31 grudnia 2013

Czy szczęście jest dla wszystkich?

Sylwester, wszystkiego naj i inne duperele... Wybaczcie powinnam dodać coś radosnego, ale mój nastrój mi nie pozwala... 
Zaczynam pisać "Kurabu" od początku. W trakcie kończenia jest wspólny z Rivaille one-shot.
Notka jest nie sprawdzana, więc jak Riv się będzie chciało to to poprawi.
 ~
Łzy skapujące na moje ramie, zmuszały mnie nad zastanowieniem się "Czy nadal kocham Cię?" "Czy moje uczucie było można nazwać miłością" "Czy wszystko to nie było ulotnym snem, iluzją szczęścia?".
-Yune... Ja.. Przepraszam, ale nie potrafię! Nie kocham Cię.- ostatnie zdanie wyszeptałem z nadzieją, że go nie usłyszysz.
-Nie, Uruha... To koniec.... Żegnaj!-Łzy swobodnie spływały po twojej twarzy. Yune, czy kiedykolwiek kochałem Cię jak ty mnie?
-Przepraszam, że nie potrafiłem sprawić byś mnie pokochał. Sayonara ukochany!-To były twoje ostatnie słowa, już nigdy Cię nie spotkałem. Odszedłeś z zespołu, przeprowadziłeś się. Czy słusznie wyjawiłem ci prawdę? Czy lepiej byłoby trwać przy tobie, udawać, że Cię kocham, że jestem szczęśliwy? Może tak, może nie... Nie dowiem się już tego.  Ale dlaczego serce tak boli skoro Cię nie kochałem?
-Uruha, obudź się! Wiesz kto dzisiaj przychodzi?-Ruki trzepną mnie w głowe, ale wciąż uśmiechał się od ucha do ucha.
-Święty Mikołaj- Wypowiedziałem na głos pierwszą myśl, jaka wpadła mi do głowy po ujrzeniu uśmiechu wokalisty. Wyglądał jak dziecko tuż przed odpakowaniem wymarzonego prezentu.
-Nie! Lepiej!
-Świrnięty Mikołaj?
-O ile się nie myle nie jestem święty, ani nie nazywam się Mikołaj- Do sali wszedł chłopak o czarnych włosach. Stanął w progu, uśmiechnął się ukazując rozkoszne dołeczki w policzkach. Taki mały aniołek.
-A świrnięty?
-Sam musisz ocenić-wzruszył ramionami.
-To jest Kai, mam nadzieje, że się nie pogniewacie, ponieważ oddałem Tanabe funkcje lidera. Ach, i to jest nasz nowy perkusista. A to jest Uruha-Ruki wskazał na mnie. Pomachałem mu uśmiechając się. Szybko odwzajemnił gest, a po chwili spuścił czarną grzywkę na twarz, pozwalając by ta zakryła urocze rumieńce- Reita i Aoi- Ruki pokazał również pozostałych muzyków. On tylko posłali mu spojrzenia pełne otuchy i... litości? Nie wierzyli by to prywatne zespołowe słońce potrafiło ich zmusić do pracy.
-No to, skoro już się znamy, to czas zacząć próbę!-nasz nowy perkusista ponownie się uśmiechnął, ale teraz jakby trochę sadystycznie?
***
-Nie, Kai, nie jesteś świrnięty... Jesteś najzwyklejszym w świecie sadystą! Ogromnie ucieszony, że możesz się na nas wyżywać tylko dlatego, że jesteś liderem...- wydyszałem po próbie- pierwszy ra od bardzo długiego czasu bolą mnie palce!
-No Uruś, nie narzekaj! Będzie gorzej przed jakimkolwiek koncertem-czule pogłaskał mnie po głowie.
 Tak się zaczęła nasza znajomość. Z każdą chwilą spędzoną z tobą, coraz bardziej rozumiałem moje uczucia. Te oklepane motylki w brzuchu, po każdym wymienieniu spojrzeń, rumienienie się, przy każdym twoim dotyku czy jakiejkolwiek aluzji. Jednym słowem pokochałem Cię do szaleństwa. Każda chwila spędzona bez  ciebie to istne katusze, przeogromna zazdrość, gdy kierowałeś swój uśmiech do kogoś innego niż ja. Chciałem byś nie widział świata po za mną.
***Rok później***
Gazetto jest coraz bardziej znane, a moje uczucie coraz silniejsze.
Gramy w butelkę w domu Akiry. Wszyscy są lekko podpici, ale po Tanabe najbardziej to widać. W końcu nigdy nie pił zbyt dużo. Teraz kolej na kręcenie przypada na Aoiego.
-Kai! Powiedz nam.... Czy jesteś w kimś zakochany?-spojrzałem wyczekująco na Yutake. Jeszcze nie zadawaliśmy zbyt intymnych pytań. Zbyt mało wypiliśmy, by na nie odpowiadać.
-Tak-To słowo było jak sztylet wbity w moje serce.-Pierwszy i ostatni raz-teraz ten nuż został przekręcony.
-Jaka jest?-zapytał Ruki.
-On... -poprawił ledwo słyszalnie-Po prostu śliczny, mądry, jest idealny-każde słowo było jak malutki sztylecik wbijany w moje biedne serduszko,z każdą chwilą ten cenny organ rozpadał się na milion kawałeczków.
-Zazdroszczę- stwierdził Aoi -kręć - Spojrzałem na Yutake załzawionymi oczami. Moje serce krwawiło. Już nie myślałem nad tym co robię. Skuliłem się i przyłożyłem dłonie do uszu z nadzieją, że nie będą docierać do mnie te raniące słowa. Czy nie ciesze się z jego szczęścia? Skon że, ciesze się bardzo, ale to ja chciałem być tą wyjątkową osobą, jego własnym prywatnym słońcem. Ułożyłem głowę na jego kolanach  pozwoliłem, by łzy swobodnie spływały po mojej twarzy.  Z kuchni doszedł nas przerażony pisk Rukiego, po którym nastąpiła seria odgłosów tłuczonych szklanek. Aoi i Reita poderwali się i pobiegli zobaczyć co się stało.
-Kai pocałuj mnie-wyszeptałem łamiącym się głosem wykorzystując chwilę nieobecności muzyków. Chcę posmakować jego ust, ten jedyny raz chce się poczuć jak jego wymarzona druga połówka.
Po chwili Yutaka zbliżył się do mnie. Złożył motyli pocałunek na moich ustach. Przyciągnąłem go bliżej siebie, nie chciałem by ta magiczna chwila tak krótko trwała. Zaplotłem ręce na jego karku. Kai niepewnie polizał moją wargę. Chętnie uchyliłem usta. Jeździł językiem po moim podniebieniu. Zamruczałem zadowolony. Wplotłem palce w jego włosy. Każde miejsce gdzie dotknął  mnie perkusista pokrywało się gęsią skórką. Palce Tanebe jeździły po moim nagim brzuchu, ponieważ moja koszulka podwinęła się. Lekko wyginałem się pod jego dotykiem.
Niestety tą magiczną chwile przerwał komentarz Reity.
-Niezłe porno...
Odsunęliśmy się od siebie. Z trudem łapałem oddech. Wszystkie odczucia spotęgowane były moim głęboko skrywanym uczuciem. Reszta wieczoru przysypiałem na kolanach Kaiego, a on wlewał w siebie litry piwa. Reką masował skórę mojej głowy. Co jakiś czas perkusista skradał mi całusa. Następnego dnia obudziłem się wtulony w tors lidera.  Uspokojony zapachem perkusisty głaskałem go po policzku. Przejechałem palcem po jego ramionach. Perkusista powoli otworzył oczy.
-Ale mnie nawala łeb-podniósł się do siadu.
-Kac morderca nie ma serca- skomentowałem z uśmiechem i wstałem. Przeszedłem się po domu w poszukiwaniu tabletek na ból głowy dla mojego kochania. Chyba mogę go tak nazywać? Oparłem się o pobliską ścianę i przejechałem dłonią po wargach. Wciąż czułem dotyk jego ust na swoich. Potrząsnąłem głową, by móc zebrać myśli tak właśnie działał na mnie Kai. Na samo wspomnienie pocałunku miękły mi kolana. Może zapomni o tej swojej wielkiej miłości i to mnie pokocha? Zamieszkamy razem na obrzeżach miasta i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Ach, marzenia są piękne, ale na zawsze pozostaną marzeniami. Zwiedzałem dom Akiry w poszukiwaniu szklanki, wody i tabletek na ból głowy. Po chwili znalazłem potrzebne rzeczy i przyniosłem je Yutace. Chłopak przyjął je z wdzięcznością.
-Uru, powiedz mi...-westchnął ciężko-Wiesz,że już kogoś kocham?-kiwnąłem potwierdzająco głową, próbując ukryć łzy- Nie zdradziłem tej osoby,prawda? Wybacz, ale nic nie pamiętam.
-Nie, nie zdradziłeś nikogo-próbowałem uśmiechnąć się, ale ból jaki zamieszkał w moim sercu mi to uniemożliwił, wyszedł z tego tylko pozbawiony uczuć grymas.
-Kou, mogę się ciebie poradzić?-chłopak usiadł na łóżku
-To nie najlepszy pomysł-odparłem, ale perkusista nie zawracał na to uwagi.
-Ta osoba nie wie, że ją kocham, a jesteśmy przyjaciółmi. Powiedzieć jej jakim darze ją uczuciem, ryzykując naszą przyjaźń?-Kai prosił mnie o radę, nie wiedząc jak bardzo to rani.
-Jeśli jesteście prawdziwymi przyjaciółmi, to nie stracisz przyjaźni, możesz zyskać tylko miłość- Tak Uruha radź, radź, a sam nie potrafisz zastosować się do swoich rad. Łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy. Odwróciłem się tyłem do lidera.
-Powodzenia Kai, na pewno znajdziesz szczęście-moim ciałem wstrząsnął bezgłośny szloch-powiedz chłopakom, że wróciłem do siebie-wyszeptałem i wybiegłem z mieszkania. W drodze powrotnej do mojego domu prawie wpadłem pod samochód, ale nie zwracałem uwagi na przestraszone spojrzenia przechodniów, bo po co? Łzy przysłaniały mi widoczność. Wbiegam do mieszkania i wtulam się w poduszkę. Wypłakuje cały smutek nagromadzony z biegiem czasu. Wykrzykuje pytania, mając nadzieje, że ktoś zna na nie odpowiedź. Dlaczego? Dlaczego on mnie nie kocha? Dlaczego nie mogę być szczęśliwy? Najpierw Yune, teraz ty. Nie mogę wypowiedzieć nawet twojego imienia, to za bardzo boli, tam w środku. Jak mogę zakończyć swoje cierpienie? Skoczyć? Poczuć się wolnym jak ptak? Niee, nie zasłużyłem na tą drobną przyjemność. Utopić się? Woda jest jak ty! Delikatna i czuła nawet, gdy pozbawia Cię oddechu. Krew? Może to rozwiąże mój problem? Idę do łazienki, biorę żyletkę i robię pierwsze cięcie na lewej ręce. Nie mogę odejść bez pożegnania. Zanurzam palce w szkarłatnym płynie i pisze na ścianie"Przepraszam, Aoi,Ruki, Reita" Robię kolejne nacięcie. Krew wypływa coraz obwicie. Na przeciwko pierwszego napisu piszę "Kocham Cię, Kai", ale to mi nie wystarcza. Na drzwiach wejściowych pisze "Do szaleństwa". Na panelach " Dla ciebie żyłem". Na tafli lustra "Dziękuje za pocałunek" W salonie na kanapie "Czemu mnie nie kochasz?" Na ekranie telewizora "Wszytko co robiłem, było dla ciebie!" Na każdej wolnej ścianie, meblu pisałem "Kocham Cię, Lider-sama". Osuwam się na ziemie. Sięgam po misia, którego kupiłeś mi na urodziny. Pamiętasz ten dzień, bo ja doskonale? Kazałeś mi zostać chwile po próbie, podarowałeś mi tego misia, jąkając się. Przytuliłem się do ciebie i nie puściłem do wieczora. Zabrałeś mnie do wesołego miasteczka. Byliśmy w domu strachów, na karuzeli, na strzelnicy, gdzie wygrałeś dla mnie różę. Na koniec poszliśmy na diabelski młyn wraz z patykami z watą cukrową. Oglądaliśmy razem wieczorną panoramę Tokyo, zajadając się słodyczą. Nagle drzwi wejściowe otwierają się. Stoisz ty w nich, upuszczasz na ziemie bukiet róż. To dla tego, kto skradł Ci serce? Przyszedłeś mi podziękować za rade? Wyjdź stąd! Nie chce Ci niszczyć życia moim bojaźliwym wyznaniem. Jestem tchórzem, czyż nie? Na ziemi leżą szkarłatne róże, jak moja krew, jak życie które powoli wypływa ze mnie, jak moja miłość do ciebie? Umieram. Jak kwiaty ez wody, ja nie mogę żyć bez ciebie. Krzyczysz przerażony i dzwonisz do chłopaków. Podbiegasz do mnie i tulisz ciało z którego powoli ucieka nieszczęśliwe życie. Za chwile do mojego mieszkania wpada pozostała część zespołu. Pewnie byli w barze niedaleko mojego mieszkania, Reita lubił tam chodzić. Ruki dzwoni na pogotowie, ale ja wiem,że jest już za późno, ty też to wiesz, ale wolisz trzymać się nadziei,że lekarze dadzą radę mnie uratować. Rozciągam wargi w uśmiechu. Umieram w ramionach mojego ukochanego. Umieram szczęśliwy. Powoli opuszczam powieki, ale dochodzi mnie twój szept.
-To ciebie kocham do szaleństwa. Obiecuje ci, że się spotkamy!
-Też Cię kocham, będę czekać kochany-z ledwością wypowiadam te słowa i osuwam się w ciemność. Taki los samobójcy. Szczęście jest nie dla mnie.

3 komentarze:

  1. Ojejciu.. Jakie to piękne. Wzruszyłam się. :'c
    Uwielbiam te Twoje opowiadania!
    Szkoda tylko, że nie mogli być razem. Kai i Uruś to taka śliczna parka. : C
    Pisz dalej, pisz! Życzę weny! : D

    OdpowiedzUsuń
  2. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. jakie to piękne :-C płacze..

    OdpowiedzUsuń

Pisu, pisu, bo chcemy się rozwijać, a bez Twojej opinii tego nie zrobimy, ne?