Myślę, nad zakończeniem tego czegoś.... Może jeszcze 2 lub 3 długie części i koniec...
Mam pomysł na kolejne opowiadanie, ale muszę znaleźć czas na napisanie go... Zla szkola, duzo sprawdzianów i jeszcze zawody...Pfu... Potrzebuję jakiś paring do tej nowej serii... Acha, i mam nadzieję, ze lubicie fantastykę, bo mam zamiar umieścić dużo z niej w serii...
Ten obiecany prolog, muszę z Riv, poprawić, bo, moim zdaniem, jest straszny.... Reita jest jakiś bez wyrazu, taki nijaki... A Ruki jest jak miód posłodzony cukrem.... Innymi słowy, musimy to jakoś ugruntować, bo postacie raz są dobre, raz złe...
Gadam i gadam, a raczej piszę, a powinnam zaprosić do czytania... A zresztą to jest masakryczne, więc niedługo się z Kurabu pożegnamy i dodam coś dużo, dużo lepszego...
~~~~~~
-Dzisiaj wypłyniemy w morze!- uradowany Kou skoczył na mnie zrzucając nas z kanapy.
-W morze?!- wyszeptałem przerażony- Uruha, ja nie umiem pływać!
-Twój problem- Gitarzysta wzruszył ramionami. Po prostu uwielbiam jego niefrasobliwe podejście do życia.
-Akira-wydarłem się na całe gardło- Uruha chce mnie utopić!
-Ruki cicho bądź,bo Kai śpi.- Yuu wychylił się z kuchni- Kochanie-chłopak zwrócił się do Ślicznego, który siedział na moich nogach- chyba poczuje się zazdrosny-odwrócił się i znów zniknął w kuchni.
-Yuu, poczekaj-wykrzyknął przerażony Kou i pobiegł za czarnowłosym.
-Taka, wołałeś mnie?- Do salonu zajrzał zaspany Reita. No tak, Suzuki'ego nie budzi się przed dziesiątą.
-Rei-rei, zly Uruha chce mnie utopić-wyciągnąłem ręce w jego kierunku.
-Już dobrze, moje Maleństwo-przytulił mnie i głaskał po plecach. Po chwili podniósł mnie i zaniósł d kuchni. Usiadł na krześle, a mnie usadził na swoich kolanach. Pogłaskał mnie po włosach.
-Nikt bez mojego pozwolenia nie może ruszać mojego Rukisiątka- Reita czule mnie przytulił. Odwróciłem głowę i pokazałem język szatynowi.
-A mi pozwolisz?- Zapytał Mashiri wchodząc do kuchni. Porwał ze stołu jabłko i powoli zaczął je konsumować.
-Zapomnij- Odpowiedział mu Reita.
-To sam sobie go wezmę-powiedział bardzo cicho Mashiri. Nie lubię go. Mocniej wtuliłem się w Akire.
-Panowie, ubierać się za godzinę wypływamy!- Do kuchni wszedł Kai i zaklaskał w dłonie.
~po godzinnym wybieraniu stroju,odpowiedniego do sytuacji~
Stoję na pomoście. Z przerażeniem patrze na kołyszącą się łódź. W nagłym przypływie strachu chwyciłem Akire za ręke.
-Aki, kochasz mnie?-chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
-Tak
-To znaczy, że mnie uratujesz, jeśli to zatonie?
-Tak-odparł ze śmiechem. Powoli wszedłem na chyboczący się mostek. Reszta zniecierpliwiona popychała mnie do przodu. Najmniejsza cierpliwością wykazał się Aoi. Chwycił mnie za nogi przyniósł na siedzenie na dziobie.
-Idiota-fuknąłem na niego. Kai sterował statkiem. Aoi, Uruha i Mashiri bawili się w marynarzy. Aoi i Uruha w obściskującyc się marynarzy chciałbym dodać. Obserwowałem jak dziub statku próje morskie fale. Dosiadł się do mnie Reita.
-Zimno mi-powiedziałem do niego.
-To chodź, rozgrzeje Cię.
-Zboczeniec- trzepnąłem go dłonią w tors, ale posłusznie przytuliłem się do niego. Jego serce.rytmicznie biło. -Ja chciałem Cię tylko przytulić. To ty masz jakieś zboczone skojarzenia. Nie żeby mi to przeszkadzało.
-Sieć cicho-mruknąłem w jego tors. Morska bryza rozwiewała nam włosy. Chmury leniwie płyneły po błękitnym niebie. W oddali widać było ląd.
-Akira, gdzie my właściwie płyniemy?
-Na wyspę przyjaciele Yutaki.
-Jego przyjaciel ma własną wyspę?!- mruknąłem niedowierzająco.
-Tak.
Resztę drogi spędziłem wtulony w Reite. Obudził mnie ruch mojego tymczasowego łóżeczka.
-Co się dzieje?- wyszeptałem sennie.
-Dopłynęliśmy i właśnie Miyavi obcałowuje naszego lidera.
-Huh..-mruknąłem- postaw mnie na ziemi-poprosiłem chłopaka. Delikatnie opuścił mnie na ziemie.
Ze stanu błogiego otępienia wyrwała mnie butelka zimnej wody, której zawartość "przypadkowo" wylała się Urusze na moją skromną osobę.
-Takashima! Tym razem przesadziłeś!- wykrzyknąłem zbulwersowany. Zacząłem go gonić, ale chłopak schował się w ramionach Aoi'ego.
-Idiota-sarknąłem pod nosem
-Dobra, załoga-wykrzyknął Miyavi- Idziemy do jaskiń.
-Nie!
-Dlaczego?-zapytał mnie zaskoczony Miyavi.
-Nie przejmuj się nim- Reita uspokajająco poklepał go po ramieniu.
-Chodź Taka- chwilę później zwisałem bezwładnie z pleców chłopaka.
-Puszczaj mnie idioto!- warknąłem i biłem go pięściami po plecach. Niestety mój opór nic nie dawał. Wszyscy wesoło szli przez las, a ja naburmuszony wpatrywałem się w ziemie z meta siedemdziesięciu.
-Reita uważaj-Wykrzyknął Uruha i rzucił szyszką w Akirę. Rozbawiony chłopak zapomniał, że znajdowałem się na jego plecach. Z głośnym piskiem spadłem w prost w kałużę z błotem.
-Reita! Jesteś trupem!- Podniosłem się i starłem błoto z twarzy- Wracamy do domu. Już!- Nikt nie kwestionował już mojego rozkazu. Wściekły szedłem tuż za Miyavi'm i Kai'm. Tylko oni orientowali się w tym lesie. Po pięciu minutach marszu stanęliśmy pod domem.
-Łazienka na drugim piętrze, trzecie drzwi po prawej-rzucił Myv i podążył za Kai'm do kuchni. Usiadłem na środku przedpokoju i zacząłem rozwiązywać moje buty. Dwudziestodziurkowe glany. W czasie mojego zdejmowania butów do domu przybiegła reszta. Minęli mnie w pędzie i rzucili się do salonu. Już po chwili uwolniony od glanów, ale niestety nie od błota, ruszyłem w głąb domu. Reita siedział na podłodze, opierając się o kanapę. Aoi i Uruha siedzieli na niej, wpatrując się w TV. Kai i Miyavi miziali się w kuchni. Brakowało tylko Mashiri'ego.
-Rei, ide do łazienki-krzyknąłem w kierunku chłopaka, który mordował zombie ma konsoli.
Napuściłem gorącej wody do wanny. Rozebrałem się i zanurzyłem w przyjemnej wodzie. Zamruczałem z przyjemności. Niestety moją prywatną chwile relaksu ktoś przerwał, wchodząc do łazienki. Chciałem już wywalić Reite za drzwi, ale zorientowałem się, że to nie jest osoba, do której jestem tak mocno przywiązany. Mężczyza zamknął drzwi za sobą. Odwrócił się do mnie przodem. Patrzyły na mnie wygłodniałe oczy.
Aaa chce już następny , chce wiedzieć co będzie dalej :D Nao
OdpowiedzUsuńJak to zakończyć?! Ta seria jest wspaniała!
OdpowiedzUsuńPodobał mi się cały rozdział, trudno byłoby mi wytypować najlepszy fragment, gdyż było ich wiele.
Zakończenie- zawiało grozą. Wiem dobrze, że Ruki potrafi się na prawdę głośno krzyczeć tudzież istnieje taki wynalazek, jak dźwiękoszczelne ściany. Miejmy nadzieję, że Maleństwu nic się nie stanie, a tego złodzieja mega-seksownych-ślicznych-uroczych chłopaków się pozbędą.
Czekam na następną część i pozdrawiam.