5 sierpnia 2013

Atarashī genjitsu 1

No, więc, w tym kraju co aktualnie znajduje się nasz bohater, panują zwyczaje japońskie, i posługują się językiem japońskim, ale ….Ehm, jak to wytłumaczyć?! O! To jest japońska Francja, albo Anglia…. Może jak przeczytacie, zrozumiecie…. Acha, epoki, są pomieszane, więc nie doszukujcie się tu zgody z historią.
_________________________________________________________________________________
Poruszyłem się niespokojnie. Było mi ciepło i wygodnie. Po prostu raj, gdyby nie wkurzający piskliwy głosik, każący mi wstać. Otworzyłem powoli jedno oko. Leżałem zakopany w fioletowej, aksamitnej pościeli. Ehm, od kiedy ja mam takie wielkie łóżko, że mieszczę się w poprzek? Ktoś niepewnie potrząsnął moim ramieniem.
-Panienko, pora wstawać- znów ten wkurzający głosik. Coś jak piszczenie myszy. Z pewnością to nie jest moje sumiennie, ponieważ ono ma z pewnością niższy, wręcz basowy głos. Poza tym dlaczego, miało by się odzywać, przecież nie dlaego, że spóźniam się na próbę mojego zespołu, na której mam poznać nowego basistę? W sumie nawet jestem trochę ciekawy, ale ósma rano, to stanowczo za wcześnie na próbę. Nikt, no prawie nikt, nie odważył się mnie budzić wcześniej niż przed dziesiątą. Oprócz Kouyou, ale on odkąd się zakochał stracił zdrowy rozsądek. Otworzyłem drugie oko, próbując zlokalizować osobę, o tak piskliwym głosem. Właścicielka wyglądała na pokojówkę.
-Proszę, niech panienka już wstaje, bo spóźni się na śniadanie- Chwila… Czy ta odważna osoba zwraca się do mnie “panienko“? Pewnie to kolejny durnowaty żart Kouyou, ale chyba tym razem w tym przedsięwzięciu musiała brać reszta zespołu. Może to kara, za notoryczne spóźnianie się na próby?
-Dzisiaj, ma panienka, po śniadaniu lekcje z Mauricio, a panienki matka, prosi o założenie tej błękitnej sukienki, którą dostała panienka od ojca z okazji przyjęcia oświadczyn - Przewróciłem oczami, ignorując jej wypowiedź. Nie będę brać udziału w ty
m dowcipie, przyjaciół., a poza tym nie założę żadnej z tych sukienek. Rozejrzałem się niepewnie po pokoju. Każdą z ścian pokrywały freski. Jedne przedstawiały rośliny, inne zwierzęta. Ręcznie zdobione szafy stały o obu stronach łóżka z baldachimem, na którym leżałem. Naprzeciwko mnie był ogromny kominek, a nad nim lustro w złotej oprawie. Innymi słowy, pokój był wyjęty z muzeum. Spojrzałem na osobę, która odważyła się mnie obudzić. Dziewczyna miała na sobie czarną sukienkę z białym fartuszkiem i czepek. Ciekawe, jak mnie tu przenieśli, i ile osób brało w tym udział. Zrzuciłem nogi z łóżka i z przerażeniem odkryłem, że nie mam swojego ukochanego uniformu piłkarskiego, robiącego mi za piżamę, a długą do kostek, kremową koszulę nocną, z falbanami i koronkami. Od razu zapragnąłem wydostać się z tej luźnej kupy szmat. Wolę, gdy ubranie bardziej przylega do ciała, jak rurki, a nie jak ten worek na ziemniaki. Nie zamierzam zakładać, żadnej sukienki, więc spokojnie ignorowałem obecność dziewczyny w pokoju, majdając w powietrzu nogami. Ciekawe, jak mnie przebrali w nocy, że się nie obudziłem? Gdy, rozważałem do czego porównać te bufiaste rękawy, do pokoju wparowała kobieta. Miała surowe rysy twarzy, a gładko ściągnięte włosy do koka, nie dodawały jej uroku. Za nią przytruchtało 3 identycznie ubrane pokojówki.
-Takanoria (To chyba lepiej brzmi, niż Ruksonia, albo Rukigunda co zaproponowała koleżanka- od aut,)- zacząłem się niepowstrzymanie śmiać, ten dowcip K’you zaczyna być śmieszny - Zachowuj się- Fuknęła na mnie- Ubrać ją, i przyszykować, ma cię 15 minut-zwróciła się do pokojówek, i wyszła. Chodziła tak, jakby połknęła kij od szczotki. Zawsze myślałem, że to jest przenośnia, a tu się okazuję, że nie. Ciekawe, skąd Śliczny, wytrzasnął takie stroje. Dziewczęta, wręcz rzuciły się na mnie, zdjęły ze mnie worek na ziemniaki, a zastąpiły go gorsetem. Wiem, że wcześniej narzekałem na zbyt luźne ciuchy, ale to jest już przesada. Oddychać się nie da, a co dopiero schylić czy iść. Gdy rozmyślałem o wadach gorsetu, zostałem ubrany w błękitną suknie. Posadziły mnie na krześle i umalowały. Nielubię co prawda takiego cukierkowatego makijażu, ale przyznam, gdybym nie wiedział, że to ja, sam bym się wziął za dziewczynę. Taką sweet lolitkę. Dosyć tych wygłupów. Potrząsnąłem swoimi brązowymi, sięgającymi do ramion lokami. Podniosłem się z krzesła. Stanął niepewnie na nogach. Nie runąłem do przodu, ani do tyłu w tych butach na obcasie. Super! 25% sukcesu, jeszcze teraz móc postawić krok. YEAH! Postawiłem i nadal trzymam się w pionie! 50% sukcesu za mną. A teraz najtrudniejsza część, chodzenie! Nieśmiało postawiłem krok, a za nim kolejny. Tak zrobiłem kółko po pokoju. Z każdym kolejnym szło mi coraz lepiej. Po 5 minutach chodzenia w kółko, mogłem już stwierdzić, że stawianie kroków w butach na obcasie mam opanowane.

3 komentarze:

  1. Na początek...
    Bardzo ciekawy pomysł, ale...
    - Akcję można było bardziej rozwinąć. Dać więcej szczegółów. Akcja mogłaby się rozwijać bardziej mozolnie. Idzie za szybko!
    - Przecinki.. czasem jest ich za dużo, a czasem nie ma wcale. Razi.
    - Przez czcionkę ledwo da się czytać.
    Fajnie, jakbyś ustawiła, żeby tło nie było powielane, tylko jechało wraz z przesuwaniem.
    Ps. Dokończysz jakieś opowiadanie, czy będziesz zaczynała cały czas nowe?
    Czekam na nowe notki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja zastosuje się do twoich wskazówek... Dobrze dokończę jakiegoś cośka...

      Usuń

Pisu, pisu, bo chcemy się rozwijać, a bez Twojej opinii tego nie zrobimy, ne?