Dziś krócej i gorzej, według mojej własnej oceny, ale trudno. Brak czasu daje o sobie znać.
Btw zapraszam i proszę o komentowanie - to mój motor.
Postaram się dodać następną notkę trochę szybciej, ale nic nie obiecuję *n*
____________________________________________________
[Reita]
Schodziłem właśnie na dół na pierwsze piętro. Na drugim zajrzałem chyba do wszystkich dostępnych pomieszczeń, wszystkich zaułków i innych miejsc w których można by było się schować. Ale niby czemu Matsumoto miałby to robić? Pewnie wyszedł już dawno ze szkoły, a mnie - zapracowanemu przewodniczącemu - zlecają poszukiwania. Super.
Pierwszym miejscem, które zamierzałem odwiedzić była toaleta umiejscowiona na rogu. Już miałem nacisnąć klamkę, lecz zatrzymałem dłoń tuż nad nią. Coś dziwnego. Przytłumione dźwięki - nie tylko przez same drzwi - dotarły do moich uszu. Tak jakby ktoś chciał coś powiedzieć, lecz nie był w stanie. Po chwili ciche szuranie i swego rodzaju łomot spowodował u mnie wzrost ciśnienia. Co się dzieje? Zdecydowanym ruchem nacisnąłem klamkę, wdzierając się do środka. Byłem w szoku, gdy zobaczyłem, co właśnie miało miejsce. Czego byłem świadkiem.
Takanori stał na palcach, trzymany przez jakiegoś faceta. Zaciskał mu mocno usta dłonią, gdy niski próbował mu się wyrywać. Druga dłoń napastnika wdzierała się właśnie między nogi chłopaka. Próbował się stawiać, krzyczeć. Na darmo.
W jednej chwili zareagowałem, rzucając się na mężczyznę, waląc go w twarz, a potem w kilku ruchach odpychając go od Matsumoto. Słyszałem jak upada na podłogę, nagle wyrwany z silnego uścisku tego faceta. Cały czas miałem przed oczami scenę, którą zobaczyłem na początku. Przestraszone oczy ofiary zapędzonej w kozi róg, zabarwione czernią makijażu ślady po łzach na policzkach chłopaka.
Tamten zboczeniec dostanie za swoje!
Zerknąłem na skulonego na ziemi Takanoriego. W tej samej chwili poczułem uderzenie. Zatoczyłem się lekko, jednak w miarę szybko znów wyprostowałem, by kopnąć mężczyznę z całej siły. Padł na kolana - nigdy nie przepuściłbym tak dobrej okazji, by uderzyć go w twarz, co też uczyniłem bez zastanowienia…
[Aoi]
Nerwowo stukałem palcami w blat ławki, patrząc na puste miejsce obok mnie. Reita, gdzie ty się podziewasz?
Spojrzałem na nauczyciela. Nie słyszałem co mówi. Dla mnie bezgłośnie poruszał wargami - myślami byłem teraz gdzie indziej. Nie obchodziła mnie rozpoczęta lekcja. Klasowego blondynka nie było i nie było. Za długo jak na szukanie. Znam go dobrze. Gdyby nie mógł znaleźć, dałby już sobie dawno spokój i wrócił do klasy.
Westchnąłem i po części ze zdenerwowania, po części ze znużenia zacząłem bazgrać w zeszycie chaotyczne linie układające się w jedno słowo.
[Ruki]
Patrzyłem, jak dobierający się do mnie mężczyzna obrywa raz za razem z silnej pięści tego blondyna. Co się dzieje. Dlaczego tu przyszedł? Widziałem go kilkukrotnie w klubie, w którym pracuję. Widziałem, jak na mnie zerka. Często mnie zaczepiał. Ohyda. Przyszedł po mnie. Jak? Kiedy się dowiedział? To przez pracodawcę? *Nie jestem bezpieczny*
Ból. Coś mi zrobił. Ale co? Chciałem wstać, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Chciałem uciec. Nie mogłem, nie mogłem, nie mogłem. Przez umysł przebiegały mi tysiące myśli. Majaczących, niesprecyzowanych, bezkształtnych i zarazem w przekazie ostrych jak sztylet. Impulsy przestraszonego umysłu, który nakazywał ucieczkę. Odpowiedzi zwrotne z kończyn, które stawiały opór. Skostniałe, zrośnięte z ziemią. Z ciemnoniebieskimi kafelkami szkolnej toalety. A na nich, jak drobne punkciki gwiazd na nocnym niebie, zarysowywały się kropelki świeżej krwi, które przypadkiem padły na granat ziemi, połyskując teraz chłodem w świetle wiszących lamp. Spojrzałem na nie, zatapiając się w ich głębi. Moje ciemne, chłodne, pozbawione życia oczy. Zatracałem się w tej barwie. Niemożliwy do określenia kolor. Przenikające się barwy, stwarzane nowe, kolejne, nie znane. Lecz wszystkie jednakowo zimne. Zatraciłem się w tym. Przestałem myśleć. Czułem tylko, jak moje lewe przedramię z każdą chwilą staje się coraz bardziej ciepłe. Moja dłoń oparta na chłodnej powierzchni kafli osuwała się powoli. Ziemia. Byłem coraz bliżej.
Staczam się. Tak. Wiem. Cały czas jestem bliżej.
Moje oczy przesłoniła mgła. Gęsta i nieprzenikniona. Nadałem jej znajomą barwę czerwieni. Bo tak było milej. Czułem się bezpieczny, jednocześnie stojąc na krawędzi życia, stąpając po cienkiej linie zawieszonej nad przepaścią.
Po chwili osunąłem się w ciemność, uśpiony ciepłem spływającym po mojej dłoni.
* * *
Jest ciemno. Która godzina? Ciepło. Dlaczego? To nie moja kanapa, to w ogóle nie kanapa. Czuję coś miękkiego. Moje palce gładzą śliski materiał. Naprawdę jest ciemno, czy tylko śpię? Moje powieki drgnęły - ślepiło mnie światło.
- Matsumoto! - odległe głosy, postacie widziane jak przez mgłę.
- Ooi! Matsumoto-kun! - z każdą chwilą bardziej wyraźne, bardziej rozpoznawalne.
Tak. Ta szmata na nosie jest stanowczo zbyt charakterystyczna.
Faktycznie krótkie~
OdpowiedzUsuńAle nie jest złe~
DLACZEGO TAKIE KRÓTKIE?!
OdpowiedzUsuńAle ważne, że coś jest. ヽ(*≧ω≦)ノ
Rozdział bardzo mi się podobał. Zwłaszcza te przemyślenia Taki.
Czy mi się wydaje, czy Aoi się podkochuje w Reicie? (≧∇≦)/
Czekam na kolejne rozdziały. Pozdrawiam.