31 grudnia 2013

Czy szczęście jest dla wszystkich?

Sylwester, wszystkiego naj i inne duperele... Wybaczcie powinnam dodać coś radosnego, ale mój nastrój mi nie pozwala... 
Zaczynam pisać "Kurabu" od początku. W trakcie kończenia jest wspólny z Rivaille one-shot.
Notka jest nie sprawdzana, więc jak Riv się będzie chciało to to poprawi.
 ~
Łzy skapujące na moje ramie, zmuszały mnie nad zastanowieniem się "Czy nadal kocham Cię?" "Czy moje uczucie było można nazwać miłością" "Czy wszystko to nie było ulotnym snem, iluzją szczęścia?".
-Yune... Ja.. Przepraszam, ale nie potrafię! Nie kocham Cię.- ostatnie zdanie wyszeptałem z nadzieją, że go nie usłyszysz.
-Nie, Uruha... To koniec.... Żegnaj!-Łzy swobodnie spływały po twojej twarzy. Yune, czy kiedykolwiek kochałem Cię jak ty mnie?
-Przepraszam, że nie potrafiłem sprawić byś mnie pokochał. Sayonara ukochany!-To były twoje ostatnie słowa, już nigdy Cię nie spotkałem. Odszedłeś z zespołu, przeprowadziłeś się. Czy słusznie wyjawiłem ci prawdę? Czy lepiej byłoby trwać przy tobie, udawać, że Cię kocham, że jestem szczęśliwy? Może tak, może nie... Nie dowiem się już tego.  Ale dlaczego serce tak boli skoro Cię nie kochałem?
-Uruha, obudź się! Wiesz kto dzisiaj przychodzi?-Ruki trzepną mnie w głowe, ale wciąż uśmiechał się od ucha do ucha.
-Święty Mikołaj- Wypowiedziałem na głos pierwszą myśl, jaka wpadła mi do głowy po ujrzeniu uśmiechu wokalisty. Wyglądał jak dziecko tuż przed odpakowaniem wymarzonego prezentu.
-Nie! Lepiej!
-Świrnięty Mikołaj?
-O ile się nie myle nie jestem święty, ani nie nazywam się Mikołaj- Do sali wszedł chłopak o czarnych włosach. Stanął w progu, uśmiechnął się ukazując rozkoszne dołeczki w policzkach. Taki mały aniołek.
-A świrnięty?
-Sam musisz ocenić-wzruszył ramionami.
-To jest Kai, mam nadzieje, że się nie pogniewacie, ponieważ oddałem Tanabe funkcje lidera. Ach, i to jest nasz nowy perkusista. A to jest Uruha-Ruki wskazał na mnie. Pomachałem mu uśmiechając się. Szybko odwzajemnił gest, a po chwili spuścił czarną grzywkę na twarz, pozwalając by ta zakryła urocze rumieńce- Reita i Aoi- Ruki pokazał również pozostałych muzyków. On tylko posłali mu spojrzenia pełne otuchy i... litości? Nie wierzyli by to prywatne zespołowe słońce potrafiło ich zmusić do pracy.
-No to, skoro już się znamy, to czas zacząć próbę!-nasz nowy perkusista ponownie się uśmiechnął, ale teraz jakby trochę sadystycznie?
***
-Nie, Kai, nie jesteś świrnięty... Jesteś najzwyklejszym w świecie sadystą! Ogromnie ucieszony, że możesz się na nas wyżywać tylko dlatego, że jesteś liderem...- wydyszałem po próbie- pierwszy ra od bardzo długiego czasu bolą mnie palce!
-No Uruś, nie narzekaj! Będzie gorzej przed jakimkolwiek koncertem-czule pogłaskał mnie po głowie.
 Tak się zaczęła nasza znajomość. Z każdą chwilą spędzoną z tobą, coraz bardziej rozumiałem moje uczucia. Te oklepane motylki w brzuchu, po każdym wymienieniu spojrzeń, rumienienie się, przy każdym twoim dotyku czy jakiejkolwiek aluzji. Jednym słowem pokochałem Cię do szaleństwa. Każda chwila spędzona bez  ciebie to istne katusze, przeogromna zazdrość, gdy kierowałeś swój uśmiech do kogoś innego niż ja. Chciałem byś nie widział świata po za mną.
***Rok później***
Gazetto jest coraz bardziej znane, a moje uczucie coraz silniejsze.
Gramy w butelkę w domu Akiry. Wszyscy są lekko podpici, ale po Tanabe najbardziej to widać. W końcu nigdy nie pił zbyt dużo. Teraz kolej na kręcenie przypada na Aoiego.
-Kai! Powiedz nam.... Czy jesteś w kimś zakochany?-spojrzałem wyczekująco na Yutake. Jeszcze nie zadawaliśmy zbyt intymnych pytań. Zbyt mało wypiliśmy, by na nie odpowiadać.
-Tak-To słowo było jak sztylet wbity w moje serce.-Pierwszy i ostatni raz-teraz ten nuż został przekręcony.
-Jaka jest?-zapytał Ruki.
-On... -poprawił ledwo słyszalnie-Po prostu śliczny, mądry, jest idealny-każde słowo było jak malutki sztylecik wbijany w moje biedne serduszko,z każdą chwilą ten cenny organ rozpadał się na milion kawałeczków.
-Zazdroszczę- stwierdził Aoi -kręć - Spojrzałem na Yutake załzawionymi oczami. Moje serce krwawiło. Już nie myślałem nad tym co robię. Skuliłem się i przyłożyłem dłonie do uszu z nadzieją, że nie będą docierać do mnie te raniące słowa. Czy nie ciesze się z jego szczęścia? Skon że, ciesze się bardzo, ale to ja chciałem być tą wyjątkową osobą, jego własnym prywatnym słońcem. Ułożyłem głowę na jego kolanach  pozwoliłem, by łzy swobodnie spływały po mojej twarzy.  Z kuchni doszedł nas przerażony pisk Rukiego, po którym nastąpiła seria odgłosów tłuczonych szklanek. Aoi i Reita poderwali się i pobiegli zobaczyć co się stało.
-Kai pocałuj mnie-wyszeptałem łamiącym się głosem wykorzystując chwilę nieobecności muzyków. Chcę posmakować jego ust, ten jedyny raz chce się poczuć jak jego wymarzona druga połówka.
Po chwili Yutaka zbliżył się do mnie. Złożył motyli pocałunek na moich ustach. Przyciągnąłem go bliżej siebie, nie chciałem by ta magiczna chwila tak krótko trwała. Zaplotłem ręce na jego karku. Kai niepewnie polizał moją wargę. Chętnie uchyliłem usta. Jeździł językiem po moim podniebieniu. Zamruczałem zadowolony. Wplotłem palce w jego włosy. Każde miejsce gdzie dotknął  mnie perkusista pokrywało się gęsią skórką. Palce Tanebe jeździły po moim nagim brzuchu, ponieważ moja koszulka podwinęła się. Lekko wyginałem się pod jego dotykiem.
Niestety tą magiczną chwile przerwał komentarz Reity.
-Niezłe porno...
Odsunęliśmy się od siebie. Z trudem łapałem oddech. Wszystkie odczucia spotęgowane były moim głęboko skrywanym uczuciem. Reszta wieczoru przysypiałem na kolanach Kaiego, a on wlewał w siebie litry piwa. Reką masował skórę mojej głowy. Co jakiś czas perkusista skradał mi całusa. Następnego dnia obudziłem się wtulony w tors lidera.  Uspokojony zapachem perkusisty głaskałem go po policzku. Przejechałem palcem po jego ramionach. Perkusista powoli otworzył oczy.
-Ale mnie nawala łeb-podniósł się do siadu.
-Kac morderca nie ma serca- skomentowałem z uśmiechem i wstałem. Przeszedłem się po domu w poszukiwaniu tabletek na ból głowy dla mojego kochania. Chyba mogę go tak nazywać? Oparłem się o pobliską ścianę i przejechałem dłonią po wargach. Wciąż czułem dotyk jego ust na swoich. Potrząsnąłem głową, by móc zebrać myśli tak właśnie działał na mnie Kai. Na samo wspomnienie pocałunku miękły mi kolana. Może zapomni o tej swojej wielkiej miłości i to mnie pokocha? Zamieszkamy razem na obrzeżach miasta i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Ach, marzenia są piękne, ale na zawsze pozostaną marzeniami. Zwiedzałem dom Akiry w poszukiwaniu szklanki, wody i tabletek na ból głowy. Po chwili znalazłem potrzebne rzeczy i przyniosłem je Yutace. Chłopak przyjął je z wdzięcznością.
-Uru, powiedz mi...-westchnął ciężko-Wiesz,że już kogoś kocham?-kiwnąłem potwierdzająco głową, próbując ukryć łzy- Nie zdradziłem tej osoby,prawda? Wybacz, ale nic nie pamiętam.
-Nie, nie zdradziłeś nikogo-próbowałem uśmiechnąć się, ale ból jaki zamieszkał w moim sercu mi to uniemożliwił, wyszedł z tego tylko pozbawiony uczuć grymas.
-Kou, mogę się ciebie poradzić?-chłopak usiadł na łóżku
-To nie najlepszy pomysł-odparłem, ale perkusista nie zawracał na to uwagi.
-Ta osoba nie wie, że ją kocham, a jesteśmy przyjaciółmi. Powiedzieć jej jakim darze ją uczuciem, ryzykując naszą przyjaźń?-Kai prosił mnie o radę, nie wiedząc jak bardzo to rani.
-Jeśli jesteście prawdziwymi przyjaciółmi, to nie stracisz przyjaźni, możesz zyskać tylko miłość- Tak Uruha radź, radź, a sam nie potrafisz zastosować się do swoich rad. Łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy. Odwróciłem się tyłem do lidera.
-Powodzenia Kai, na pewno znajdziesz szczęście-moim ciałem wstrząsnął bezgłośny szloch-powiedz chłopakom, że wróciłem do siebie-wyszeptałem i wybiegłem z mieszkania. W drodze powrotnej do mojego domu prawie wpadłem pod samochód, ale nie zwracałem uwagi na przestraszone spojrzenia przechodniów, bo po co? Łzy przysłaniały mi widoczność. Wbiegam do mieszkania i wtulam się w poduszkę. Wypłakuje cały smutek nagromadzony z biegiem czasu. Wykrzykuje pytania, mając nadzieje, że ktoś zna na nie odpowiedź. Dlaczego? Dlaczego on mnie nie kocha? Dlaczego nie mogę być szczęśliwy? Najpierw Yune, teraz ty. Nie mogę wypowiedzieć nawet twojego imienia, to za bardzo boli, tam w środku. Jak mogę zakończyć swoje cierpienie? Skoczyć? Poczuć się wolnym jak ptak? Niee, nie zasłużyłem na tą drobną przyjemność. Utopić się? Woda jest jak ty! Delikatna i czuła nawet, gdy pozbawia Cię oddechu. Krew? Może to rozwiąże mój problem? Idę do łazienki, biorę żyletkę i robię pierwsze cięcie na lewej ręce. Nie mogę odejść bez pożegnania. Zanurzam palce w szkarłatnym płynie i pisze na ścianie"Przepraszam, Aoi,Ruki, Reita" Robię kolejne nacięcie. Krew wypływa coraz obwicie. Na przeciwko pierwszego napisu piszę "Kocham Cię, Kai", ale to mi nie wystarcza. Na drzwiach wejściowych pisze "Do szaleństwa". Na panelach " Dla ciebie żyłem". Na tafli lustra "Dziękuje za pocałunek" W salonie na kanapie "Czemu mnie nie kochasz?" Na ekranie telewizora "Wszytko co robiłem, było dla ciebie!" Na każdej wolnej ścianie, meblu pisałem "Kocham Cię, Lider-sama". Osuwam się na ziemie. Sięgam po misia, którego kupiłeś mi na urodziny. Pamiętasz ten dzień, bo ja doskonale? Kazałeś mi zostać chwile po próbie, podarowałeś mi tego misia, jąkając się. Przytuliłem się do ciebie i nie puściłem do wieczora. Zabrałeś mnie do wesołego miasteczka. Byliśmy w domu strachów, na karuzeli, na strzelnicy, gdzie wygrałeś dla mnie różę. Na koniec poszliśmy na diabelski młyn wraz z patykami z watą cukrową. Oglądaliśmy razem wieczorną panoramę Tokyo, zajadając się słodyczą. Nagle drzwi wejściowe otwierają się. Stoisz ty w nich, upuszczasz na ziemie bukiet róż. To dla tego, kto skradł Ci serce? Przyszedłeś mi podziękować za rade? Wyjdź stąd! Nie chce Ci niszczyć życia moim bojaźliwym wyznaniem. Jestem tchórzem, czyż nie? Na ziemi leżą szkarłatne róże, jak moja krew, jak życie które powoli wypływa ze mnie, jak moja miłość do ciebie? Umieram. Jak kwiaty ez wody, ja nie mogę żyć bez ciebie. Krzyczysz przerażony i dzwonisz do chłopaków. Podbiegasz do mnie i tulisz ciało z którego powoli ucieka nieszczęśliwe życie. Za chwile do mojego mieszkania wpada pozostała część zespołu. Pewnie byli w barze niedaleko mojego mieszkania, Reita lubił tam chodzić. Ruki dzwoni na pogotowie, ale ja wiem,że jest już za późno, ty też to wiesz, ale wolisz trzymać się nadziei,że lekarze dadzą radę mnie uratować. Rozciągam wargi w uśmiechu. Umieram w ramionach mojego ukochanego. Umieram szczęśliwy. Powoli opuszczam powieki, ale dochodzi mnie twój szept.
-To ciebie kocham do szaleństwa. Obiecuje ci, że się spotkamy!
-Też Cię kocham, będę czekać kochany-z ledwością wypowiadam te słowa i osuwam się w ciemność. Taki los samobójcy. Szczęście jest nie dla mnie.

10 listopada 2013

Poznajmy się lepiej - 5

Chciałam coś wrzucić... ale z kolei nie za bardzo idzie mi pisanie czegoś sensownego, więc poniższą notkę można potraktować jako część tego, co można zaliczyć do rozdziału piątego.
I... byłabym wdzięczna, gdybyście dali znać, czy to co piszę was to ciekawi, czy jest tylko gniotem, który nie za bardzo chce się czytać. Bo jeśli tak, to nie ma sensu, by to kontynuować. Sami widzicie, że rozdziały są krótkie, dla mnie niezbyt sensowne. Już sama nie wiem co pisać...
Zacznę coś nowego, o ile cokolwiek przyjdzie do głowy. ;w; Dzięki... Dajcie tylko znać, please... //Rivaille
____________________________________________________________

[Aoi]

   Rano powitał mnie potworny ból głowy i dziwne ciepło po mojej prawej. Przecierając dłonią oczy, usiadłem.
 - Cholera jasna... - po prostu nie wiedziałem co powiedzieć na to, co zobaczyłem.
Byłem nagi, w bynajmniej nie moim łóżku. Łeb mi pękał, jakby ten ból miał zastąpić wspomnienia wczorajszego wieczoru, które najwyraźniej umknęły mi pod wpływem nadmiernej ilości alkoholu. Po mojej głowie zaczęły krążyć niespokojne myśli. Co się wczoraj działo? Pamiętałem, że poszedłem do baru. Trochę się napiłem i... 
Drgnąłem gwałtownie i spojrzałem w bok.
 - Ja pierdolę - chłopak. Ten sam co wczoraj. Obok mnie, a, co gorsza... również nagi.
Mój umysł zaczął wariować. Ogarnęła mnie panika. Co się, do cholery jasnej, wczoraj działo?! 
Natychmiast podniosłem się z łóżka, wyślizgując spod wygrzanej kołdry i zaraz potem opadłem na podłogę, zaskoczony przeszywającym bólem w dolnych partiach ciała. O nie... Nie, nie, nie, nie, nie!
Dźwignąłem się i czym prędzej ubrałem w rzucone na podłogę moje ubrania. Spojrzałem na twarz śpiącego bruneta.  
Przynajmniej tyle szczęścia - pomyślałem, nim wyszedłem z sypialni, nie pozostawiając za sobą nic, prócz wygniecionej pościeli. Wyszedłem z mieszkania nie dowiadując się nawet jak miał na imię chłopak, z którym się przespałem.
 - Co się, kurde, działo...

[Reita]
   Nieprzespana noc. Czysta przyjemność. Zaczynałem powoli poddawać się wszystkiemu, co się działo. Ciągłe SMSy i telefony Yuu... To ta część wczorajszego popołudnia i całego wieczoru, która dręczyła mnie najbardziej. Liczba powiadomień już w ciągu godziny, od kiedy wywaliłem go z domu, przekroczyła dwadzieścia. Potem...w końcu dał sobie spokój.
   Potarłem twarz dłonią. Tą noc spędziłem w salonie, odcięty od świata słuchawkami i nieodłącznym basem, który podkradłem z własnego pokoju. Właśnie. Obecność Takanoriego była dla mnie czymś dziwnym. Czymś, do czego nie byłem przyzwyczajony. Zapewne wciąż leżał w moim łóżku. Jak zwykle. Zapewne znów wpatrywał się bezsensownie w sufit tymi swoimi pustymi oczami, dochodząc do siebie. Albo i nie...
   Wczoraj jego zachowanie odbiegało znacznie od tej codziennej formy. Od Takanoriego, którego poznałem. Tego milczącego, chłodnego chłopaka, którym miałem się teraz opiekować. 

* * *

8 listopada 2013

Poznajmy się lepiej - 4

W końcu, po sporej przerwie kontynuacja. Nie miejcie mi za złe...jeśli oczywiście ktoś chce ciąg dalszy tego czegoś p_p
______________________________________________________________

[Ruki]
   Dotknąłem dłonią oczu. Były wilgotne. Mimo wszystko... byłem tym zaskoczony. Rzadko zdarzało mi się płakać, a teraz... Łzy pociekły po moich policzkach. Dlaczego? Nie chciałem, by doszło do czegoś takiego. Nie chciałem, by on to zobaczył. Ktokolwiek. Sądziłem...nie wiem, co sobie myślałem, ale na pewno nie sądziłem, że stanie się właśnie to. Że on mnie pocałuje.
   Usłyszałem cichy szelest pościeli. Chuda postać Takanoriego ruszyła w moim kierunku. Nie chciałem nikogo widzieć. Potrzebowałem spokoju. Poczułem jak na moich ramionach ląduje śliski, ciepły materiał kołdry. Matsumoto uklęknął przy mnie, ja jednak nie podniosłem głowy. Nie wiem dlaczego to zrobił. Dlaczego tak nagle...po prosu podszedł do mnie i okazał choć trochę uczuć innych niż strach i zagubienie. Przede wszystkim nie był niechętny do kontaktów jak jeszcze niedawno. Nie wiedziałem co się w nim zmieniło. Nie wiedziałem na ile taki pozostanie. Na ile sobie pozwoli zostać sobą.
   Milczałem, on również. Nie zadawał pytań, nie męczył mnie, a ja powoli zaczynałem się cieszyć, że jednak ktoś teraz jest przy mnie. Ta sama, a jednak inna osoba, którą dało się wyczuć.
 - Dzięki - szepnąłem, ku jego zaskoczeniu obejmując go ramionami.
Poczułem, jak jego ciało sztywnieje, a potem powoli się rozluźnia.

Wbrew  temu co myślałem na początku potrzebowałem teraz czyjejś obecności. Jego milcząca postać była dla mnie niczym wybawienie. Musiałem odpocząć od tego bagna w którym się znalazłem, porządnie ochłonąć. Najlepiej zrobić sobie wolne od szkoły na czas bliżej nieokreślony. Albo zmienić szkołę. Na pewno nie chciałem teraz widzieć Aoi'ego. Co najmniej przez jeszcze kilka dni. Albo nigdy. Czułem, że teraz nie byłbym w stanie spojrzeć mu w oczy.
   Powoli podniosłem się z podłogi, puszczając chude, zimne ciałko.
 - Połóż się. Musisz jeszcze odpocząć - mój głos był cichy i wyprany z emocji - Wychodzę - rzuciłem, wychodząc z pokoju i zostawiając zaskoczonego chłopaka na podłodze.

[Aoi]
   Kolejna otwierana przeze mnie butelka niskoalkoholowego piwa syknęła w moich dłoniach.
 - Yuu... Przystopuj trochę - powiedział barman. 
Był moim dobrym znajomym, przez co był nieco przewrażliwiony. Stale mnie obserwował, gdy tylko u niego zawitałem. 
 - Teraz nie mam ochoty.
Spojrzał na mnie smutno. Nie dopytywał co się stało, tylko pozwolił mi pić. Wiedziałem, że w razie czego zareaguje.
Odchyliłem głowę do tyłu z cichym jękiem. Co ja zrobiłem?! Miałem dość. Dosyć siebie, swojego braku pomyślunku. Nienawidziłem się za to, że włączyłem ten cholerny komputer...
 - Hej, Hiro, daj coś mocniejszego!
Zerknąłem w bok. Na stołku po mojej prawej usiadł właśnie wysoki, smukły chłopak. Ubrany był w obcisłe, czarne rurki i fioletową bluzkę, na którą narzucił krótką, czarną kurteczkę z podobnego materiału. Na wyciągniętej do barmana dłoni wisiało kilka skórzanych paseczków. Włosy miał starannie ułożone, lekki makijaż... a jego uśmiech. Tak słodko się uśmiechał. 
 - Nie, Uru, niczego nie dostaniesz - mruknął Hiro, nawet na niego nie patrząc.
Na jego słowa chłopak zrobił udawaną, zbolałą minkę.
 - Okropny jesteeeś - mówiąc to, zerknął na mnie.
Na jego ustach znów pojawił się uśmiech. Oparł podbródek na splecionych dłoniach.
 - Co taki pomury?
 Milczałem. Spojrzałem z powrotem przed siebie, zatapiając swoje smutki w kolejnym łyku słabego alkoholu.
 - Jestem Uruha. Możesz mówić Uru - wyciągnął do mnie dłoń z uśmiechem.
 - To twoje imię? Śliczny? - Spytałem po dłuższej chwili, zerkając na niego w końcu.
 - Dane osobowe ujawniam tylko w wyjątkowych przypadkach - uśmiechnął się słodko.
 - Aoi - odpowiedziałem mu tym samym, podając rękę.
Poklepał mnie radośnie po ramieniu.
 - Chcesz coś mocniejszego?
 - Co? - spojrzałem na niego nie do końca rozumiejąc.
 - Pytam, czy chcesz coś z większą ilością procentów - wyszczerzył się do mnie.
A ja nie byłem w stanie odmówić.
Powoli zapominałem o wszystkim, coraz bardziej się upijając. Czas pędził na łeb, na szyję, a ja czułem się, jak gdybym trwał gdzieś zawieszony między pustką, a pędzącą niemiłosiernie rzeczywistością. Czasem już nawet nie kontaktowałem. Moje samopoczucie i alkohol nie szyły w parze w tak dużych ilościach. Wszystko tylko się pogarszało. Ale gdy dziwnym trafem wylądowałem w łóżku razem z Uruhą, było już za późno. Odpłynąłem.

1 listopada 2013

Notka informacyjna

To więc moje GG - 47576850. I jeślibyście pisali proszę zaznaczcie, że jesteście z bloga.
Niedługo pojawi się nowa notka, tyle trwa pisanie, ponieważ co napiszę, kasuje......

20 października 2013

Nowa rzeczywistość

A to ma cie na osłodę, że kończę Kurabu... Ostrzegam w następne części będą zawierały dużo fantasy...
A oto zdjęcie pocky,z Francji, które Rivaille przywiozła... Zły mój brat je nam podjadał... Wiecie ile jest mang yaoi we Francji... Jak poprosicie Rivaille, to może zdjęcia wam wrzuci... I opowie jak grupę odciągała od yaoi, albo krzyczała do Japończyków robiącym im zdjęcia Ohayo
I Julciaa uwielbiam Cię za te komentarze! Mam nadzieje, ze ta seria przypadnie ci bardziej do gustu...




~~
Stanąłem pod drzwiami mojego pokoju w nowej szkole z internatem dla trudnej młodzieży. Rano zostawiłem tu walizki z potrzebnymi rzeczami do metamorfozy Kou. Zapewne ciekawi, was jak tu trafiłem? No więc o przyjeździe tutaj zadecydowali moi rodzice, gdy wszyscy na komendzie policji dobrze mnie znali. Nie każdy w końcu nastolatek, zostaje przywożony tu średnio 5 razy w miesiącu. Głównym powodem trafienia tu, była bójka w szkole z nauczycielem. Gościu czepiał się mojego wyglądu, kolczyka w wardze, bo "nie tak ma wyglądać uczeń naszej szkoły". Pfu, głupi facet. Któryś z uczniów wezwał policje, gdy zobaczył, że jego kochany nauczyciel przegrywa. Po jakimś czasie do klasy wszedł policjant. Na chwile przerwałem okładanie faceta pięściami. 
-Cześć Yuu! Dawno się nie widzieliśmy, co?-rzucił na powitanie- Rodzice już są na komisariacie, a ja mam Cię tam zawieźć.
 -Raptem się widzieliśmy tydzień temu, Hayato -mruknąłem. Chyba się wtedy upiłem, czy coś w ten teges. Chwycił mnie za barki i wyprowadził z klasy. Wsadził do samochodu. Sięgnąłem do schowka, by odnaleźć jakieś rockowe płyty. Policjant wyprzedził mnie i chwile później w aucie rozbrzmiał głos wokalisty. Hayoto wiedział, że to mój ulubiony gatunek muzyki, w końcu nie raz mnie zgarniał. Na komisariacie rodzice powitali mnie przemową pod tytułem "Nie tak Cię wychowaliśmy" i "Jak możesz przynosić nam taki wstyd ". Niezbyt się tym przejąłem. Słuchałem tego już trzeci raz w tym miesiącu. .Po chwili do holu wszedł szef Hayato, Hijirawa-sensei i poprosił moich rodziców do swojego gabinetu. Usiadłem na plastikowym krześle przy drzwiach za którymi znikli opiekunowie. Moja ciekawość przezwyciężyła dumę i przyłożyłem ucho do drzwi. Słyszałem tylko urywki zdań.
-Dzień dobry... Trzeci raz... proponuje...
-Tak... Wiemy... Dlaczego... Co pan radzi?
- Szkoła z internatem... Oni... Utemperować.... Trudnej młodzieży..
.- Oczywiście.... Przepraszamy...Kiedy...Do widzenia
 Gwałtownie odsunąłem się,by nie dostać klamką w twarz. O co im chodzi? Jaka szkoła z internatem?
-Yuu, do samochodu. Już- rzucił lodowatym tonem mój ojciec.
-Dobra-mruknąłem i pomachałem na do widzenia sekretarce, pani  Haname. Przemiła starsza pani, która podczas moich wizyt na policji często częstowała mnie swoimi wypiekami domowej roboty.
Po powrocie z komisariatu walnąłem się na łóżko. Założyłem słuchawki czekając jak głos Toshi'ego przeniesie mnie do krainy morfeusza. Rano,znaczy się koło dziesiątej zszedłem na dół, by przygotować sobie coś do jedzenia. Można powiedzieć, że miałam luźne podejście do szkoły i punktualności. W kuchni przywitali mnie rodzice kamiennymi wyrazami twarzy.
-Synu, pojedziesz do prywatnej szkoły z internatem dla trudnej młodzieży. Mamy nadzieje, że tam uda się utemperować twój temperament. Pan Hijirawa polecił nam tą placówkę. Jej adres jest tajny, więc to on Cię tam zawiezie. Będzie o godzinie szesnastej.- nie odpowiedziałem. Nie było sensu. Decyzja zapadła. Rodzice nigdy nie zmieniają zdania. Poza tym dość szybko mnie z niej wyleją. Zrobiłem sobie szybko płatki z mlekiem i zmyłem się do pokoju, by spakować rzeczy na wyjazd. Postawiłem talerz na biurku i podszedłem do szafy. Zgarnąłem wszystkie ciuchy do walizki, ale w oczy rzuciły mi się jakieś krótkie fioletowe spodenki z doczepianymi nogawkami. Nigdy bym czegoś takiego nie włożył. Po pierwsze były na mnie ciut za duże, po drugie do takiego stroju trzeba mieć naprawdę ładne nogi. Nie wiem co mnie wtedy podkusiło, ale zostawiłem je w walizce. Poszedłem do łazienki i zgarnąłem do torby wszystkie moje kosmetyki, farby do włosów i ulubiony arbuzowy żel pod prysznic. Co chwile wychodziłem i wracałem do pokoju,podjadając płatki. Tym sposobem już po trzynastej byłem spakowany i po śniadaniu. Położyłem się na łóżku i wpatrywałem w sufit. Nim zdążyłem zauważyć, minęły moje ostatnie chwile w tym domu.
-Yuu, chodź tu-krzyknęła moja mama-Pan Hijirawa przyjechał- chwyciłem swój dobytek w ręce i zszedłem na dół.
Znacie już historie mojego trafienia tu,ale opowiem wam jeszcze o mojej szkole. 
W placówce powitał mnie przewodniczący. Uśmiechnięty chłopak, który wszystko organizował.
-Cześć, zapewne ty jesteś Yuu Shiroyama?
-Mów mi Aoi-uśmiechnąłem się lekko.
- Bardzo chciałbym Cię oprowadzić, ale mam jeszcze kilka spraw do zrobienia. Zamiast mnie szkołę pokaże CI Kou. Takashima, chodź tu!
-Już jestem, Kai-chłopak wyglądał tragicznie, chodź wbrew pozorom można było dostrzec jego urodę. 
-Kouyou Takashima-wyciągnął rękę na powiatanie.
-Yuu Shiroyama, ale mów mi Aoi-uścisnąłem jego dłoń
-Chodzisz do IID razem ze mną i szychami w szkole. Tu mamy biologię, która aktualnie trwa-zatrzymał się pod drzwiami sali 123- Biologiczka jest naszą wychowawczynią, więc jak  teraz tam wejdziesz nie uwolnisz się od dziwnych pytań. Proponuje pozwiedzać teraz szkołę, a w czasie przerwy obiadowej przedstawię Cię klasie-mruknąłem na zgodę. Przez następne 20 minut Kau pokazywał mi szkołę, rąbniętą bibliotekarkę i jej królestwo i tym podobne rzeczy. 
W końcu zadzwonił upragniony dzwonek, uczniowie wysypali się z klas,a my udaliśmy się do stołówki. Na samym środku stał stoli,a przy nim siedziała dwójka chłopaków, a wkoło nich tłum ludzi. Jeden z nich niziutki,a ustawiał wszystkich. Drugi, wyższy z bandaną na nosie, siedział wyprostowany, a jego mina mówiła "Mam wszystko w dupie" wpatrywał się w butelkę. Podniósł na chwile głowę. Spojrzał na Kou i uśmiechnął się, po czym wrócił do przerwanej czynności. Mój przewodnik zawstydzony spuścił wzrok. Hmm, czyżby podobał mu się ten chłopak. 
-Kou, kto to?
-Ten niższy to Takanori "Ruki" Matsumoto, to on rządzi w szkole. Wyższy to Akira "Reita" Suzuki, jego przyjaciel.- On rządzi w szkole? W poprzedniej budzie, ja pełniłem tą role i tu też zamierzam. Tylko jak to zrobić?
-Podoba Ci się ten chłopak, Reita?-zapytałem go prosto z mostu. Od jego odpowiedzi zależał mój plan przejęcia władzy w szkole.
-NIE!-jak na mój gust zbyt zbulwersował się przy tej odpowiedzi.
-Kou, nie kłam. Widzę jak na niego patrzysz.Podoba Ci się?
-Niee- jego głos juz nie brzmiał tak pewnie.
-Kou?
-Taak- zająknął się i spuścił wzrok-Tak bardzo to widać? 
-Nie. Po prostu jestem dobrym obserwatorem. To co pomóc Ci go zdobyć?- Jeśli Kou będzie z Akirą, to tym samym będę bliżej Matsumoto. Łatwiej będzie mi go zepchnąć z jego "tronu", jeśli będę znać jego słabe strony.
-Jak?-zapytał zrozpaczony Kou.
-Mam swoje sposoby... A teraz chodź, chce się czegoś napić-  wskazałem na automat z kawą. Podeszliśmy do tej wspaniałej maszyny. Wrzuciłem monety i po chwili mogłem się cieszyć ciepłym napojem.
-Chodź usiądziemy-wskazałem stolik niedaleko środka. Kiedy przechodziłem obok Matsumoto, ten kurdupel podstawił mi nogę. Przewróciłem się pod nogi chłopaka i wylałem napój.
-Oj, jaka niezdara-wykrzyknął tonem próbującym naśladować współczucie- Jesteś nowy, więc wybaczę Ci ubrudzenie moich butów. Na przyszłość znaj swoje miejsce-odwrócił się i ponownie zaczął oczarowywać towarzystwo.
Szybko podniosłem się z ziemi i usiadłem przy stoliku, pociągając za sobą Kou. 
-Jeśli chcesz zdobyć Akire, musisz najpierw zmienić swój wygląd. Po lekcjach u ciebie się tym zajmiemy, u ciebie oki?- Nie znałem się jeszcze swojego współlokatora, więc nie chciałem zapraszać Kou do siebie.
-Dobrze-uśmiechnął się uradowany-Pokój 202- Chciałem obalić rządy Matsumoto, ale też go zranić. Nikt nie będzie mnie upokarzać. Gdy już będę blisko niego, rozkocham go w sobie,a potem zostawię. W końcu nic nie boli bardziej niż nieodwzajemniona miłość, prawda? Uśmiechnąłem się do siebie. Taak, Yuu ma genialny pomysł. Przez resztę lekcji Kou robił maślane oczy d Reity. Trzeba będzie go tego oduczyć, a ja z Matsumoto mierzyliśmy się wzrokiem. Po zakończeniu lekcji pognałem do pokoju. Miałem zamiar dać Kou te fioletowe spodenki, bo uu mnie by tylko miejsce zajmowały. Pofarbujemy i obetniemy mu włosy, to może będzie lepiej wyglądał. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do pokoju.

Ładnie proszę o komentarze!
-O? Stęskniłeś się?- mój nowy współlokator uśmiechnął się wrednie.

18 października 2013

Kurabu 4

Myślę, nad zakończeniem tego czegoś.... Może jeszcze 2 lub 3 długie części i koniec...
Mam pomysł na kolejne opowiadanie, ale muszę znaleźć czas na napisanie go... Zla szkola, duzo sprawdzianów i jeszcze zawody...Pfu... Potrzebuję jakiś paring do tej nowej serii... Acha, i mam nadzieję, ze lubicie fantastykę, bo mam zamiar umieścić dużo z niej w serii...
Ten obiecany prolog, muszę z Riv, poprawić, bo, moim zdaniem, jest straszny.... Reita jest jakiś bez wyrazu, taki nijaki... A Ruki jest jak miód posłodzony cukrem.... Innymi słowy, musimy to jakoś ugruntować, bo postacie raz są dobre, raz złe...  
Gadam i gadam, a raczej piszę, a powinnam zaprosić do czytania... A zresztą to jest masakryczne, więc niedługo się z Kurabu pożegnamy i dodam coś dużo, dużo lepszego...

~~~~~~
-Dzisiaj wypłyniemy w morze!- uradowany Kou skoczył na mnie zrzucając nas z kanapy.
-W morze?!- wyszeptałem przerażony- Uruha, ja nie umiem pływać!
-Twój problem- Gitarzysta wzruszył ramionami. Po prostu uwielbiam jego niefrasobliwe podejście do życia.
-Akira-wydarłem się na całe gardło- Uruha chce mnie utopić!
-Ruki cicho bądź,bo Kai śpi.- Yuu wychylił się z kuchni- Kochanie-chłopak zwrócił się do Ślicznego, który siedział na moich nogach- chyba poczuje się zazdrosny-odwrócił się i znów zniknął w kuchni.
-Yuu, poczekaj-wykrzyknął przerażony Kou i pobiegł za czarnowłosym.
-Taka, wołałeś mnie?- Do salonu zajrzał zaspany Reita. No tak, Suzuki'ego nie budzi się przed dziesiątą.
-Rei-rei, zly Uruha chce mnie utopić-wyciągnąłem ręce w jego kierunku.
-Już dobrze, moje Maleństwo-przytulił mnie i głaskał po plecach. Po chwili podniósł mnie i zaniósł d kuchni. Usiadł na krześle, a mnie usadził na swoich kolanach. Pogłaskał mnie po włosach.
-Nikt bez mojego pozwolenia nie może ruszać mojego Rukisiątka- Reita czule mnie przytulił. Odwróciłem głowę i pokazałem język szatynowi.
-A mi pozwolisz?- Zapytał Mashiri wchodząc do kuchni. Porwał ze stołu jabłko i powoli zaczął je konsumować.
-Zapomnij- Odpowiedział mu Reita.
-To sam sobie go wezmę-powiedział bardzo cicho Mashiri. Nie lubię go. Mocniej wtuliłem się w Akire.
-Panowie, ubierać się za godzinę wypływamy!- Do kuchni wszedł Kai i zaklaskał w dłonie.
~po godzinnym wybieraniu stroju,odpowiedniego do sytuacji~
Stoję na pomoście. Z przerażeniem patrze na kołyszącą się łódź. W nagłym przypływie strachu chwyciłem Akire za ręke.
-Aki, kochasz mnie?-chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
-Tak
-To znaczy, że mnie uratujesz, jeśli to zatonie?
-Tak-odparł ze śmiechem. Powoli wszedłem na chyboczący się mostek. Reszta zniecierpliwiona popychała mnie do przodu. Najmniejsza cierpliwością wykazał się Aoi. Chwycił mnie za nogi  przyniósł na siedzenie na dziobie.
-Idiota-fuknąłem na niego. Kai sterował statkiem.  Aoi, Uruha i Mashiri bawili się w marynarzy. Aoi i Uruha w obściskującyc się marynarzy chciałbym dodać.  Obserwowałem jak dziub statku próje morskie fale.  Dosiadł się do mnie Reita.
-Zimno mi-powiedziałem do niego.
-To chodź, rozgrzeje Cię.
-Zboczeniec- trzepnąłem go dłonią w tors, ale posłusznie przytuliłem się do niego.  Jego serce.rytmicznie biło.  -Ja chciałem Cię tylko przytulić. To ty masz jakieś zboczone skojarzenia. Nie żeby mi to przeszkadzało.
-Sieć cicho-mruknąłem w jego tors. Morska bryza rozwiewała nam włosy. Chmury leniwie płyneły po błękitnym niebie. W oddali widać było ląd.
-Akira, gdzie my właściwie płyniemy?
-Na wyspę przyjaciele Yutaki.
-Jego przyjaciel ma własną wyspę?!- mruknąłem niedowierzająco.
-Tak.
Resztę drogi spędziłem wtulony w Reite. Obudził mnie ruch mojego tymczasowego łóżeczka.
-Co się dzieje?- wyszeptałem sennie.
-Dopłynęliśmy i właśnie Miyavi obcałowuje naszego lidera.
-Huh..-mruknąłem- postaw mnie na ziemi-poprosiłem chłopaka. Delikatnie opuścił mnie na ziemie.
 Ze stanu błogiego otępienia wyrwała mnie butelka zimnej wody, której zawartość "przypadkowo" wylała się Urusze na moją skromną osobę.
-Takashima! Tym razem przesadziłeś!- wykrzyknąłem zbulwersowany. Zacząłem go gonić, ale chłopak schował się w ramionach Aoi'ego.
-Idiota-sarknąłem pod nosem
-Dobra, załoga-wykrzyknął Miyavi- Idziemy do jaskiń.
-Nie!
-Dlaczego?-zapytał mnie zaskoczony Miyavi.
-Nie przejmuj się nim- Reita uspokajająco poklepał go po ramieniu.
-Chodź Taka- chwilę później zwisałem bezwładnie z pleców chłopaka.
-Puszczaj mnie idioto!- warknąłem i biłem go pięściami po plecach. Niestety mój opór nic nie dawał. Wszyscy wesoło szli przez las, a ja naburmuszony wpatrywałem się w ziemie z meta siedemdziesięciu.
-Reita uważaj-Wykrzyknął Uruha i rzucił szyszką w Akirę. Rozbawiony chłopak zapomniał, że znajdowałem się na jego plecach. Z głośnym piskiem spadłem w prost w kałużę z błotem.
-Reita! Jesteś trupem!- Podniosłem się i starłem błoto z twarzy- Wracamy do domu. Już!- Nikt nie kwestionował już mojego rozkazu. Wściekły szedłem tuż za Miyavi'm i Kai'm. Tylko oni orientowali się w tym lesie. Po pięciu minutach marszu stanęliśmy pod domem.
-Łazienka na drugim piętrze, trzecie drzwi po prawej-rzucił Myv i podążył za Kai'm do kuchni. Usiadłem na środku przedpokoju i zacząłem rozwiązywać moje buty. Dwudziestodziurkowe glany. W czasie mojego zdejmowania butów do domu przybiegła reszta. Minęli mnie w pędzie i rzucili się do salonu. Już po chwili uwolniony od glanów, ale niestety nie od błota, ruszyłem w głąb domu. Reita siedział na podłodze, opierając się o kanapę. Aoi i Uruha siedzieli na niej, wpatrując się w TV. Kai i Miyavi miziali się w kuchni. Brakowało tylko Mashiri'ego.
-Rei, ide do łazienki-krzyknąłem w kierunku chłopaka, który mordował zombie ma konsoli.
Napuściłem gorącej wody do wanny. Rozebrałem się i zanurzyłem w przyjemnej wodzie. Zamruczałem z przyjemności. Niestety moją prywatną chwile relaksu ktoś przerwał, wchodząc do łazienki.  Chciałem już wywalić Reite za drzwi, ale zorientowałem się, że to nie jest osoba, do której jestem tak mocno przywiązany. Mężczyza zamknął drzwi za sobą. Odwrócił się do mnie przodem. Patrzyły na mnie wygłodniałe oczy.

1 października 2013

[Oneshot] Insanity

Aoiha. Tadam~
   Po obejrzeniu stanowczo zbyt dużej ilości doujinshi wzięło mnie na oneshota. Przynajmniej jestem na plusie. Dwa opowiadania jednego dnia. Tylko... hmm... pozostawiają wiele do życzenia ;w;
   Po wzięciu się za pisanie, stwierdzam, że jestem do dupy. Taa... nic, tylko się załamać ;_;
Everybody smutkujemy ;_; //Rivaille ___________________________________________________________________________________

   Wzburzone fale oceanu. Noc pozbawiona blasku. Skryte za chmurami gwiazdy, księżyc. Silny podmuch wiatru muska moje ciało. Stoję na balkonie, wpatrując się w bezkres wód. Zupełnie nagi. Unoszę głowę do góry i zamykam oczy. Tak bardzo pragnę wyobrazić sobie, jak mnie obejmujesz. Owijam się ramionami w nadziei, że poczuję choć iluzję twojego ciepła.  To nie pomaga… Dlaczego mnie tego pozbawiłeś? Moje usta wysychają. Tak bardzo spragniony jestem twych pocałunków. Byłeś taki namiętny… Daj mi to poczuć jeszcze raz…
   Znów spoglądam przed siebie. Delikatny refleks na wodzie. Słaby, niknący blask. Światło z czasem ginie w odmętach oceanu. Znika, jak moja nadzieja. Wrócisz, prawda? Wiesz jak jestem niecierpliwy. Obiecałeś… Wierzę w każde twoje słowa. Wiem, że mnie kochasz.

   Zimne krople opadają na moje ramiona. Wznoszę głowę ku niebu, wsłuchując się w cichy szelest liści. Opadające krople. Drobny deszcz zapowiadający ulewę. To mnie uspokaja. Jest mi lżej. Wyobrażam sobie jak mnie całujesz. Delikatnie muskasz wargami moje spierzchnięte usta. Wpijasz się w nie delikatnie. Smakujesz… Gorący dreszcz przebiega przez moje ciało. Z moich ust wydobywa się ciche westchnięcie, tłumione przez deszcz. 
   Próbuję, lecz chłód szybko przenika moje ciało. Do szpiku kości. Zbyt szybko… Zaciskam wargi z całej siły. Zdesperowany sięgam dłonią do mojego krocza. Zaczynam płakać. Łzy spływają po moich policzkach, stopniowo zmywane przez opadające na moją twarz ciężkie krople deszczu. Poruszam dłonią. Chcę cię poczuć… Wyobrażam sobie twój ciepły oddech na mojej skórze. Ręce, które z czułością gładzą moje ramiona, zatapiają się w moich włosach… Czułe ruchy pełne namiętności. Pragnę odczuć tą samą przyjemność, jaką mi dawałeś. Chcę tego tak bardzo. Zasłaniam dłonią usta. Gryzę. Tobie to zawsze się podobało. Jęczę cicho, coraz głośniej. Wstrząsa mną długo tłumiony żal. Moje jęki zlewają się z szumem fal w dole. Już sam nie potrafię rozróżnić dźwięków.

   Obłęd.
Krzyczę. Dlaczego nie możesz zrobić dla mnie tej jednej rzeczy? Padam na kolana. Odchylam głowę do tyłu. Ruchy dłoni stają się coraz bardziej chaotyczne. Przyspieszam. Już się nie kontroluję. Desperacko próbuję sobie ciebie wyobrazić. Wzmacniam ruchy, licząc, że to pomoże. Nadal nie mogę cię zobaczyć. Nie mogę poczuć. 
   Dochodzę chwilę później. Łzy nieprzerwanie płyną z moich oczu. Ostre podmuchy wiatru przeszywają moje ciało. Tysiące igieł. Unoszę dłoń do góry. Biaława ciecz spływa powoli po moich palcach. Deszcz porywa ją ze sobą i znaczy moją skórę. Zmieszana z wodą i łzami spływa po mojej twarzy. Wstrząsa mną nagła fala goryczy. Moje zamglone oczy tworzą iluzję. Widzę jak ujmujesz moją dłoń i delikatnie liżesz palce. Mój oddech staje się chrapliwy. Nie mogę zaczerpnąć oddechu. Kulę się na ziemi, obmywany przez strugi deszczu. Nie mogę powstrzymać płaczu. Żałośnie łkam, zaciskając skostniałe z zimna palce na prętach barierki. 
   Odebrano mi ciebie. Krzyczę przez łzy, nie wiedząc, co zrobić. Już nic nie poradzę. Mogę próbować, ale nic nie zwróci mi ciebie. Twoich troskliwych ramion, twoich pocałunków, twojego ciepła, które czułem, ilekroć mnie obejmowałeś.
   Teraz leżę bezradny na śliskich kaflach balkonu, w strugach deszczu, obmywających moje nagie ciało. Zimno przenika mnie całego. Drżę. Zatapiam się w rozpaczy.
   Już nic nie zwróci mi ciebie... Zniknąłeś na zawsze.

"Kuro ni nijinde autorain
Makkurayami ni hikari nado nai
Kyouki no oku kara...
...sayonara"*

_________________________________
*Wszystko pokrywa się czernią
W tej ciemności nie ma światła
Ze środka szaleństwa...
...żegnaj.
 

Poznajmy się lepiej - 3

 Dobra, to jest beznadziejnie. Choroba to mi chyba już mózg wyżarła p__p" Albo ta lepsza część idzie na doskonalenie umiejętności rysowania. Ostatnio idzie mi coraz lepiej... QuQ Jakież to smutne, że tego samego nie mogę powiedzieć o pisaniu...
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przeprosić, że zamiast czegoś sensownego macie do czytania TO. 
~Gomennasai //Rivaille
____________________________________________________________ 

[Ruki]
   Leżałem w milczeniu. Pogrążony w letargu. Słaby oddech, zimne ciało, sine usta… Nawet ta świszcząca cisza mi nie przeszkadzała, postacie niemo poruszające wargami, pozbawione głosu. Na nic nie zwracałem uwagi. Martwe oczy, bez wyrazu, jak u lalki. Brak reakcji na bodźce zewnętrzne. Jedna myśl.
Chcę umrzeć.
Tak. Już za wiele. Zbyt dużo tego wszystkiego. Życie mnie przytłacza. To męczące. Nie jestem już w stanie tego wszystkiego znosić. Odciąłem się.
Szarpnięcie za ramię.
   *Nic nie czuję. Daruj sobie*
Krzyk nad moim uchem. Ciemnie, zlęknione oczy czarnowłosego wpatrujące się we mnie intensywnie. Siedział obok, pozwalając blondynowi wisieć tuż nade mną. Czego chcesz?
Palce na moim policzku. Czuję. Ich ciepło przeniknęło przez moją skórę.
   *Przestań! Nie chcę tego czuć!*
Gładzi mnie po twarzy. Zaciskam nerwowo palce. Próbuję. Ale nie umiem tego zrobić.
Ciepło.
Tym razem na mojej dłoni. Rozchodzi się coraz  wyżej.
   *Głupia zabawa, wiesz?*
Leżę bez ruchu. Nie poddam się. Chcę zniknąć, zamknąć w zniszczonym ciele. Ale on nie przestaje. Wciąż dotyka mojej skóry. Co…? Dlaczego…?
   Wyciszam się.
Obserwuję każdy jego ruch. Wszystkie zlały się w jeden; jedną falę ciepła wędrującą przez moje ciało. Dlaczego… Dlaczego?! Nie chcę tego! Słyszysz?!
Powoli powróciły zmysły. Wzrok się wyostrzył, coraz wyraźniej czułem jego palce gładzące mnie po twarzy, po mojej dłoni. Ciepła strużka łez spływa po moim policzku. Już nie umiem walczyć. Nie mam siły…
 - Nie mam… siły… - szepczę, nie będąc tego świadomym i zaciskam mocno oczy.
Mam dosyć. Odpływam w ciemność, zrozpaczony. Muszę odpocząć.

[Reita]
 - Nie mam… siły… - ciche słowa tylko jakimś cudem dotarły do moich uszu.
Popatrzyłem na Aoiego. Siedział tuż obok, ale najwyraźniej nie słyszał tych wypowiedzianych z wyraźnym trudem słów. Dotknąłem ramienia Takanoriego. Nie zareagował. Usnął? Nie wiem.
 - Dajmy mu spać - szepnąłem cicho, siadając na brzegu swojego łóżka.
Z racji tego, że nikt nie wiedział gdzie mieszka Matsumoto, zaproponowałem, że tymczasowo się nim zajmę. Wziąłem ze sobą Yuu. Ja nie jestem wystarczająco odpowiedzialny. Ale Takanori… od razu gdy go zobaczyłem, coś mnie tknęło. Myśl przewodnia nakazująca mi go ochraniać. Czułem, że może nie dać sobie rady… i właśnie tak się stało.
   Westchnąłem. Nie ma nawet południa, a ja czuję się jak rankiem po zarwanej nocy .
 - Rei… - obróciłem głowę w stronę Aoiego - ty też powinieneś się położyć.
Jego wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu.
 - Nie ma potrzeby. Kawa mi wystarczy - odmruknąłem, wstając.
Mimo wszystko cieszyłem się, że jest ktoś, kogo obchodzę. I choć musiałem przyznać, że jest zdecydowanie zbyt nadopiekuńczy, to zawsze myśli trzeźwo i widzi właściwe wyjście z każdej sprawy. Cenię sobie jego obecność.  Za nic nie zamieniłbym takiego przyjaciela.

[Aoi]
   Reita podniósł się z łóżka, ziewając dyskretnie. Powinien się położyć. Zdecydowanie. Jednak dobrze wiedziałem, że tak łatwo go nie przekonam. Uparty jak osioł. Ehh… 
 - Mam cię przywiązać do kanapy? - spytałem z uśmiechem - Naprawdę, przyda ci się odpoczynek.
 - Ani mi się waż - posłał mi mordercze spojrzenie, zaraz potem zastępując to uśmiechem.
W milczeniu patrzyłem jak wychodzi z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Kawa. Wieczorem będzie zasypiał na stojąco.
   Z braku ciekawego zajęcia podszedłem do biurka Reity i włączyłem komputer. Hasło nie sprawiło mi żadnego problemu. Zaśmiałem się w duchu. Zabije mnie za to wszystko.  Nienawidzi, gdy dotykam się jego własności bez pozwolenia. A zwłaszcza komputera.

[Reita]
   Ach, kawusia. Ten zapach tak mnie uspokaja. Ująłem oburącz szklankę, uniosłem ją do ust i pociągnąłem spory łyk. Mmm… Przynajmniej teraz byłem w stanie oderwać się na chwilę od kotłujących się myśli. Takanori. Kim on jest? Co się z nim działo kiedyś?  Dlaczego ten facet… i jak znalazł się w szkole?
 - Cholera! - warknąłem cicho i upiłem jeszcze kilka łyków gorącego napoju.
Nie chcę o tym wszystkim teraz myśleć. Szlag.
Wyszedłem z kuchni i skierowałem z powrotem do mojego pokoju. Gdy byłem pod drzwiami przełknąłem ślinę. Wyraźnie słyszałem ciche rzężenie laptopa. Aoi, cholera jasna. Wparowałem do pokoju, wpadając prosto na Yuu. Szklanka wypadła mi z ręki i potłukła na drobne kawałki. Ciepłe ramiona objęły mnie mocno i przyciągnęły, by złączyć nasze usta w pocałunku. Co… Yuu… Otworzyłem szeroko oczy i odepchnąłem go od siebie gwałtownie. Spojrzałem na ekran komputera. Czytał. Znalazł to, czego nie powinien nigdy widzieć.
 - Wynoś się stąd! - krzyknąłem.
    *Ufałem ci…*
 - Myślałem…
 - Głuchy jesteś?! Wynoś się!
    *Dlaczego to zrobiłeś…?*
Cisza. Głucha cisza. Słyszałem jak powoli kieruje swoje kroki ku drzwiom. Spojrzał na mnie. Ale ja stałem odwrócony  do niego tyłem, zaciskając pięści. Wyszedł.
Upadłem na podłogę.
 - Nie chcę cię więcej widzieć - szepnąłem drżącym głosem. Tylko ja mogłem to usłyszeć.
 
   *Aoi… Wszystko zniszczyłeś*
W tej chwili nic nie czułem. Nic, prócz głębokiego żalu i wzroku Takanoriego na sobie.

29 września 2013

without you oneshot

  Zaskoczyliście mnie komentarzami....Tak na serio... Uprzedzam, że teraz notki będę się rzadziej pojawiały...Zła szkoła bardzo zła... Złe osoby, które swoim zachowanie nie pozwalają pisać.... Druga autorka wyjeżdża do Francji(Jedziesz do Francji!) Wymiana..Tylko, by wyzdrowiała, bo się na kochana Rivaille rozchorowała. A uczy się od miesiąca francuskiego, więc módlmy się by Rivaille nie zgubiła się we Francji i do nas wróciła! Bo jak nie wróci to nie dodamy nowego opka, które razem z nią pisze.... Mam nadzieje, że lubicie ReitukiXD... No dobra blog zachorował na poważną ospę, objawiającą się dodawaniem ogromnej ilości Reituki... A to nowe opowiadanie jest według mnie super... A teraz 3 pytania do was
1. Chcecie prolog tego nowego opka?
2. Męczą was sprawdzianami w szkółkach? 
3. Wolicie smutne zakończenia czy raczej szczęśliwe?

Szantaż- Bez komentarzy nie ma następnej notki 

Za błędy winicie Rivaille....Sprawdzała to...
___________________________


 Jaki jest sens w życiu? Skoro, ty nie widzisz, że Cię kocham. Każdy twój gest, uśmiech czy łza jest wyznacznikiem mojego szczęścia. Kiedy się śmiejesz, stoję obok i patrzę na Ciebie. Na twoje roześmiane oczy, urocze dołeczki w policzkach, które ukazują się tylko wtedy, gdy jesteś szczęśliwy. Kiedy widzisz mnie, skaczesz na mnie od tyłu i całujesz w policzek. Tak mnie witasz. Zawsze obejmuje Cię w pasie i mierzwię twoje włosy, a ty naburmuszony nadymasz policzki i gniewnie tupiesz nogą. Kiedy twoją twarz zdobią łzy, przytulasz się do mnie szukając pocieszenia. Wiesz, że nigdy Cię nie odtrącę, ale zastanawiasz się "dlaczego?". Zawsze, gdy o to pytasz uśmiecham się i nie odpowiadam. Miałem głupią nadzieję, że zrozumiesz, że Cię kocham, ale nie jak brata, nie jak ty mnie... 

   Jesteś jak motyl w zimie. Rzadki okaz - kruchy, delikatny, niepowtarzalny. Nie widziałeś swojej kruchości, zawsze pakowałeś się w największe niebezpieczeństwo. Podziwiam Cię, że nawet gdy jest Ci smutno starasz się wszystkim pomóc.  Nigdy nie oczekujesz niczego w zamian. Często nie widziałeś uczuć innych. Dopiero ja ci uświadomiłem, że Ruki podkochuje się w Reiu. Jestem gotów zrobić dla Ciebie wszystko, lecz już nie daję rady. Miłość nie jest dla wszystkich. 
   Każdy twój dwuznaczny gest w stosunku do mnie jest zarazem cudownym przeżyciem, jak i najgorszą torturą (napisałam strukturą genetyczną... Zła biologia-od autorki).  Nigdy nie odwzajemnisz moich uczuć. 
   Jest koniec próby. Proszę  Cię, byś poszedł ze mną nad rzekę. Zaskoczony i lekko zdziwiony moją propozycją zgadzasz się. Nigdy Cię o nic nie prosiłem, po prostu byłem przy tobie. Idziemy w ciszy. Wyciągam telefon i wystukuje do reszty zespołu krótką wiadomość:
"Przepraszam... Bądźcie szczęśliwi". Nie chce, by przeze mnie cierpieli bardziej niż ja teraz. Nie mogę uchronić ich od wszystkiego co złe, ale staram się, by żyli jak najlepiej. Stajemy z Kai'm na moście. Zachód słońca, trzymamy się za ręce jak zakochani. Szkoda, że nigdy nimi nie będziemy.
 - Kai.
 - Aoi - zaczynamy równocześnie.
-  Proszę, ty pierwszy- mówi mój ukochany. 
Jak to pięknie brzmi. 
-Yutaka, proszę Cię, bądź szczęśliwy... Przepraszam- mówię, po czym biorę głęboki wdech.
Robię krok w twoim kierunku i całuje Cię. W usta. Marzyłem, by ich skosztować. Są takie delikatne jak sobie wyobrażałem. Zanurzam dłoń w twoich włosach. Zaskoczony otwierasz usta, z czego chętnie korzystam, wślizgując się do środka językiem. Chyba mogę sobie na to pozwolić, skoro to mój ostatni pocałunek. Badam językiem twoje podniebienie. Nie odpychasz mnie. Chciałbym, by ta chwila trwała wiecznie. Powoli odsuwam się. Słodko wyglądasz z rumieńcami. Szepczę "Kocham Cię" i po dłuższym zastanowieniu dodaję: "Przepraszam". Rzucam się w odmęty rzeki. Biorę ostatni oddech i radosny zamykam oczy. Wyznałem Ci swoje uczucia, a ty już nie będziesz mnie mógł znienawidzić, że cię pokochałem. To chyba trochę samolubne, prawda? Podbiegasz przerażony do barierki i krzyczysz, ale ja już tego nie słyszę. Zegnaj ukochany. Moje już martwe wargi wyginają się w uśmiechu. 
   Skaczesz za mną. Wyciągasz martwe ciało. Dzwonisz przerażony do chłopaków.  Chwile później przybiegają. Płaczą. Przecież prosiłem ich, by tego nie robili. Idioci. Ruki wtula się w tors Reity. Płacze w jego czułych objęciach. Momentalnie wyobraziłem sobie Ciebie w swoich ramionach.  Obraz zamazuje się. Posyłam pocałunek w twoim kierunku i osuwam się w ciemność.

23 września 2013

Poznajmy się lepiej - 2

Dziś krócej i gorzej, według mojej własnej oceny, ale trudno. Brak czasu daje o sobie znać.
Btw zapraszam i proszę o komentowanie - to mój motor. 

Postaram się dodać następną notkę trochę szybciej, ale nic nie obiecuję *n*
____________________________________________________

[Reita]
   Schodziłem właśnie na dół na pierwsze piętro. Na drugim zajrzałem chyba do wszystkich dostępnych pomieszczeń, wszystkich zaułków i innych miejsc w których można by było się schować. Ale niby czemu Matsumoto miałby to robić? Pewnie wyszedł już dawno ze szkoły, a mnie - zapracowanemu przewodniczącemu - zlecają poszukiwania. Super.
   Pierwszym miejscem, które zamierzałem odwiedzić była toaleta umiejscowiona na rogu. Już miałem nacisnąć klamkę, lecz zatrzymałem dłoń tuż nad nią. Coś dziwnego. Przytłumione dźwięki - nie tylko przez same drzwi - dotarły do moich uszu. Tak jakby ktoś chciał coś powiedzieć, lecz nie był w stanie. Po chwili ciche szuranie i swego rodzaju łomot spowodował u mnie wzrost ciśnienia. Co się dzieje? Zdecydowanym ruchem nacisnąłem klamkę, wdzierając się do środka. Byłem w szoku, gdy zobaczyłem, co właśnie miało miejsce. Czego byłem świadkiem.
   Takanori stał na palcach, trzymany przez jakiegoś faceta. Zaciskał mu mocno usta dłonią, gdy niski próbował mu się wyrywać. Druga dłoń napastnika wdzierała się właśnie między nogi chłopaka. Próbował się stawiać, krzyczeć. Na darmo.
   W jednej chwili zareagowałem, rzucając się na mężczyznę, waląc go w twarz, a potem w kilku ruchach odpychając go od Matsumoto. Słyszałem jak upada na podłogę, nagle wyrwany z silnego uścisku tego faceta. Cały czas miałem przed oczami scenę, którą zobaczyłem na początku. Przestraszone oczy ofiary zapędzonej w kozi róg, zabarwione czernią makijażu ślady po łzach na policzkach chłopaka.
   Tamten zboczeniec dostanie za swoje!
Zerknąłem na skulonego na ziemi Takanoriego. W tej samej chwili poczułem uderzenie. Zatoczyłem się lekko, jednak w miarę szybko znów wyprostowałem, by kopnąć mężczyznę z całej siły. Padł na kolana - nigdy nie przepuściłbym tak dobrej okazji, by uderzyć go w twarz, co też uczyniłem bez zastanowienia…


[Aoi]
   Nerwowo stukałem palcami w blat ławki, patrząc na puste miejsce obok mnie. Reita, gdzie ty się podziewasz?
Spojrzałem na nauczyciela. Nie słyszałem co mówi. Dla mnie bezgłośnie poruszał wargami - myślami byłem teraz gdzie indziej. Nie obchodziła mnie rozpoczęta lekcja. Klasowego blondynka nie było i nie było. Za długo jak na szukanie. Znam go dobrze. Gdyby nie mógł znaleźć, dałby już sobie dawno spokój i wrócił do klasy.
   Westchnąłem i po części ze zdenerwowania, po części ze znużenia zacząłem bazgrać w zeszycie chaotyczne linie układające się w jedno słowo.


[Ruki]
   Patrzyłem, jak dobierający się do mnie mężczyzna obrywa raz za razem z silnej pięści tego blondyna. Co się dzieje. Dlaczego tu przyszedł? Widziałem go kilkukrotnie w klubie, w którym pracuję. Widziałem, jak na mnie zerka. Często mnie zaczepiał. Ohyda. Przyszedł po mnie. Jak? Kiedy się dowiedział? To przez pracodawcę? 
                                                    *Nie jestem bezpieczny*
Ból. Coś mi zrobił. Ale co? Chciałem wstać, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Chciałem uciec. Nie mogłem, nie mogłem, nie mogłem. Przez umysł przebiegały mi tysiące myśli. Majaczących, niesprecyzowanych, bezkształtnych i zarazem w przekazie ostrych jak sztylet. Impulsy przestraszonego umysłu, który nakazywał ucieczkę. Odpowiedzi zwrotne z kończyn, które stawiały opór. Skostniałe, zrośnięte z ziemią. Z ciemnoniebieskimi kafelkami szkolnej toalety. A na nich, jak drobne punkciki gwiazd na nocnym niebie, zarysowywały się kropelki świeżej krwi, które przypadkiem padły na granat ziemi, połyskując teraz chłodem w świetle wiszących lamp. Spojrzałem na nie, zatapiając się w ich głębi. Moje ciemne, chłodne, pozbawione życia oczy. Zatracałem się w tej barwie. Niemożliwy do określenia kolor. Przenikające się barwy, stwarzane nowe, kolejne, nie znane. Lecz wszystkie jednakowo zimne. Zatraciłem się w tym. Przestałem myśleć. Czułem tylko, jak moje lewe przedramię z każdą chwilą staje się coraz bardziej ciepłe. Moja dłoń oparta na chłodnej powierzchni kafli osuwała się powoli. Ziemia. Byłem coraz bliżej.
               Staczam się. Tak. Wiem. Cały czas jestem bliżej.
   Moje oczy przesłoniła mgła. Gęsta i nieprzenikniona. Nadałem jej znajomą barwę czerwieni. Bo tak było milej. Czułem się bezpieczny, jednocześnie stojąc na krawędzi życia, stąpając po cienkiej linie zawieszonej nad przepaścią.
Po chwili osunąłem się w ciemność, uśpiony ciepłem spływającym po mojej dłoni.


                                                    * * *

   Jest ciemno. Która godzina? Ciepło. Dlaczego? To nie moja kanapa, to w ogóle nie kanapa. Czuję coś miękkiego. Moje palce gładzą śliski materiał. Naprawdę jest ciemno, czy tylko śpię? Moje powieki drgnęły - ślepiło mnie światło.
 - Matsumoto! - odległe głosy, postacie widziane jak przez mgłę.
 - Ooi! Matsumoto-kun! - z każdą chwilą bardziej wyraźne, bardziej rozpoznawalne.
Tak. Ta szmata na nosie jest stanowczo zbyt charakterystyczna.

17 września 2013

Poznajmy się lepiej - 1

Wita was druga, nowa autorka ze swoim opowiadaniem na start!
Zapraszam, zapraszam...//Rivaille

 Notka: Na potrzeby opowiadania Aoi chodzi do jednej klasy z Reitą. Nikt nie zauważy, że jest starszy. Ciii...~ _____________________________________________________

Poznajmy się lepiej

[Reita]
   Patrzyłem w przestrzeń, siedząc na dachu szkoły ze zwieszonymi poza barierkę nogami. Życie dawno przestało mieć dla mnie jakiś większy sens. Nie to, że chciałem z tym skończyć. Bynajmniej. Nigdy nie rozumiałem tych wszystkich samo okaleczających się ludzi, tych, którzy czasem z byle powodu byli gotowi skończyć z życiem. Czy bezradność naprawdę może tak zawładnąć człowiekiem, że nie jest nawet w stanie próbować się podnieść?  Skrzywiłem się lekko i uderzyłem dłonią w metalowe pręty barierki.
*Bez sensu*
   Wychyliłem się w dół, skupiając swoją uwagę na bramie szkoły, przez którą grupkami lub pojedynczo wchodzili kolejni uczniowie mojego liceum. Odruchowo poprawiłem swoją bandanę na nosie i odgarnąłem kosmyk blond włosów, który za bardzo opadł mi na oko. Codzienny rytuał - gówno mnie obchodziło zdanie innych. Ci, którzy mnie nie znali, mogli sobie mówić co chcą. Ale tu wieści szybko się rozchodzą. Każdy o mnie słyszał, wiedzą jaki jestem. Nikt ze mną nie zadziera, bo wie, że to może się dla niego źle skończyć. Większość raczej mnie unika.
   Zacisnąłem mocno palce na barierce, zdrapując pomalowanymi na czarno paznokciami ohydną,  zgniłozieloną farbę. Nie powiem przecież nikomu, że w głębi duszy to mnie boli, prawda? Spojrzałem po raz ostatni w dół i skierowałem się do drzwi, przez które wszedłem na dach, zarzucając sobie moją czarną torbę na ramię. Jeszcze ponad godzina do moich zajęć. Pora znaleźć sobie jakieś ciekawsze miejsce od szkolnego dachu.

[Ruki]
   Siedząc na zimnej podłodze łazienki w milczeniu wpatrywałem się w spływającą po mojej ręce krew. Kolejna rana, kolejna okazja. Tym razem dzień w nowej szkole. Upuściłem trzymaną w dłoni żyletkę na podłogę, brudząc białe kafelki swoją krwią. Podniosłem się ciężko z ziemi, podpierając się ściany. Otworzyłem szafkę, wyciągając z niej kawałek elastycznego bandaża i ukryłem pod nim nowo nabytą ranę. Nie chcę, by ktoś dowiedziała się o mnie, o moim życiu więcej niż potrzeba. Zamknąłem drzwiczki z hukiem i wyszedłem z łazienki, zerkając jeszcze dla upewnienia w lustro. Lekki makijaż, starannie ułożone włosy. Jest dobrze.
   Ubrałem się nieśpiesznie. Miałem jeszcze trochę czasu. Czarne rurki i glany w tym samym kolorze. Sięgnąłem z niechęcią po marynarkę z logo szkoły, którą narzuciłem na ściśle przylegającą do ciała bluzkę. Może i szkoła nie zwracała tak dużej uwagi na strój, jednak przynajmniej tyle musiałem mieć. By stworzyć pozory i mieć spokój.
   Ściągnąłem z szafki zegarek i zabrałem plecak, narzucając go sobie na ramię. Tak przygotowany wyszedłem z pustego mieszkania. Droga do szkoły zajmie mi jakieś pół godziny.

[40 minut później; Reita]
 - Hej, stary - radosny głos Aoi'ego jak zwykle wyprowadził mnie z równowagi.
Odpowiedziałem uśmiechem i uniosłem dłoń, eksponując dobrze swój środkowy palec. Jak zawsze.
 - A ty tradycyjnie pełen serdeczności - zaśmiał się, patrząc na mnie.
 - Taa.
Zamilkł. Widział, że nie jestem w nastroju. Ale czy naprawdę? To po prostu kolejny nudny dzień, który spędzę w szkole, szwendając się gdzieś z Yuu.  I, nie, moim zachowaniem nie zamierzam go zawalić. Nie tym razem. 
   Uśmiechnąłem się do Aoi'ego już mniej sztywnie i dźgnąłem go w bok. Jak za dawnych czasów. Znaliśmy się od podstawówki. On zawsze dbał o wszystkich, o mnie. Zachowywał się najbardziej dojrzale, zawsze myślał racjonalnie. Nienawidziłem siebie za to, że to on przywracał mnie do porządku, gdy miewałem młodzieńcze odpały. Był starszy, ale tu liczy się mentalność. Zazdroszczę mu przyszłego życia. To pewne, że znajdzie sobie kogoś z kim będzie szczęśliwy, będzie okazywał swojej drugiej połówce miłość na wszelkie możliwe sposoby. Jest odpowiedzialny. Zrobi wszystko, co będzie trzeba. Skłonny do poświęceń. Czuły.
   Facet idealny.
Wyszczerzyłem się do niego. - Chodźmy. 
Patrzył na mnie, gdy przerzucałem sobie skórzaną torbę przez ramię i szedłem wolnym krokiem w kierunku budynku szkoły. Siedzieliśmy do tej pory na dworze. Poszedł za mną nie odzywając się słowem. Czułem, że się uśmiecha. Gdy tylko zbliżył się do mnie, pociągnąłem go za marynarkę i pognałem przed siebie, ciągnąc go za sobą.

*Jak dzieci, prawda?
Beztroskie, wesołe maluchy. 
Zostańmy nimi. Chociaż na chwilę...*

[Ruki]
   Wszedłem wolno na teren szkoły, opatulając się mocniej marynarką. Jesienny wiatr niósł ze sobą coraz więcej opadłych liści. Lubię tą porę roku. Wszystko zamiera. Tak jak ja. Stopniowo pogrążam się w letargu, zatapiam we własnych słabościach. To takie żałosne, prawda?
   Nie. Chyba nie.
To tylko sposób bycia. Mój. Własny. Oryginalny. Nikt go nie zmieni. Nie dam się. Nie złamię swoich reguł. Będę się ich trzymał do końca. Zbyt wiele przeszedłem, by ktoś zabronił mi tej jedynej przyjemności. Będę się karał. Za siebie i za wszystkich. Za tych, przez których cierpię, za tych, którzy sami chcą się pokarać. To będą wspaniałe lata.
Jestem pewny, że tylko tygodnie.
   Chłodną dłonią pchnąłem szkolne drzwi. Od razu uderzyło mnie ciepło. Otuliło mnie, niczym łagodne ramiona matki, obejmujące czule swoje dziecko.
Zwykła iluzja. Zawsze zostanę zimny.
Zerknąłem na jedną z korkowych tablic, wiszących po lewej stronie od wejścia, już bliżej sekretariatu. Plan zajęć. Wyciągnąłem z plecaka długopis i jedną z pogniecionych kartek, walających się luzem - pełną bezsensownych tekstów piosenek. Zacząłem spisywać plan na wolnym skrawku papieru. Słyszałem jak ktoś schodzi po schodach.
  - Złaź tu, leniu! - cichy śmiech jakiegoś chłopaka mnie upewnił.
 - Nogi mnie bolą.
 - Złaź!
 - Możesz mnie zanieść, jeśli chcesz.
Cisza. Zbiegł po schodach, nie czekając na drugiego.
   Ja w milczeniu przepisywałem dalej.
 - Hej! - ten sam chłopak, który tu zszedł. Słyszałem jak szedł w moim kierunku.
Szybko oderwałem kawałek papieru, na którym pisałem a resztę zwinąłem w kulkę i schowałem do kieszeni. Zerknąłem na niego przez ramię. Czarne włosy, przyjazny uśmiech na twarzy; luźno zawiązany krawat, szkolna marynarka, biała koszula, czarne spodnie - jedyna część stroju, która do niego pasowała.
   Posłałem mu uśmiech. Blady, ledwo widoczny, wymuszony. Drobne kłamstwo opanowane do perfekcji.
 - Jesteś nowy? - spojrzał na trzymaną przeze mnie kartkę.
Skinąłem głową. 
- Ej... - zaprotestowałem, gdy wyrwał mi papier z ręki. Ale byłem przygotowany.
Obserwowałem jak na jego ustach poszerza się uśmiech.
 - Yuu Shiroyama. Mów mi Aoi - wyciągnął do mnie dłoń - Zdaję się, że od dziś chodzimy razem do klasy - wyszczerzył się.
 - Takanori Matsumoto - powiedziałem, chowając ręce do kieszeni spodni.
Chłopak spojrzał na mnie, po chwili cofając dłoń.
 - Zaraz zaczynają się zajęcia. Chodźmy. Później dam ci plan - zaproponował.
Znów tylko skinąłem głową. 
   Yuu zachęcił mnie ruchem dłoni, bym poszedł za nim. 
 - Rei-chan, popatrz no, kogo tu znalazłem! - krzyknął w górę schodów.
Przez poręcz wychylił się blondyn z jakąś szmatą na nosie. Bandana? Oryginalne.
Przyjrzał mi się, widziałem jak w kącikach jego ust na chwilę pojawia się uśmiech. Skierował swoje spojrzenie z powrotem na Yuu. 
 - Pospieszcie się - mruknął, odwracając się i odchodząc od schodów, tym samym znikając z mojego pola widzenia.
 - Akira Suzuki. Przyjaciel z dawnych lat - Aoi uśmiechnął się do mnie i ruszył szybko po schodach.
Pobiegłem za nim, trzymając mocno swój plecak. Kolejni "przyjaciele". Już pierwszego dnia. Ciekawe, kiedy się skończy się ta zabawa.  
Na piętrze czekał na nas ten blondyn.
 - Matsumoto-kun, tak? Mów mi Reita - powiedział bezceremonialnie.
Znał mnie. Moje imię. Jestem szkolną atrakcją? Poczułem jak Aoi kładzie mi ręke na ramieniu.
 - Jest przewodniczącym. Kontakty z nauczycielem i tak dalej...
Uśmiechnąłem się.
Więc tak to wygląda.
 - Idziemy - Aoi z uśmiechem skierował się tam, gdzie podążał już Reita, pchając mnie lekko w tamtą stronę.
Przez ubranie czułem, jaki jest ciepły. Przeszył mnie dreszcz pod wpływem tego uczucia. Jego ciało parzyło. Wzdrygnąłem się, strząsając jego dłoń ze swojego ramienia.
 - Coś nie tak?
Nie odpowiedziałem. Opatuliłem się szczelniej marynarką, paradoksalnie chcąc odciąć się od tego ciepła, które poczułem.
 - Jest ci zimno?
Nie. Było dobrze. Zacisnąłem w pięści wiecznie chłodne dłonie. Spojrzałem w bok, nic nie mówiąc. Uciekając od jego osoby. Poczułem jak podchodzi i zarzuca mi na ramiona swoją marynarkę.
   *Zostaw mnie! Nie potrzebuję twojej litości!*
Spojrzałem na niego spod swojej czerwonawej grzywki. Uśmiechnął się. Delikatnie. Inaczej.
 - To niepotrzebne - powiedziałem do niego, zabierając się do zrzucenia z ramion tej ciepłej rzeczy.
   Błąd.
Chcąc mnie przed tym ruchem powstrzymać, złapał mnie za dłonie. Otworzył szeroko oczy, czując jaki jestem zimny. Wyrwałem się mu gwałtownie i zrzuciłem z ramion jego marynarkę. Zerwałem się do biegu.
   *Zostaw mnie! Zostaw!*
Za rogiem zwolniłem. Wie za dużo. To jego błędy.
Rozejrzałem się dookoła. Z kilku sal słychać było żywe rozmowy. Śmiech. Radość. Niedługo zaczną się zajęcia. Nie pójdę tam.
Może jutro...
Wzrokiem odszukałem toalety. Jest. Koniec korytarza. Pobiegłem w tamtą stronę. Cicho, jak najciszej.
   *Wmieszaj się w tłum
    zjednaj się z ciszą
    stań się niewidoczny
    niech nikt nie wie, że konasz*
Otworzyłem drzwi, upewniając się, że nikogo nie ma. Zamknąłem je szybko i wszedłem do jednej z kabin, wsłuchując się w trzask zamka.

[Reita]

- Aoi! No w końcu! - przyjrzałem się mu uważnie - Coś się stało? Och. Gdzie ten nowy? Zaraz zaczynają si...
 - Pobiegł.
Spojrzałem na niego z powątpiewaniem unosząc brew.
 - Gdzie pobiegł?
 - Nie wiem.
 - Super. Szedłeś z nim do klasy i nie wiesz? - prychnąłem. Byłem rozdrażniony. Początek dnia, a już wszystko się pierdoli - Zwiał ze szkoły?
   Ciemne oczy Yuu spojrzały prosto w moje.
 - Nie.
 - No więc w czym problem? Znajdź go. Ty zgubiłeś, to teraz szukaj - mruknąłem, machając ręką i podchodząc do swojej ławki - To jego pierwsza lekcja.
 - Jesteś przewodniczącym - uśmiechnął się do mnie wrednie - Pilnuj spraw, które zlecił ci sensei.
 - Suzuki! - donośny głos nauczyciela rozniósł się po sali. O wilku mowa. Cholera.
Odwróciłem się w jego stronę.
 - Gdzie Matsumoto? Miał przyjść do mnie jeszcze przed lekcją.
No tak.
 - W takim razie...pójdę go poszukać - mruknąłem, spoglądając wkurzony na Aoi'ego.
Uśmiechał się triumfalnie. Nienawidzę wredoty.
Ale co zrobić. Już po chwili biegłem korytarzem w poszukiwaniach nowej, klasowej pierdoły.


[Ruki]
   Drżącymi dłońmi znów sięgnąłem po żyletkę. Krew. Patrzyłem na kolejne rozcięcie... Ile już tu siedziałem? Może pora wyjść. Wrócę do domu, wyjdę do pracy. Albo z nią też dam sobie spokój. Nie. Nie mogę. Do dupy z tym. Z całym światem. Zagryzłem mocno wargi. W końcu zdecydowałem się wyjść z kabiny. Zmyć wszelkie ślady i wyjść ze szkoły. Niezauważony. Jakby wcześniej po prostu mnie tu nie było. 
   Odkręciłem zimną wodę w umywalce i opłukałem żyletkę. Wytarłem. Osuszyłem. Schowałem. Obchodziłem się z nią czule. Delikatnie. Była moją jedyną radością. Ten chłodny kawałek metalu trzymał mnie przy życiu. Tak właśnie myślę. Zacząłem obmywać zadane sobie rany. Mokrą skórę owinąłem bandażem, który przesiąkł prawie natychmiast i zabarwił się lekką czerwienią.
   Brutalne piękno, które docenić może tylko ktoś taki jak ja. 
Usłyszałem, metaliczny brzęk poluzowanej klamki toalety. Ktoś chciał wejść. Stanąłem nad umywalką, wieszając się na niej ciężko. 
   Klik. Obcy pchnął drzwi i wszedł do środka. 
To pewnie ktoś z mojej klasy. Poszli mnie szukać.
   Cisza, wypełniona tylko kapaniem wody z zepsutego kranu i moim nierównym oddechem.
 - Takanori - drgnąłem, słysząc ten głos.
Pomyłka.
   Obróciłem się z przerażeniem w stronę drzwi. Patrzyły na mnie pożądliwe oczy psychopaty.



*Bo nigdy nie wiemy, co przytrafi nam się za chwilę.
Łagodność i brutalność, szczęście i smutek.
To wszystko uzupełnia się nawzajem.
Są ofiary i ci, którzy zadają im cierpienie.
By ktoś mógł cieszyć się życiem, ktoś inny musi cierpieć -
...Prawda?

Pozwólcie mi wierzyć, że ja też mogę liczyć na odrobinę radości* 



~~~TBC~~~



15 września 2013

Kurabu 3

Miałam wstawić wczoraj, ale miałam urodziny i mnie odcięli z tego powodu od neta.... Do bloga dołącza druga autorka. Przepraszam za błędy i, że to jest nudne jak flaki z olejem... 
__________________________________
~Uruha~
Trochę się martwię o Ruki'ego. Może nie znamy się długo, ale widzę, że nie jest z tych osób co mogą sobie sami poradzić bez przyjaciół. Reita zdaje się tego nie widzieć. Może pomóc mu zauważyć, ze Takanori'emu naprawdę na nim zależy?
-Śliczny, chodź idziemy już- Wykrzyknął Aoi. Może jego poprosić o pomoc w olśnieniu Reity?
-Idę-podniosłem się z kanapy i wybiegłem za Aoi'm.
~Ruki~
Ktoś obudził mnie waleniem w drzwi.
-Idę!-krzyknąłem. Założyłem na szybko jakieś spodnie i nieporządnie zapiąłem koszule. "Pukanie" powtórzyło się.
-Czego?-otworzyłem drzwi i warknąłem na przybyszy.
-Ruki-kun! W końcu jesteś w domu!- Wykrzyknęła dziewczyna mojego brata. Za drzwiami stała cała trójka ludzi, których chciałem unikać do końca życia. Mój brat, jego dziewczyna Hanami oraz jej kumpela Sasami. Wszyscy chcieli mnie z Sasami zeswatać, a ona używała mózgu, jeśli oczywiście taki posiadała, bardzo rzadko. Przepchnęli się obok mnie w drzwiach i rozsiedli w salonie. Zaniepokojony podążyłem za nimi.
-To powiedz nam, Ruki-kun, Czy znalazłeś sobie już dziewczynę?- Hanami wpatrywała się we mnie ciekawskim spojrzeniem. Jak mam powiedzieć im, ze nie interesują mnie dziewczyny? Od odpowiedzi uratował mnie dzwoniący telefon.
-Cześć Ruki- w słuchawce usłyszałem głos Kai'a-Zmiana planów, jutro jedziemy nad morze
-Och, to świetnie. Nie da się szybciej?-Kai usłyszał desperację w moim głosie.
-Co się stało?
-Nalot! Ratuj mnie!- Powiedziałem smutnym tonem.
-Jadę po zakupy, więc jeśli chcesz możesz się ze mną zabrać
-Tak!- wykrzyknąłem i podałem swój adres Kai'owi.
-Ta ja będę za 15 minut.- Powiedział i nacisnął czerwoną słuchawkę.
Rzuciłem się do swojej garderoby i przebrałem się w błyskawicznym czasie. Makijaż zrobiłem w równie szybkim tempie. Teraz zostało mi tylko spławić rodzinę.
-Posłuchajcie, ja zaraz wychodzę- Powiedziałem.
-Gdzie i z kim?- teraz do rozmowy włączył się mój brat. Jak zwykle nad opiekuńczy...
-Na pewno nie tam gdzie ty-rzuciłem opryskliwie.
 Może wyniosą się przed moim powrotem. Ktoś zadzwonił do drzwi. Rzuciłem się w ich kierunku, potykając się o rozwaloną bluzę. Nogi zaplątały mi się w nią, chwyciłem klamkę, by nie upaść przy okazji otwierając drzwi. Niestety upadłem wprost pod nogi Yutaki. Zauważyłem jeszcze 4 nogi, które do Kai'a nie należały.
-Cześć Ruuuki-kuuun!-wykrzyknął głos, który chyba należał do Uruhy. Za chwilę jego twarz zniżyła się do mojego poziomu-Jedziesz z nami na zakupy!-Jego twarz zniknęła z mojego pola widzenia.
-Aoi! Pomóż mu wstać!- Szybko wywindowałem się do góry, by nie korzystać z pomocy Aoi'ego.
-To co idziemy?-zapytał Kai. Klepnąłem się po kieszeniach, sprawdzając czy wszystko mam.
-Tak!-wykrzyknąłem i wybiegłem z mieszkania trzaskając drzwiami.
-Nie zamykasz drzwi?-Kai popatrzył się na wyjście z mojego domu.
-Nie, po co?-I tak te osoby co nie chce widzieć, mają klucz do mojego domku.
-Chodźmy już-Wyjęczał zniecierpliwiony Uruha. Pociągnął mnie w kierunku niebieskiego mustanga. Wepchnął mnie na siedzenie z przodu, a sam razem z Aoi, wgramolił się na tył. Kai usiadł za kierownicą.
-Panie kierowco, dokąd najpierw jedziemy?-Uruha pochylił się do przodu, tak, że jego głowa znalazła się pomiędzy mną, a Kai'm.
-Proponuje zostawić was w centrum handlowym, a ja z Aoi'm pójdziemy do muzycznego.- Odpowiedział po chwili zastanowienia. Skończyliśmy łazić po sklepach o 18. Kai odwiózł mnie do domu. Na szczęście mojej chorej rodzinki już w domu nie było. Spakowałem się w tempie błyskawicznym.  Po chwili zastanowienia dorzuciłem do walizki nowo kupione ubrania. Położyłem się spać.
Obudziłem się wcześnie rano. Zrobiłem sobie makijaż, włosy ułożyłem, akurat skończyłem tuż przed przyjazdem chłopaków.
Punktualnie o szóstej podjechał pod mój dom zielony samochód Reity.  Szyba od strony kierowcy opuściła się, pokazując twarz Totsu. Machnął na mnie ręką i wskazał tylne miejsce. Otworzyłem bagażnik i wrzuciłem tam swoją walizkę, po czym pobiegłem do drzwi. Z rozmachem władowałem się do środka. Obok Totsu siedział Uruha. Ręce miał zapleciona na klatce piersiowej, a głowę skierowana do okna. Innymi słowy tak wyglądał foch w wykonaniu Takashimy. Samochód ruszył. Spojrzałem na Reite. Na przywitanie uśmiechną się lekko i odwrócił wzrok. Deszcz siąpił delikatnie. Jechaliśmy obrzeżem miasta. Dom, ogród, starsza pani z wrednym, małym pieskiem,  i znowu dom, ogród, dzieciak biegnący do domu.  m dalej byliśmy od miasta tym więcej rosło drzew. W aucie panowała grobowa cisza. Fochniety na cały świat Kou, skupiony na jeździe Totsu i WszystkoJestMiObojetne Akira.
-Totsu, dlaczego i na kogo Uruha ma foch?- Nachyliłem się do przodu, opierając łokcie na fotelach.
-Bo Ci...Ci... idioci, nie pozwolili mi jechać  Aoi'm- Końcowkę Takashima wykrzyczał.
-Powiedziałeś, ze nie będziesz się odzywać do końca drogi- Reita odwrócił głowę w moja stronę. Uruha gwałtownie wciągnął powietrze i odwrócił się w stronę okna. Reita po chwili tez się odwrócił. Totsu zignorował sprzeczkę chłopaków. Tez wróciłem do podziwiania widoków za oknem. Zacząłem liczyć mijane po drodze drzewa. Jedno drzewo, drugie drzewo,r trzecie drzewo.....[duuuużo drzew]... Moja głowa bezwiednie opadła na szybę, a ja udałem się do krainy Morfeusza.
Po chwili się obudziłem. To na czym leżałem stanowczo nie było szyba. Odwróciłem się tyłem do kierunku jazdy, mocniej przytulając się do miękkiej poduszki. Ktoś delikatnie odgarnął moje włosy z twarzy. Uśmiechnąłem się delikatnie, po czym znów zasnąłem.
Obudziło mnie rytmiczne kołysanie. Powoli otworzyłem zaspane oczy. Reita niósł mnie. Przerażony wizja upadku chwyciłem go za szyje.
-Spokojnie, nie puszcze Cie- Powiedział Reita patrząc przed siebie.
-Bo Ci uwierzę- odparłem obrażonym
tonem, mocniej go złapałem. Weszliśmy do domu. Przechodziliśmy przez pokoje, aż zatrzymaliśmy się w sypialni. Akira delikatnie położył mnie na łózko. Pociągnąłem go do siebie tak, że leżał nade mną. Chwile patrzyliśmy sobie w oczy. On z zaskoczeniem i rozbawieniem, a ja z zawstydzeniem. Przyciągnąłem go do pocałunku. Delikatnie muskał moje usta, a ja niepewnie je oddawałem. Polizał mnie po wardze, a ja zawstydzony otworzyłem usta. Delikatnie badał językiem moje podniebienie. Wsunął rękę pod moja bluzkę i delikatnie gładził moją klatkę piersiowa, czasami zahaczając o sutki. Jęknąłem mu w usta. Jeździł językiem po moich zębach. Wplotłem palce w jego włosy. Wtem rozległo się walenie w drzwi.
-Suzuki, rusz się i pomóż przynieść bagaże- Wykrzyknął Uruha.
-Musimy to jeszcze dokończ- Reita wyszeptał mi na ucho, po czym podniósł się z łózka i wyszedł. Leżałem wpatrując się w sufit. Przyłożyłem rękę do ust, wspominając pocałunek. Podniosłem się, spoglądając na zegarek. 18:30... Może pobiegam plażą. Otworzyłem swoja walizkę  wyjąłem swój sportowy strój, znaczy się krótkie spodenki i długą bluzkę z krótkim rękawkiem. Zawiązałem trampki za kostkę i wyszedłem z pokoju. Na korytarzu spotkałem Mashiri'ego. Cofnąłem się pod ścianę. Chłopak podszedł do mnie. Dotykałem plecami ściany. Podniosłem ręce do góry, by go odepchnąć, ale przyszpilił je. Brutalnie mnie pocałował. Odepchnąłem go od siebie i zawołałem Reitę. Chłopak natychmiast przybiegli. Zaskoczony Mashiri odsunął się, a ja wybiegłem z domu. Reita próbował mnie powstrzymać, by dowiedzieć co się stało, ale odepchnąłem jego ręce. Jedynie co potrafiło ukoić wspomnienia to porządny wysiłek fizyczny. Biegłem po drodze nucąc coś. Rytmicznie uderzałem nogami w piasek. Prawa noga, Lewa, prawa. Stopy zagłębiały się w piasek, zostawiając ślady. Mięśnie drżały z wysiłku. Łzy, które cisnęły się do oczu podczas spotkania z Mashiri'm, swobodnie spływały. Dobiegłem do jakieś dziury. Odezwała się moja natura odkrywcy. Zdyszany wczołgałem
się do środka. Ściany były czarne, światło odbijało się od nich, wiec panował tam półmrok. Po środku była zatoczka, a wkoło piasek. Zanurzyłem w niej ręka woda była przyjemnie ciepła. Usiadłem na piasku, łapiąc oddech. Wpatrywałem się w falująca wodę. Podniosłem się i wyszedłem z groty. Puściłem się sprintem do domu.  Gdy dotarłem do drzwi, cichutko wszedłem. Podbiegłem do łazienki. Umyłem się szybciutko. Mokre włosy opadały mi na twarz. Cicho zakradłem się do sypialni. Wlazłem pod kołdrę. Zmęczony usnąłem natychmiast. Rano obudził mnie zapach jajecznice. Zaspany doczołgałem się do kuchni. Akira stal przy kuchence i coś majdrował przy patelni. Przytuliłem się do jego pleców. Zaskoczony odwrócił się do mnie. Spojrzałem na niego niepewnie spod grzywki. Przyciągnął mnie do długiego, romantycznego pocałunku.
-A teraz, powiedz mi jaki cholerny spacer trwa ponad 5 godzin?
-Długi?-wyszeptałem. Martwił się o mnie?
-Akira, martwiłeś się o mnie?
-Siadaj, juz podaje jajecznice-delikatnie popchnął mnie do stołu.
-Aki! Odpowiedz!-zatrzymałem się w miejscu tupiąc noga.
-Słodziaku, porozmawiamy wieczorem.
-Wybaczę Ci tego słodziaka, ale tylko dzisiaj. Później pokaże ci co wczoraj znalazłem!- powiedziałem i stanąłem przy stole. Reita chwile później położył talerze. Usiadł na krześle, a mnie pociągnął obok siebie. Zjedliśmy śniadanie, po czym rozłożyliśmy się przed telewizorem. W przerwie filmu pobiegłem się ubrać, bo ciągle byłem w piżamie. Szybciutko pomalowałem oczy i ułożyłem włosy.  Wróciłem do pokoju. Reita leżał rozwalony na kanapie, Aoi i Uru miziali się przy kanapie. Mashiri opierał sie o kanapę, a Totsu myszkował po kuchni. Podbiegłem i wskoczyłem na kolana Reia.
-Chłopaki- Totsu wyszedł z kuchni- Jest taka sprawa...-wziął głęboki oddech- Rezygnuje z roli gitarzysty, odchodzę z zespołu. Chciałbym, by zamiast mnie grał Uruha- wydusił wszystko na jednym tchu i opuścił głowę.
-Ale dlaczego?- Wydusił Kai po chwili milczenia.
-Bo... wyprowadzam się. Przepraszam chłopaki. Uru zgodzisz się zając moje
miejsce?
-Dobrze- wyszeptał Kou, przerażony tak szybkim rozwojem spraw. Przytulił się mocniej do Aoi'ego.
-Jutro już tu mnie nie będzie. Brat przyjeżdża po mnie- Totsu opuścił pokój. Po jego wyjściu panowała grobowa cisza. Zadzwonił domowy telefon. Wyciągnąłem rękę i odebrałem.
-Halo?
-Hej, zastałem Kai'a?
- Powiedz głośno, że zadzwonił Miyavi.
Powtórzyłem słowa Myv, a Kai z rumieńcami na twarzy wyrwał telefon i zaczął się do niego drzeć.
Reita i Aoi zdziwieni obserwowali zachowanie ich bezwzględnego lidera. Wróciłem do oglądania filmu, niestety nie był taki interesujący jak się wydawało na początku.
-Przejdziemy się po plaży?-zapytałem. Reita nic nie odpowiedział tylko pociągnął mnie  na dwór. Szliśmy brzegiem, oglądając ociekające przed nami mewy. W oddali zamajaczyła mi moja grota.  Złapałem Reite za rękę i pociągnąłem go do niej. Wlazłem pierwszy, a za mną zdziwiony Reita. Stanąłem tuz nad woda. Akira podszedł do mnie i objął mnie. Podniosłem głowę do góry i delikatnie musnąłem jego usta. Rei chciał przedłużyć pocałunek, ale odsunąłem się. Źle postawiłem stopę i poleciałem do tyłu, do wody. Chwyciłem Suzuki'ego za koszulkę. Wpadłem do wody, a za mną chłopak. Woda sięgała do szyi. Roześmiałem się. Reita nie podzielał mojego humoru. Patrzył złowrogo. Może wyglądało by to przerażająco, gdyby nie to, ze wyglądał jak zmokła kura. Grzywka opadła mu na oczy. Odgarnąłem mu włosy z twarzy. Uśmiechnąłem się pokrzepiająco, po czym wyczołgałem się z wody i jaskini. Reita z chwile dogonił mnie. Szliśmy brzegiem morza w czasie zachodu słońca trzymając się za ręce. Spędziliśmy na dworze cały dzień. Gdy dotarliśmy do domu, zamknąłem się w łazience.  Przygotowałem się  do snu. Akira czekał na mnie w łóżku. Wskoczyłem na nie i przytuliłem się do klatki piersiowej chłopaka. Objął mnie i gładził po włosach. Podniosłem głowę do góry i pocałowałem go. Po czym znów schował
schowałem się w jego ramionach. Rytmiczne uderzenia serca ukołysały mnie do snu.
~Reita~
Kiedyś założyłem się z Mashiri'm, ze  nie uda mi się poderwać nikogo z klubu. Padło na Takanori'ego. Wyróżniał się z tłumu. Na początku chciałem go tylko zaliczyć, ale teraz.... Zauroczył mnie swoim tak różnorodnym zachowaniem. Raz słodki, raz wredny, raz zagubiony. Niepewny w niektórych sytuacjach, szukający wsparcia w mojej osobie. Niewinne pocałunki wywoływały rumieńce na jego uroczej twarzy. Nie potrafiłbym chyba już go zostawić. Poczułem, ze jestem za niego odpowiedzialny.  Pogładziłem jego włosy. Nie ufał prawie nikomu, choć mogłoby się wydawać, ze jest bardzo otwarta osoba. Nawet nie wiem, czy Ruki jakiego znam jest prawdziwy.