.
-Taka, wołałeś mnie?- Do salonu zajrzał zaspany Reita. No tak, Suzuki'ego nie budzi się przed dziesiątą.
-Rei-rei, zly Uruha chce mnie utopić-wyciągnąłem ręce w jego kierunku.
-Już dobrze, moje Maleństwo-przytulił mnie i głaskał po plecach. Po chwili podniósł mnie i zaniósł d kuchni. Usiadł na krześle, a mnie usadził na swoich kolanach. Pogłaskał mnie po włosach.
-Nikt bez mojego pozwolenia nie może ruszać mojego Rukisiątka- Reita czule mnie przytulił. Odwróciłem głowę i pokazałem język szatynowi.
-A mi pozwolisz?- Zapytał Mashiri wchodząc do kuchni. Porwał ze stołu jabłko i powoli zaczął je konsumować.
-Zapomnij- Odpowiedział mu Reita.
-To sam sobie go wezmę-powiedział bardzo cicho Mashiri. Nie lubię go. Mocniej wtuliłem się w Akire.
-Panowie, ubierać się za godzinę wypływamy!- Do kuchni wszedł Kai i zaklaskał w dłonie.
~po godzinnym wybieraniu stroju,odpowiedniego do sytuacji~
Stoję na pomoście. Z przerażeniem patrze na kołyszącą się łódź. W nagłym przypływie strachu chwyciłem Akire za ręke.
-Aki, kochasz mnie?-chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
-Tak
-To znaczy, że mnie uratujesz, jeśli to zatonie?
-Tak-odparł ze śmiechem. Powoli wszedłem na chyboczący się mostek. Reszta zniecierpliwiona popychała mnie do przodu. Najmniejsza cierpliwością wykazał się Aoi. Chwycił mnie za nogi  przyniósł na siedzenie na dziobie.
-Idiota-fuknąłem na niego. Kai sterował statkiem.  Aoi, Uruha i Mashiri bawili się w marynarzy. Aoi i Uruha w obściskującyc się marynarzy chciałbym dodać.  Obserwowałem jak dziub statku próje morskie fale.  Dosiadł się do mnie Reita.
-Zimno mi-powiedziałem do niego.
-To chodź, rozgrzeje Cię.
-Zboczeniec- trzepnąłem go dłonią w tors, ale posłusznie przytuliłem się do niego.  Jego serce.rytmicznie biło.  -Ja chciałem Cię tylko przytulić. To ty masz jakieś zboczone skojarzenia. Nie żeby mi to przeszkadzało.
-Sieć cicho-mruknąłem w jego tors. Morska bryza rozwiewała nam włosy. Chmury leniwie płyneły po błękitnym niebie. W oddali widać było ląd.
-Akira, gdzie my właściwie płyniemy?
-Na wyspę przyjaciele Yutaki.
-Jego przyjaciel ma własną wyspę?!- mruknąłem niedowierzająco.
-Tak.
Resztę drogi spędziłem wtulony w Reite. Obudził mnie ruch mojego tymczasowego łóżeczka.
-Co się dzieje?- wyszeptałem sennie.
-Dopłynęliśmy i właśnie Miyavi obcałowuje naszego lidera.
-Huh..-mruknąłem- postaw mnie na ziemi-poprosiłem chłopaka. Delikatnie opuścił mnie na ziemie.
 Ze stanu błogiego otępienia wyrwała mnie butelka zimnej wody, której zawartość "przypadkowo" wylała się Urusze na moją skromną osobę.
-Takashima! Tym razem przesadziłeś!- wykrzyknąłem zbulwersowany. Zacząłem go gonić, ale chłopak schował się w ramionach Aoi'ego.
-Idiota-sarknąłem pod nosem
-Dobra, załoga-wykrzyknął Miyavi- Idziemy do jaskiń.
-Nie!
-Dlaczego?-zapytał mnie zaskoczony Miyavi.
-Nie przejmuj się nim- Reita uspokajająco poklepał go po ramieniu.
-Chodź Taka- chwilę później zwisałem bezwładnie z pleców chłopaka.
-Puszczaj mnie idioto!- warknąłem i biłem go pięściami po plecach. Niestety mój opór nic nie dawał. Wszyscy wesoło szli przez las, a ja naburmuszony wpatrywałem się w ziemie z meta siedemdziesięciu.
-Reita uważaj-Wykrzyknął Uruha i rzucił szyszką w Akirę. Rozbawiony chłopak zapomniał, że znajdowałem się na jego plecach. Z głośnym piskiem spadłem w prost w kałużę z błotem.
-Reita! Jesteś trupem!- Podniosłem się i starłem błoto z twarzy- Wracamy do domu. Już!- Nikt nie kwestionował już mojego rozkazu. Wściekły szedłem tuż za Miyavi'm i Kai'm. Tylko oni orientowali się w tym lesie. Po pięciu minutach marszu stanęliśmy pod domem.
-Łazienka na drugim piętrze, trzecie drzwi po prawej-rzucił Myv i podążył za Kai'm do kuchni. Usiadłem na środku przedpokoju i zacząłem rozwiązywać moje buty. Dwudziestodziurkowe glany. W czasie mojego zdejmowania butów do domu przybiegła reszta. Minęli mnie w pędzie i rzucili się do salonu. Już po chwili uwolniony od glanów, ale niestety nie od błota, ruszyłem w głąb domu. Reita siedział na podłodze, opierając się o kanapę. Aoi i Uruha siedzieli na niej, wpatrując się w TV. Kai i Miyavi miziali się w kuchni. Brakowało tylko Mashiri'ego.
-Rei, ide do łazienki-krzyknąłem w kierunku chłopaka, który mordował zombie ma konsoli.
Napuściłem gorącej wody do wanny. Rozebrałem się i zanurzyłem w przyjemnej wodzie. Zamruczałem z przyjemności. Niestety moją prywatną chwile relaksu ktoś przerwał, wchodząc do łazienki.  Chciałem już wywalić Reite za drzwi, ale zorientowałem się, że to nie jest osoba, do której jestem tak mocno przywiązany. Mężczyza zamknął drzwi za sobą. Odwrócił się do mnie przodem. Patrzyły na mnie wygłodniałe oczy.

1 października 2013

[Oneshot] Insanity

Aoiha. Tadam~
   Po obejrzeniu stanowczo zbyt dużej ilości doujinshi wzięło mnie na oneshota. Przynajmniej jestem na plusie. Dwa opowiadania jednego dnia. Tylko... hmm... pozostawiają wiele do życzenia ;w;
   Po wzięciu się za pisanie, stwierdzam, że jestem do dupy. Taa... nic, tylko się załamać ;_;
Everybody smutkujemy ;_; //Rivaille ___________________________________________________________________________________

   Wzburzone fale oceanu. Noc pozbawiona blasku. Skryte za chmurami gwiazdy, księżyc. Silny podmuch wiatru muska moje ciało. Stoję na balkonie, wpatrując się w bezkres wód. Zupełnie nagi. Unoszę głowę do góry i zamykam oczy. Tak bardzo pragnę wyobrazić sobie, jak mnie obejmujesz. Owijam się ramionami w nadziei, że poczuję choć iluzję twojego ciepła.  To nie pomaga… Dlaczego mnie tego pozbawiłeś? Moje usta wysychają. Tak bardzo spragniony jestem twych pocałunków. Byłeś taki namiętny… Daj mi to poczuć jeszcze raz…
   Znów spoglądam przed siebie. Delikatny refleks na wodzie. Słaby, niknący blask. Światło z czasem ginie w odmętach oceanu. Znika, jak moja nadzieja. Wrócisz, prawda? Wiesz jak jestem niecierpliwy. Obiecałeś… Wierzę w każde twoje słowa. Wiem, że mnie kochasz.

   Zimne krople opadają na moje ramiona. Wznoszę głowę ku niebu, wsłuchując się w cichy szelest liści. Opadające krople. Drobny deszcz zapowiadający ulewę. To mnie uspokaja. Jest mi lżej. Wyobrażam sobie jak mnie całujesz. Delikatnie muskasz wargami moje spierzchnięte usta. Wpijasz się w nie delikatnie. Smakujesz… Gorący dreszcz przebiega przez moje ciało. Z moich ust wydobywa się ciche westchnięcie, tłumione przez deszcz. 
   Próbuję, lecz chłód szybko przenika moje ciało. Do szpiku kości. Zbyt szybko… Zaciskam wargi z całej siły. Zdesperowany sięgam dłonią do mojego krocza. Zaczynam płakać. Łzy spływają po moich policzkach, stopniowo zmywane przez opadające na moją twarz ciężkie krople deszczu. Poruszam dłonią. Chcę cię poczuć… Wyobrażam sobie twój ciepły oddech na mojej skórze. Ręce, które z czułością gładzą moje ramiona, zatapiają się w moich włosach… Czułe ruchy pełne namiętności. Pragnę odczuć tą samą przyjemność, jaką mi dawałeś. Chcę tego tak bardzo. Zasłaniam dłonią usta. Gryzę. Tobie to zawsze się podobało. Jęczę cicho, coraz głośniej. Wstrząsa mną długo tłumiony żal. Moje jęki zlewają się z szumem fal w dole. Już sam nie potrafię rozróżnić dźwięków.

   Obłęd.
Krzyczę. Dlaczego nie możesz zrobić dla mnie tej jednej rzeczy? Padam na kolana. Odchylam głowę do tyłu. Ruchy dłoni stają się coraz bardziej chaotyczne. Przyspieszam. Już się nie kontroluję. Desperacko próbuję sobie ciebie wyobrazić. Wzmacniam ruchy, licząc, że to pomoże. Nadal nie mogę cię zobaczyć. Nie mogę poczuć. 
   Dochodzę chwilę później. Łzy nieprzerwanie płyną z moich oczu. Ostre podmuchy wiatru przeszywają moje ciało. Tysiące igieł. Unoszę dłoń do góry. Biaława ciecz spływa powoli po moich palcach. Deszcz porywa ją ze sobą i znaczy moją skórę. Zmieszana z wodą i łzami spływa po mojej twarzy. Wstrząsa mną nagła fala goryczy. Moje zamglone oczy tworzą iluzję. Widzę jak ujmujesz moją dłoń i delikatnie liżesz palce. Mój oddech staje się chrapliwy. Nie mogę zaczerpnąć oddechu. Kulę się na ziemi, obmywany przez strugi deszczu. Nie mogę powstrzymać płaczu. Żałośnie łkam, zaciskając skostniałe z zimna palce na prętach barierki. 
   Odebrano mi ciebie. Krzyczę przez łzy, nie wiedząc, co zrobić. Już nic nie poradzę. Mogę próbować, ale nic nie zwróci mi ciebie. Twoich troskliwych ramion, twoich pocałunków, twojego ciepła, które czułem, ilekroć mnie obejmowałeś.
   Teraz leżę bezradny na śliskich kaflach balkonu, w strugach deszczu, obmywających moje nagie ciało. Zimno przenika mnie całego. Drżę. Zatapiam się w rozpaczy.
   Już nic nie zwróci mi ciebie... Zniknąłeś na zawsze.

"Kuro ni nijinde autorain
Makkurayami ni hikari nado nai
Kyouki no oku kara...
...sayonara"*

_________________________________
*Wszystko pokrywa się czernią
W tej ciemności nie ma światła
Ze środka szaleństwa...
...żegnaj.
 

Poznajmy się lepiej - 3

 Dobra, to jest beznadziejnie. Choroba to mi chyba już mózg wyżarła p__p" Albo ta lepsza część idzie na doskonalenie umiejętności rysowania. Ostatnio idzie mi coraz lepiej... QuQ Jakież to smutne, że tego samego nie mogę powiedzieć o pisaniu...
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przeprosić, że zamiast czegoś sensownego macie do czytania TO. 
~Gomennasai //Rivaille
____________________________________________________________ 

[Ruki]
   Leżałem w milczeniu. Pogrążony w letargu. Słaby oddech, zimne ciało, sine usta… Nawet ta świszcząca cisza mi nie przeszkadzała, postacie niemo poruszające wargami, pozbawione głosu. Na nic nie zwracałem uwagi. Martwe oczy, bez wyrazu, jak u lalki. Brak reakcji na bodźce zewnętrzne. Jedna myśl.
Chcę umrzeć.
Tak. Już za wiele. Zbyt dużo tego wszystkiego. Życie mnie przytłacza. To męczące. Nie jestem już w stanie tego wszystkiego znosić. Odciąłem się.
Szarpnięcie za ramię.
   *Nic nie czuję. Daruj sobie*
Krzyk nad moim uchem. Ciemnie, zlęknione oczy czarnowłosego wpatrujące się we mnie intensywnie. Siedział obok, pozwalając blondynowi wisieć tuż nade mną. Czego chcesz?
Palce na moim policzku. Czuję. Ich ciepło przeniknęło przez moją skórę.
   *Przestań! Nie chcę tego czuć!*
Gładzi mnie po twarzy. Zaciskam nerwowo palce. Próbuję. Ale nie umiem tego zrobić.
Ciepło.
Tym razem na mojej dłoni. Rozchodzi się coraz  wyżej.
   *Głupia zabawa, wiesz?*
Leżę bez ruchu. Nie poddam się. Chcę zniknąć, zamknąć w zniszczonym ciele. Ale on nie przestaje. Wciąż dotyka mojej skóry. Co…? Dlaczego…?
   Wyciszam się.
Obserwuję każdy jego ruch. Wszystkie zlały się w jeden; jedną falę ciepła wędrującą przez moje ciało. Dlaczego… Dlaczego?! Nie chcę tego! Słyszysz?!
Powoli powróciły zmysły. Wzrok się wyostrzył, coraz wyraźniej czułem jego palce gładzące mnie po twarzy, po mojej dłoni. Ciepła strużka łez spływa po moim policzku. Już nie umiem walczyć. Nie mam siły…
 - Nie mam… siły… - szepczę, nie będąc tego świadomym i zaciskam mocno oczy.
Mam dosyć. Odpływam w ciemność, zrozpaczony. Muszę odpocząć.

[Reita]
 - Nie mam… siły… - ciche słowa tylko jakimś cudem dotarły do moich uszu.
Popatrzyłem na Aoiego. Siedział tuż obok, ale najwyraźniej nie słyszał tych wypowiedzianych z wyraźnym trudem słów. Dotknąłem ramienia Takanoriego. Nie zareagował. Usnął? Nie wiem.
 - Dajmy mu spać - szepnąłem cicho, siadając na brzegu swojego łóżka.
Z racji tego, że nikt nie wiedział gdzie mieszka Matsumoto, zaproponowałem, że tymczasowo się nim zajmę. Wziąłem ze sobą Yuu. Ja nie jestem wystarczająco odpowiedzialny. Ale Takanori… od razu gdy go zobaczyłem, coś mnie tknęło. Myśl przewodnia nakazująca mi go ochraniać. Czułem, że może nie dać sobie rady… i właśnie tak się stało.
   Westchnąłem. Nie ma nawet południa, a ja czuję się jak rankiem po zarwanej nocy .
 - Rei… - obróciłem głowę w stronę Aoiego - ty też powinieneś się położyć.
Jego wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu.
 - Nie ma potrzeby. Kawa mi wystarczy - odmruknąłem, wstając.
Mimo wszystko cieszyłem się, że jest ktoś, kogo obchodzę. I choć musiałem przyznać, że jest zdecydowanie zbyt nadopiekuńczy, to zawsze myśli trzeźwo i widzi właściwe wyjście z każdej sprawy. Cenię sobie jego obecność.  Za nic nie zamieniłbym takiego przyjaciela.

[Aoi]
   Reita podniósł się z łóżka, ziewając dyskretnie. Powinien się położyć. Zdecydowanie. Jednak dobrze wiedziałem, że tak łatwo go nie przekonam. Uparty jak osioł. Ehh… 
 - Mam cię przywiązać do kanapy? - spytałem z uśmiechem - Naprawdę, przyda ci się odpoczynek.
 - Ani mi się waż - posłał mi mordercze spojrzenie, zaraz potem zastępując to uśmiechem.
W milczeniu patrzyłem jak wychodzi z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Kawa. Wieczorem będzie zasypiał na stojąco.
   Z braku ciekawego zajęcia podszedłem do biurka Reity i włączyłem komputer. Hasło nie sprawiło mi żadnego problemu. Zaśmiałem się w duchu. Zabije mnie za to wszystko.  Nienawidzi, gdy dotykam się jego własności bez pozwolenia. A zwłaszcza komputera.

[Reita]
   Ach, kawusia. Ten zapach tak mnie uspokaja. Ująłem oburącz szklankę, uniosłem ją do ust i pociągnąłem spory łyk. Mmm… Przynajmniej teraz byłem w stanie oderwać się na chwilę od kotłujących się myśli. Takanori. Kim on jest? Co się z nim działo kiedyś?  Dlaczego ten facet… i jak znalazł się w szkole?
 - Cholera! - warknąłem cicho i upiłem jeszcze kilka łyków gorącego napoju.
Nie chcę o tym wszystkim teraz myśleć. Szlag.
Wyszedłem z kuchni i skierowałem z powrotem do mojego pokoju. Gdy byłem pod drzwiami przełknąłem ślinę. Wyraźnie słyszałem ciche rzężenie laptopa. Aoi, cholera jasna. Wparowałem do pokoju, wpadając prosto na Yuu. Szklanka wypadła mi z ręki i potłukła na drobne kawałki. Ciepłe ramiona objęły mnie mocno i przyciągnęły, by złączyć nasze usta w pocałunku. Co… Yuu… Otworzyłem szeroko oczy i odepchnąłem go od siebie gwałtownie. Spojrzałem na ekran komputera. Czytał. Znalazł to, czego nie powinien nigdy widzieć.
 - Wynoś się stąd! - krzyknąłem.
    *Ufałem ci…*
 - Myślałem…
 - Głuchy jesteś?! Wynoś się!
    *Dlaczego to zrobiłeś…?*
Cisza. Głucha cisza. Słyszałem jak powoli kieruje swoje kroki ku drzwiom. Spojrzał na mnie. Ale ja stałem odwrócony  do niego tyłem, zaciskając pięści. Wyszedł.
Upadłem na podłogę.
 - Nie chcę cię więcej widzieć - szepnąłem drżącym głosem. Tylko ja mogłem to usłyszeć.
 
   *Aoi… Wszystko zniszczyłeś*
W tej chwili nic nie czułem. Nic, prócz głębokiego żalu i wzroku Takanoriego na sobie.